To ja nadałam jej imię.
I z takim ją pożegnam.
Chipa nie miała, więc jest ofiarą jakiejś domowej pseudohodowli.
Wycieńczona, umarła na rzęsistka, nasze podejrzenia potwierdziły szczegółowe analizy. Wynik analizy przyszedł już po śmierci kotki.
Szukałyśmy przyczyny trochę po omacku i może jest to średnia pociecha, ale jeśli Los znowu sprezentuje takiego kota Fundacji, wiemy w jakim kierunku farmakologicznie iść.
Jeszcze jedna głupia niepotrzebna śmierć. Jeszcze jeden udręczony przez człowieka kot.
Jeszcze jeden spełniony z ciężkim sercem obowiązek: To ja, Iza, szefowa Kociej, dziękuję, że Ją pani przywiozła, tyle dobrego, że nie konała pod płotem… Odeszła o piątej nad ranem, usnęła w inkubatorze. Marna to pociecha, ale naprawdę miała super opiekę…
Łzy, łzy, łzy…