Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje, ale ja potrafię kota wyadoptować nawet jeśli nie jest jeszcze w pełni zdrowy, czeka na operację lub przechodzi akurat rehabilitację.
Ludzie się zgłaszają, przechodzą dość trudną weryfikację, szczególnie w przypadku chorych czy niepełnosprawnych i grzecznie czekają do chwili, aż dam sygnał by pędzili po swoje wymarzone futro. Z kotami małymi, młodzieżą czy też dorosłymi nie mam najmniejszego problemu, każdy znajdzie swój wymarzony dom. I druga strona tego samego medalu, proszą Kocią Mamę o pomoc ludzie z różnych stron kraju. Pisz, Rybitwy, Sulejów, Umień, Płock czy Szydłowiec to tylko kilka miejsc, z których w ostatnim czasie przyjęłam koty. Podaję tylko kuriozalne przypadki świadczące o ludzkiej miłości i ich determinacji w trosce o los znalezionych kotów. O opiekunach z miasteczek satelitarnych wokół Łodzi, nawet nie wspomnę, oni stanowią, że tak określę, lokalną grupę. Justynów, Ozorków, Andrzejów, Wiśniowa Góra czy Pabianice to tylko nieliczne skupiska, z których karmiciele, mimo funkcjonowania podobnych do naszej organizacji, jednak nieustannie kierują swoje kroki do fundacji.
Będący w potrzebie zachowują się różnie, jedni są grzeczni, inni złorzeczą, grożą, szantażują.
Staram się zrozumieć ich nastroje i emocje, aczkolwiek nie pojmuję jednego: w jakim celu istnieją organizacje, które skutecznie od lat odmawiają adopcyjnej pomocy. Praca w oparciu wyłącznie o środki publiczne nie jest żadnym pomysłem na działalność społeczną, ponieważ korzystanie z przywilejów jakie ma każdy społeczny opiekun pokazuje wyłącznie słabość i brak kompetencji.
Obecnie w Kociej Mamie mamy na pokładzie dwa mioty przekazane przez osoby zewnętrze, w żaden sposób wcześniej niekorzystający z naszych usług. Jeden transport przybył z Sulejowa i składał się z dwóch cudnych rudych kocurków i trzech małych umaszczonych w kropki 5 tygodniowych koteczek. Piękne, zjawiskowe rudzielce czekają już tylko na przekazanie do stałego domu, a małe kropkowane rosną spokojnie w kocim przedszkolu nabierając masy, ucząc się czystości, bo socjalizacji z człowiekiem nie muszą, tak są rozbawione przez kobietę, która uratowała je przed utopieniem podczas rzęsistej ulewy.
Historię kotów słucham z uwagą, dociekają o ich poprzednim, przed fundacyjnym życiem adoptujący, opowieści o trudach życia ich opiekunów, pomijam, nie mam aż tak rozbujałej empatii bym jeszcze i takie gromadziła w swej głowie historie.
Moja psychika nie uniesie aż takiej intensywności krzywdy, problemów, niepowodzeń, jakie spadają przecież na każdego z nas.
Praca społeczna w wymiarze Kociej Mamy, to przede wszystkim skupienie na kotach i mojej dość licznej ludzkiej gromadzie, która dokładnie jak trafiające do mnie mruczki, szuka wsparcia, rady, czasem podpowiedzi. Nie jestem samolubna, jednak nie dołożę sobie więcej zadań niż mogę unieść.
Czas nadchodzi trudny, bowiem kotki wyprowadzają ostatnie mioty, a w tym roku niestety o wiele później pojawiają się drugie mioty.
Apeluję do wszystkich kociarzy o okazjonalną pomoc w zabezpieczaniu kociaków. Oba okna życia prowadzone przez fundację działają sprawnie, adopcje przebiegają systematycznie, jednak obowiązuje kolejka przyjęć według wieku i stopnia socjalizacji, dlatego proszę bardzo skrupulatnie stosować się do naszych poleceń. Kocia Mama pracuje według określonej procedury i dla nikogo nie czynimy wyjątku.
Wydajemy maluchy po odrobaczeniu, jeśli są proludzkie i mają powyżej 8 tygodni, ale nie zwalnia nas to z kontynuacji weterynaryjnych czynności, czyli powtórnego odrobaczenia, a po kolejnych 2 tygodniach, szczepienia.
Z tego powodu, by nie narażać na kłopoty nowych opiekunów, jeśli wskazujemy klinikę do zawiezienia miotu na przegląd, proszę się stosować, ponieważ to ewidentnie przyspiesza adopcję. Pamiętajmy, działamy w obszarze kotów środowiskowych, ich matki i ojcowie nigdy nie byli u weterynarza, a karmiciele mają na różnym poziomie świadomość opiekuńczą. U większości najważniejsze jest postawienie miseczki z karmą, a odrobaczenie, leczenie świerzbowca czy złapanie na zabieg przekracza ich możliwości z różnych powodów, najczęściej finansowych.
Kocia Mama wypracowała określony standard, by nie stracić dobrej opinii, musimy trzymać poziom zaopiekowania weterynaryjnego, co ma przecież ewidentne przełożenie na ilość i częstotliwość adopcji.
Przeważnie w okresie największego wysypu kociaków wydajemy każdego tygodnia od 5 do 7 kotów w wieku różnym. Te liczby najwyraźniej charakteryzują naszą pracę, ale są także świadectwem jak szalonym zaufaniem obdarzona jest fundacja.