Edukacja jest fajną formą promocji właściwych relacji między dziećmi, młodzieżą, nawet i dorosłymi osobami a zwierzętami. Prawda jest taka, że zwyczaje, obyczaje i zasady postępowania ulegają zmianie biorąc pod uwagę obie zainteresowane strony, czyli potencjalnego opiekuna i kota.
Na przestrzeni lat, a działamy w obszarze edukacji od samego początku pracy fundacji, zaszły dość istotne transformacje, nie tylko weterynaryjne, ale i legislacyjne, które miały rzeczywisty wpływ na zmianę prawa administracyjnego i ustaw normujących prawnie status kota. Wreszcie w wyniku uporczywych apeli, ankiet oraz petycji, urzędnicy na szczeblu administracji państwowej raczyli zrozumieć, że każde zwierzę jest istotą wrażliwą i nie ma takich powodów, by świadomie z premedytacją skazywać je na ból, cierpienie, poniżenie, odarcie z godności.
Tak długo podnoszony był problem zapewnienia właściwego dobrostanu aż nastąpiły stosowne nowelizacje, które prawnie rozwiązują dotąd pomijane świadomie kwestie. Kota nie uwiąże się na łańcuchu przy nieocieplanej budzie ani nie zamknie się w zbyt ciasnym brudnym kojcu, jednak są inne naganne zachowania naruszające w drastyczny sposób bezpieczeństwo i życie kota. Od kilku lat organizacje i służby mundurowe prowadzą kampanie edukacyjno-oświatową, promując i propagując empatyczne relacje z różnymi gatunkami zwierząt, najczęściej skupiając się na tych, które zamieszkują w naszych domach czy gospodarstwach. W tym temacie każdy inaczej wykonuje swoje zadanie. My, edukujemy dzieci i młodzież podczas zajęć, w których towarzyszą nam koty, służby dyscyplinują podczas przyjmowanych interwencji, mając do wyboru kilka narzędzi. Jednym z nich jest wskazanie stosownej organizacji, do której osoba nieradząca sobie z problemem może się zgłosić po pomoc, radę, wskazówkę. Kara, mandat czy odebranie zwierzaka podejmowane jest jako rozwiązanie ostateczne.
Rozmowy z dziećmi są bardzo konstruktywne, zawsze wykluje się jakiś temat poboczny, który pokieruje spotkaniem. W przypadku Kociej Mamy nie ma sztywnego szablonu, jak mamy postępować krok po kroku, zwyczajnie zawsze działamy stosownie do chwili, potrzeby oraz okoliczności. Spotkanie w przedszkolu u Dinusiów, bo to właśnie bajkowe koty są patronem placówki, było moim pierwszym po dość długim czasie przerwy związanej z moją chorobą, operacją i późniejszą rehabilitacją. Pół roku byłam nieczynna zawodowo akurat na tym polu. Trudno z bólem uczyć dzieci, więc z wiadomych powodów pałeczkę przejęły wolontariuszki. Nie było poślizgu ani kolizji, prowadzące domy tymczasowe posiadają dość wysokie kwalifikacje, by atrakcyjnie poprowadzić zajęcia.
Maluszki w przedszkolu to specyficzna grupa odbiorców. Im nie przekazuje się takich informacji jak młodzieży szkolnej, nawet tej uczęszczającej do pierwszej klasy. Rok w rozwoju dziecka to kolosalna przepaść i ten fakt powinien wiedzieć każdy prowadzący prelekcję. Maluszkom nie opowiada się o leczeniu, o operacjach, o znęcaniu. Nie podejmuje się żadnego drastycznego, trudnego tematu bezpośrednio łączącego się z przykrościami. Nie zaburza się bańki beztroski, bezpieczeństwa i radości w jakim żyją dzieciaczki. Na informacje łączące się i mające przełożenie na ich emocje przyjdzie czas, kiedy dorosną. Maluszkom opowiada się o zabawkach i zabawach z kotem, o konieczności przytulania, głaskania, nawet całowania. Zawsze staramy się, żeby towarzyszyły nam różne pod względem rasy koty, aby naturalnie wypłynął temat konieczności różnorodnej opieki nad nimi. Tym razem na zajęcia pojechał tradycyjnie nestor edukacyjny, Syberyjski Leśny Iwan, oraz kociak Eli Jojek – Devon Rex, który dołączył do fundacji w marcu.
Dzieci dowiedziały się, dlaczego Iwan ma tak grube, puchate gęste futro, a Jojek nosi śmieszne, cieplutkie ubranko. Regułą jest, że wśród takich robaczków nie przeprowadza się standardowej prelekcji. Zamiast tego, informacje przekazywane są w trakcie zabawy, malowania kocich makijaży czy rozdawania cukierków. Dzieci mają wynieść z lekcji nie jakąś konkretną szkolną wiedzę, ale przede wszystkim z ważnymi dla nas informacjami, takimi jak nazwa fundacji, imiona kotów, radość z drobnych prezentów – czyli wszystkimi bodźcami, które pozytywnie stymulują ich energetycznie.
W przedszkolach rzucamy ziarno na niczym jeszcze nie spaczony grunt. To niezmiennie wizyty w tych placówkach, dla mnie osobiście, są najcenniejsze i odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu późniejszych wrażliwych istot. Młodzież szkolna, licealna czy studenci, to krąg odbiorców już o dość sprecyzowanych poglądach, z nimi kompletnie inaczej się pracuje.
Miło wraca się po przymusowej pauzie ponownie do ulubionej roli. Bycie szefową nie wpłynęło na moje podejście, ani też sukcesy odnoszone przez fundację nie przewróciły mi w głowie. Nadal jak tylko mogę uczestniczę w spotkaniach, ponieważ nie jest to wyłącznie obowiązek wynikający z roli edukatorki. Mam okazję popracować z wolontariuszkami, zamienić kilka słów w międzyczasie, dopytać o problemy dnia codziennego niedotyczące życia wolontariackiego.
Atmosfera w tym przedszkolu zawsze była serdeczna, zresztą pracują tam nie tylko oddani kociarze, ale bardzo świadome społecznie osoby. Tam nigdy nie było byle jakiej zbiórki darów dla fundacji, staranność i opieka osób nadzorujących kampanią reklamową fundacji zaczyna się już na poziomie wykonania plakatu informacyjnego o warsztatach, poprzez przygotowanie dzieci do wizyty i zachęcanie rodziców do przynoszenia darów czy uczestnictwa w kiermaszu kocich gadżetów.