Mam kota – mam obowiązki – Profilaktyka
Kampania z pozoru bardzo potrzebna, w praktyce budziła w ludziach sprzeciw i czasem złość. Jeśli już kwestia sterylizacji i kastracji z biegiem czasu zyskała aprobatę społeczną to wymagania odnośnie szczepienia i systematycznego odrobaczania kotów nadal budziły negatywne emocje.
Fakt, iż koty fundacyjne posiadały książeczki zdrowia nie miało większego znaczenia. Nadal uważano, iż kot to zwierzę, którego nie trzeba szczepić.
Mijały lata, a my konsekwentnie z uporem maniaka podkreślałyśmy przy każdej okazji, czy to w ramach zajęć edukacyjnych z dziećmi i młodzieżą czy podczas nagrywania programów o pracy fundacji, szczególnie ważność szczepień i całej polityki profilaktycznej. Bardzo wyraźnie akcentowałam konieczność wizyt kontrolnych, gdy pokazywałam skutki jakie w organizmie może wywołać robaczyca bądź nieleczony koci katar.
Do świadomości przeciętnego Polaka docierała informacją, iż takie choroby jak grzybica czy świerzbowiec, to nie są powody dla których koniecznie trzeba eliminować zwierzaka ze środowiska naturalnego jakim miejski ekosystem czy też oddawać do schroniska. Uważam, że właśnie FKM poprzez szczególny sposób traktowania kotów chorych, ułomnych i kalekich odegrała ogromną rolę w zmianie świadomości społeczeństwa, zarówno na poziomie opiekunów i karmicieli kocich skupisk jak i osób chętnych do stworzenia kotu miejsca do bytowania.
Obecnie już tylko sporadycznie spotykamy się z dziwnym zachowaniem, kiedy tłumaczymy konieczność przeprowadzania szczepień czy też wizyt kontrolnych u weterynarza. Jest to wyraz dojrzałości, odpowiedzialności ale i właściwej postawy, sądzę, że na takie zjawisko ma duży wpływ proces edukacyjno oświatowy ale i większa liczba placówek weterynaryjnych, przez co dostępność do usług i konsultacji jest łatwiejsza ale i wymusza na weterynarzach elastyczność oraz nieustanne podnoszenie kwalifikacji.