Generalnie wiosna nastraja optymistycznie każdego zjadacza chleba. Zaczynają snuć plany wakacyjne, porządkują rabaty i ogródki, wietrzą szafy, przeglądają pawlacze. Dla mnie każda wiosna jest inna, ale wszystkie łączą te same emocje: niepewność, troska, obawa i lęk przed tym, z czym będę musiała się mierzyć lub walczyć.
Bywam rozdrażniona, zmęczona, niecierpliwa, goniąca zaległości, które jak na złość nie ubywają, ale piętrzą się w tempie, jakbym była niezorganizowana i leniwa. Śpię po kilka godzin, wstaję bladym świtem, pracuję siedem dni w tygodniu i przeważnie nie znam określenia „spokojny weekend”.
To, że informacja jasno mówi, iż działam społecznie od poniedziałku do piątku w godzinach 17:00-20:00, radykalnie mija się z prawdą. Faktem jest, że staram się przyjmować nowych petentów w oznaczonym czasie, ale zawsze decyzje zmieniają okoliczności, które zmuszają mnie do elastyczności.
Ta wiosna przyniosła mi w prezencie inwazję kociąt dotkniętych kocim katarem. Zgodnie z doktryną, koty nie mogą cierpieć, dlatego każdy chory zawsze przyjmowany jest w trybie zielonego światła. Leczymy wszystkie te maluszki, drżąc z niepokoju o to, ile gałek ocznych faktycznie będzie trzeba amputować.
Nie muszę dodawać, jaki budżet się z tym wiąże!
W czasie, gdy opiekunowie łapią młode koty na kastrację, jeśli trafi się łagodny osobnik, ustalamy z karmicielem, kto zapewni mu tymczasowy dom. Zazwyczaj udaje się wypracować konsensus, co w dużej mierze zależy od nastawienia osoby komunikującej się z Fundacją.
Drażni mnie traktowanie z wyższością ludzi pracujących w Kociej Mamie. Nie jesteśmy związani etatem z organizacją ani nie otrzymujemy wsparcia finansowego z budżetu miasta. Nie działamy jak patrol czy służba mundurowa, ale jako grupa ludzi dobrej woli, posiadająca wiedzę, doświadczenie oraz osiągnięcia. Każde zgłoszenie możemy przyjąć i skutecznie zarządzać, pod warunkiem zachowania kulturalnego podejścia.
Młody czy dorosły łagodny kot odłowiony w czasie akcji, to prawdę mówiąc żaden kłopot. Wcześniej czy później znajdzie fajny dom.
Najtrudniejsze są zawsze sytuacje, kiedy złapana na zabieg kotka nagle zaczyna rodzić.
Karmiciel musi podjąć decyzję, jak postąpić. Z jednej strony należy uszanować nowo narodzone życie, ale z drugiej strony istnieje świadomość konieczności zabezpieczenia rodziny na osiem tygodni. Nie jest to moja rola oceniać zakończenie tej sytuacji. Wiem, jak od zawsze postępuję ja.
Schemat jest zawsze taki sam. Generalnie tego typu sytuacje mają miejsce w lecznicach biorących udział w miejskich akcjach. Opiekunowie często łapią kotki w zbyt późnym stadium ciąży. Mają świadomość możliwości sterylizacji aborcyjnej, którą wybieramy również w początkowej fazie ciąży. Jednak, gdy już maluszki się pojawią, zgodnie z panującym zwyczajem, otaczamy je opieką.
Kilka dni temu szefowa jednej z klinik, która jest silnie związana z Kocią Mamą, zadzwoniła z zapytaniem o wytyczne, ponieważ kotka przywieziona na kastrację wcześniej była uprzejma rozpocząć poród.
– Nic, czekamy aż skończy, a ja przygotuję dom – uspokoiłam dając wsparcie.
– Pani Izo, a co, jeśli będzie ich pięć, na razie są trzy…?
– Trudno, damy radę, nawet jak urodzi się sześć.
Młoda, drobna koteczka rodziła ponad dobę, przy ostatnich dwóch pomogła jej techniczka. Otrzymałam kontakt do opiekunki, która nie była mi wcześniej znana i zapytałam, czy pożyczy mi kotkę na osiem tygodni.
Pożyczanie kotów to moja specjalność. Pożyczałam je od każdego, ściągając do domu.
Dziewczyna była w szoku, że Fundacja sama wyszła z inicjatywą. Tłumaczyła, że też nie chciała uśpić maluszków, ale nie miała pomysłu ani możliwości, jak zapewnić im opiekę.
Kociaki przyszły na świat 13 czerwca. Przynajmniej jeden miot środowiskowy ma dokładnie określony czas urodzenia. Kotkę nazwałam Kachna, tradycyjnie ochrzciłam maluszki, a potem okazało się, że decyzja ta była wypadkową mojej dziwnej intuicji. Dziewczyna, która złapała kotkę na zabieg oraz pomagająca przy porodzie techniczka, obie mają to samo imię – Katarzyna!
Maryla cała w skowronkach przyjęła na odchowanie pakiet maluszków, więc przez osiem tygodni będzie miała bezpłatne, cudownie interesujące kino domowe!
Po raz kolejny przypominam dobitnie, że to Państwo są odpowiedzialni za emocjonalną stronę dialogu z Fundacją! To Wy kontaktujecie się z nami w przeróżnych kwestiach. Naszą intencją jest konstruktywna pomoc, jednak nie zgodzimy się na narzucanie woli czy swoich pomysłów. Wolontariat to nie płatna praca. Będąc szefową Kociej Mamy, mam jedno najważniejsze zadanie: ratować koty i pomagać opiekunom w zwalczaniu kocich problemów. Jednak nie mogę przyzwolić na traktowanie wolontariuszy bez szacunku, naruszanie ich prywatności ani ograniczanie ich prawa do bycia z rodziną czy odpoczynku.
Pracują oni od wielu lat systematycznie według wypracowanego i sprawdzonego klucza. Dają pozytywne rezultaty, więc nie widzę sensu w ich zmianie dla jednej okazjonalnie zgłaszającej się osoby.
Fundacja to nie prywatny folwark pańszczyźniany. Tutaj wszyscy znają swoje miejsce, swoją rolę, a decyzje podejmowane są po naradzie z osobami, które bezpośrednio dotyczy zgłaszana interwencja, oprócz tych finansowych. Nie pytam menadżerki o przyjęcie kota na dom tymczasowy, ponieważ nie taka jest jej w Fundacji rola. Nie dyskutuję z Anią czy Natalią, które prowadzą kocie ochronki, o cenie weterynaryjnego mleka, bo one mają inne zadania. Podział ról jest adekwatny do umiejętności oraz predyspozycji, dlatego od lat zajmuję się sprowadzaniem niegrzecznych na ziemię.
Kachna, Osa, Pszczoła, Mucha oraz Trzmiel, Komar i Motyl mieszkają sobie pod czujnym okiem wolontariuszki. Jak znam życie, godziny całe spędza monitorując, czy aby wszystko jest w porządku. Wiem, że nie raz przeżyję jej panikę, tak zawsze się dzieje, kiedy w stadzie jest mały charłacz. Jednak trzymamy wszyscy kciuki za dzielną mamę i słodkie maluszki. Dziękuję z całego serca, że opiekunka kotki matki też się na rzecz Fundacji jej zrzekła. Po informacji, jak była dzielna, ile się namęczyła, by powić maluszki, nie zdecydowałabym się oddać ją ponownie w środowisko, dlatego za jakiś czas szukać domu będzie cały pakiet, matula też.