Ubiegły rok był dziwny, w kraju panowało ogromne zamieszanie z powodu szalejącego wirusa, a w Kociej Mamie, jakby na przekór, typowo kocim zwyczajem pracowałyśmy równo, spokojnie, systematycznie porządkując zaniedbane przestrzenie. To, że zaległości nawarstwiały się coraz bardziej, nie było w sumie niczyją winą, bowiem żaden człowiek nie jest w stanie sam zadbać o wszystkie dziedziny, w których porusza się Fundacja. Mało kto wie, ile mam osobistych asystentek, sumiennych koordynatorek, które niezwykle istotnie wspierają mnie w prowadzeniu organizacji.
Dawno już przekroczyłyśmy typowy praktykowany przez innych poziom i styl działania. Kojarzymy się zasadniczo z ratowaniem kocich istnień, operujemy, kastrujemy, edukujemy.
Jednak, by każdy szczebel działał bezkolizyjnie musimy być przygotowane na sytuacje awaryjne, w tym konkretnym przypadku mam na uwadze niespodziewany a konieczny w celu ratowania życia dostęp do kocich leków. Publiczną tajemnicą jest, iż zamrażarki moja i Anetki po kokardy zapakowane są Roferonem, a w mojej szufladzie dodatkowo czekają na czarną godzinę Glancob, Feliserin, Duphalyte, Depo-meridol i inne specyfiki, których użycie, co prawda rzadko, ale oznacza szansę na ocalenie zwierzaka. Mamy wśród współpracujących lecznic kliniki całodobowe, ale są sytuacje, kiedy szybciej i łatwiej można pobrać określone specyfiki bezpośrednio ode mnie.
Kocia apteka nie zamyka się w obrębie mojej lodówki, przeznaczyłam na ten cel kilka szafek w pracowniczej kuchni. Zgromadziłam tam nie tylko karmę stosowaną przy określonej diecie dla kotów tego wymagających, ale i preparaty na odrobaczenie, przeciw pchłom i kleszczom, witaminy, antybiotyki, pasty lecznicze, probiotyki, krople do oczu, strzykawki, igły. W sumie zbiór specyfików typowy dla małego weterynaryjnego gabinetu. Ania prowadząca fanpejdż Kociej Mamy co rusz przypomina Sympatykom, że zbędne już dla ich pupili lekarstwa można nam przekazać. Jestem zapobiegliwa, oszczędna, gromadzę zasoby, ponieważ są one gwarancją naszej codziennej pracy, ale mimo iż jestem świetnym menadżerem, to nie jestem lekarzem.
Pewnego dnia stwierdziłam, że nadeszła pora, by ktoś kompetentny przejrzał ten dość specyficzny zbiór. Korzystając z okazji “przestoju kociakowego” zaprosiłam doktor Annę z Filemona, by wprowadziła porządek tematyczny i pomogła mi wszystko skatalogować. Nie obyło się bez śmiechu, bowiem co niektóre znaleziska wzbudziły nasze rozbawienie, odkryłyśmy farbę do decoupage, pilling do ciała oraz jakieś witaminy przeznaczone wyłącznie dla ludzi. Próba uporządkowania kociej apteki podejmowana była niejednokrotnie, ale widocznie stosowany klucz klasyfikujący nie był do końca dla mnie czytelny, więc nie umiałam się wśród zasobów odnaleźć. Anna zaordynowała stanowczo: “Masz posegregowane wszystko, zatem układasz tematycznie w szufladach i na półkach: serce, wątroba, trzustka, grzybica, uspokojenie, biegunka, przeciwbólowe itp”.
Z radością rejestruję fakt, że przy pomocy doktor Anny kolejna przestrzeń świeci idealnym porządkiem, a ja już się nie motam ze złości szukając określonego leku. Dziękując za pomoc i obiecuję, iż postaram się ten porządek i ład zachować!