Dziecko czy kot – promujemy życie wbrew przesądom – kampania społeczna
Fundacja Kocia Mama znana jest z tego, że wprowadza w życie kampanie społeczne, których celem nadrzędnym jest zmiana przekonań dotyczących kotów. Mimo prowadzonej od lat edukacji, promowania adopcji z dobraniem opiekuna i kota tak, żeby tworzyli związek udany pod każdym względem, pokutują w społeczeństwie opinie i teorie krzywdzące dla kota. Jedną z sytuacji często mających dramatyczny wpływ na los kota jest czas, gdy kobieta spodziewa się dziecka. Właśnie wtedy rodzina bardzo często wywiera presję wobec przyszłych matek, żeby podjęły decyzję o oddaniu futrzaka.
Mam tu na myśli przede wszystkim zabobony, jakie pokutują jeszcze w społeczeństwie niezależnie od wykształcenia czy miejsca zamieszkania.
Dziecko jest bardzo ważną i cenną istotką dla każdej rodziny. Ma szczególne prawa, staramy się każdego dnia, żeby nasze dziecko czuło się szczęśliwe, radosne i przede wszystkim wiedziało, że dla rodziców jest najważniejszym skarbem.
Mając do czynienia z kotami od wielu już lat, znajdując domy setkom z nich, mamy wiedzę i dowody na poparcie teorii, iż kot jest ważny w życiu naszego dziecka i ma ogromną, pozytywną rolę w kształtowaniu jego charakteru, odpowiedzialności, empatii, a co najważniejsze – uczy dziecko prawidłowego kontaktu ze zwierzakami.
Dzielimy się wiedzą innych matek, które mają za sobą szczęśliwie przebyte ciąże i porody, a co najistotniejsze, urodziły zdrowe dzieci, a przy tym nie rozstały się ze swoimi kotami. Nie traktowały ciąży jako powodu, dla którego miałyby wybierać w swych miłościach, umiały odeprzeć ataki rodziny i znajomych i są wolne od decyzji, których potem mogłyby żałować.
Przecież kot sam się nie pojawia znikąd w naszym domu. Jest to decyzja świadoma. Dlatego tym bardziej dziwi, że kobiety tak łatwo, często dla spokoju, godzą się na to, by ktoś narzucał im wolę.
Jeśli nie ma wyraźnych zaleceń lekarza popartych troską o zdrowie kobiety czy też oczekiwanego maleństwa, nikt nie powinien przyzwalać na szantaż emocjonalny.
Zadaniem tej kampanii będzie możliwość zapoznania się z wiedzą, która pomoże odeprzeć ataki wrogów kotów, a przede wszystkim uzbroi przyszłe matki w argumenty popierające prawo do życia z kotem.
Zajmiemy się dwoma najistotniejszymi aspektami: ciąża i kot w domu oraz pojawienie się nowego członka rodziny i relacje ze starym domownikiem – czyli jak uczymy się życia w nowej rzeczywistości.
Myślę, że najważniejsze osiągnięcie FKM to umiejętność pracy w grupie kobiet, które mają wkład w codzienną rytmiczną pracę organizacji. Jest ich dużo – około 50 osób i nie są to tylko domy tymczasowe. My obalamy mity, ale teorie zawsze muszą być poparte argumentami sprawdzonymi medycznie.
Tym razem, całą fachową dokumentację przygotowała Ania, która jest biologiem z wykształcenia.
Dlatego teraz, bogatsza o przygotowaną dokumentację, mogę śmiało stwierdzić, że zabobony dzielą się na dwie grupy.
Jedna to przesądy i opinie ludowe, nie poparte żadnymi racjonalnymi wydarzeniami, a powtarzane jako pewnik… Jedna pani zwierzyła się drugiej pani, że podobno kiedyś taka sytuacja miała miejsce – i tu następuje dramatyczny opis! Takie opowieści to bajki i doprawdy wstyd, żeby dorośli ludzie podawali je jako fakt. Nie wiem o żadnym przypadku, kiedy kot zagryzłby małe dziecko, nawet taki z grupy kotów dużych – jak mainecoon czy norweski leśny.
Koty nie skaczą na gardło ani nie wydrapują oczu śpiącym maleństwom.
Jeśli dziecko pojawia się w domu, kot poznaje się z nową istotą, uczy się jego zapachu, poznaje zachowanie i obyczaje. To my – rodzice musimy pilnować, żeby raczkujące dziecko nie wyrządziło krzywdy kotu, żeby nie ciągnęło za uszy, ogon, nie wyrywało sierści.
Kot się uczy nowej sytuacji, ale także my i nasze rosnące dziecko.
Kiedy jest małe, kot śpi obok – jakby pilnował, czuł się strażnikiem. Jak malec zaczyna raczkować, wtedy trwają nieustające gonitwy, żeby złapać i wymiziać futrzaka.
Kot, kiedy nie jest wychodzącym nie ma ostrych pazurów, nie podrapie dziecka, a to, że wchodzi spać do łóżeczka czy dziecięcego fotelika to normalne, koty zawsze układają się na naszych rzeczach i ubraniach, takie po prostu są ich zwyczaje.