kociokwik

Niezmiennie zadziwiają mnie opiekunowie, zgłaszający się po pomoc. Narzędzia, jakimi dysponuje Kocia Mama, w zasadzie rozwiązują 80% kwestii. Dla osób starających się odnaleźć w nowej dla nich sytuacji, kiedy to nagle życie czyni z nich opiekuna kota lub stada, kontakt z fundacją jest niejako rękojmią wizji pozytywnie zakończonej interwencji. I z reguły się nie mylą. Postępując krok po kroku, zgodnie z instruktażem, ze zdziwieniem zauważają, że komunikacja finalnie kończy się sukcesem. Jednak takich wierzących „ślepo” albo „w ciemno” czy, jak kto woli, doceniających doświadczenie, jest raczej niewielu.

Przeważnie, zrażeni wcześniejszymi kontaktami, obawiają się zmiany decyzji lub nagłej ciszy w eterze. Tak to już się dzieje, że działający w kociej przestrzeni zawsze są odbiorcami skrajnie wykluczających się opinii. To, co dla jednych jest godnym naśladowania sukcesem, dla innych jest warte tylko potępienia. Jak zawsze, najwięcej kontrowersji budzą decyzje, dotyczące niesamodzielnych miotów.

I co w tej sytuacji jest najbardziej przykre, to nie dywagacje na temat ochrony każdego zdrowego osobnika, a traktowanie małych i nieporadnych dosłownie jak śmieci. Czym bowiem różni się zachowanie zwyrodnialca, który odbiera matce małe i gdzieś tam porzuca, od postępowania działacza społecznego, który, zasłaniając się paragrafem ustawy, twierdzi, że eutanazja jest jednym ze sposobów walki z bezdomnością. Totalna bzdura i nieprawda. Ograniczanie i regulację liczby urodzeń stymuluje tylko sterylizacja i kastracja. I ten proces jest w zasadzie w takim samym stopniu ważny w przypadku kota, jak i kotki. O ile w przypadku kotki można w sumie spekulować przez cały okres ciąży i później, ponieważ wiadomo, koty środowiskowe bytują w przestrzeni miasta i każdego dnia narażone są na przeróżne okoliczności. Ciężarna kotka może ulec wypadkowi lokomocyjnemu, mieć przykre zdarzenie z innym zwierzakiem i w takich przypadkach sytuacja rozwiązuje się drastycznie sama. Bywa, że pada cały miot urodzony przez permanentnie chorą kotkę albo, co też się zdarza, matka sama dokonuje selekcji w miocie. Pamiętajmy, mamy do czynienia z dzikimi kotami, a światem zwierząt rządzą od wieków te same prawa, normy i zasady. Najważniejszym obowiązującym kodeksem jest ten gwarantujący przeżycie.

Od początku pracy na rzecz kotów „ podziwiam” szaloną odwagę działaczy, którzy, idąc na łatwiznę, zamiast wykonania pracy, by złapać bytujące koty i je wykastrować, ograniczają swoją aktywność do najmniej trudnego zadania, zabicia dzieci.
Kocia Mama wytworzyła wokół siebie przestrzeń, w której świetnie odnajdują się wszyscy zwolennicy, preferujący te same zasady. Nie jest istotne, skąd wloką do nas koty, ważna jest jednomyślna idea postępowania.

W czasie, kiedy z każdej dosłownie dziury kotki wyprowadzają małe, ludzie kontaktują się, prosząc o wsparcie. Zdecydowanie powtarzam, nie mamy takiej mocy sprawczej, by wszystkie te bidy zabrać pod skrzydła, jednak mamy wypracowane metody, które przekładają się na pozytywne rezultaty.

Opiekunowie z satelitarnych miasteczek Łodzi zawsze mogą liczyć na zapewnienie darmowej kastracji kotów. To od wieków jest priorytet, zaraz po oseskach. Nigdy nie zdarzyło się w historii Kociej Mamy, by fundacja odmówiła zabiegu, wręcz jest to wymóg automatyczny przy pomocy adopcyjnej małych. W tym przypadku optujemy za rozwiązaniem radykalnym, nie jakieś półśrodki, czyli zastrzyk hormonalny czy podawane tabletki. Przy okazji tych działań nawet powstało kolejne określające sytuację hasło: Kocia Mama to nie dystrybutor małych kociąt! Okoliczność, że nigdy nie było problemu z adopcją i to dosłownie wszelką, zdrowych, chorych, powypadkowych, nie może mieć przełożenia na ignorowanie wytycznych, mających rozwiązać dalsze rozmnażanie.
Może koty nie kocą się jak przysłowiowe króliki, ale „ wydajna” kotka może być nie lada kłopotem dla opiekuna.
Tradycyjnie, od lat, o tej mniej więcej porze, w przeróżnym nastroju i emocjach, wtłaczam do głów, serc i rozumu mniej więcej to samo przesłanie. Konsekwencja gwarantem dobrze wykonanej pracy.

Argument, że są wakacje, wyjazdy, urlopy i z tej przyczyny zdarzają się kłopoty komunikacyjne, w przypadku Kociej Mamy nie potwierdza się w żaden sposób. Informowałam, że w wyniku zmiany zasad, dotyczących dyżurów telefonicznych oraz w wyniku przejęcia przez wolontariuszki części moich zadań, od pewnego czasu pomagam wolontariuszkom na obu pocztach, tej na homie, jak i tej na fejsie, przejmując najtrudniejsze zgłaszane tematy. Zlikwidowałam ścieżkę pośrednią, która czasem zaburzała realny przekaz, decyzje od dwóch miesięcy zapadają „u źródła”.
Telefony kontaktowe Ania przypomina rytmicznie co jakiś czas. Określone są dokładnie godziny dyżurów. W moim przypadku, jeśli nie odbieram, zawsze oddzwaniam.
Przy okazji poruszę jeszcze jedną, ważną kwestię. Proszę korzystać świadomie z pomocy i nie dokładać nam pracy. Wszystkie przestrzenie w Kociej Mamie są uporządkowane, dlatego wiadomości dotyczące adopcji oraz kotów zaginionych piszemy do Joanny na adres: kociamama.adopcje@gmail.com

Interwencje zgłaszamy do Wojtka tel +48 798 812 547 po 18:00 lub Eli +48 534 168 875
Wszystkie kwestie związane z finansami zgłaszamy tradycyjnie do szefowej Iza + 48 604 95 25 81 godz. 18-20 codziennie od poniedziałku do piątku.