Pierwszy raz świętowaliśmy urodziny Fundacji, gdy obchodziła swoje pięciolecie. Wcześniejsze jubileusze mijały po cichu, bez większej pompy czy szczególnych uroczystości. Z biegiem lat KotoMania wpisała się jednak na stałe w tradycję Kociej Mamy, a zgodnie z naszym zwyczajem, każdego roku wzbogacałyśmy to wydarzenie o nowe elementy i pomysły.
Od samego początku organizowałyśmy plebiscyt na Kotomana Roku, jednak z czasem zrezygnowałyśmy z ogłaszania podczas gali konkursów o kociej tematyce. Powodem były nieprzyjemne sytuacje – rodzice dzieci, które nie zdobyły upragnionych nagród, zamiast cieszyć się z wyróżnień przygotowanych przez Fundację, składali zażalenia na decyzje jury, kwestionując podział nagród.
Zachowania dorosłych osób nie wymagają szczególnego komentarza, ale z pewnością takie awantury nie sprzyjają atmosferze świętowania. Bez żalu więc usunęłam konkursy z programu naszych urodzinowych imprez.
Zamiast konkursów, podczas urodzin Fundacji wprowadzono coroczne wystawy prac dzieci z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki, a w kolejnych latach również Stypendium im. Pitusia – wyjątkowego kota, które tradycyjnie wręczane jest podopiecznym jednej z klinik ratujących dzieci.
Stałym punktem uroczystości stała się również ceremonia wręczania dyplomów uznania, nagród „Wtop” oraz specjalnych prezentów od szefowej, które trafiają do wolontariuszy i osób szczególnie zaangażowanych w działalność Fundacji.
Miejsca organizacji wydarzenia zmieniały się każdego roku. Wybierano różne przestrzenie w Łodzi, zawsze takie, które tematycznie wpisywały się w kocią branżę. Przez lata byłyśmy wierne tej tradycji, schematom, regułom i zasadom.
Sprawdzonych działań, które w przeszłości okazały się skuteczne, warto kontynuować, zwłaszcza jeśli nie wprowadzają one żadnych konfliktów. Jednak miniony rok był dla mnie trudny – zarówno prywatnie, jak i fundacyjnie. Zajęta wieloma ważnymi problemami, nie miałam spokoju, by skupić się na przygotowaniach do nadchodzącej KotoManii. Choć niektóre elementy Gali są stałe, a nasi wolontariusze, weterynarze i przyjaciele zawsze pojawiają się na wydarzeniu, w mojej głowie zaświtał pomysł: Dość już miałaś zamieszania, nerwów i przykrości w ubiegłym roku! Masz świetny zespół, scenariusz ułoży się sam, a punkty programu odhaczą się w odpowiednim czasie. Może warto skorzystać z pomocy firmy, która na tym polu sprawdziła się perfekcyjnie?
Zbliżał się koniec roku, a ja nawet nie zastanawiałam się nad wyborem odpowiedniego lokalu. Zdecydowałam się działać spontanicznie. Pierwszy pomysł zawsze jest najlepszy, trzeba działać na świeżo.
Zadzwoniłam do Agi:
- Aga, macie wolny termin 8 lutego w lokalu Pod Siedem Dwa?
Po drugiej stronie zapadła cisza. Aga, jak zawsze, zaskoczyła mnie swoją bystrością.
- Ale pani Izo, wy nie bawicie się dwa razy w tym samym lokalu… – Aga, jeszcze nie mogąc uwierzyć, chyba nie mogła się powstrzymać od lekkiego zdziwienia. Może nawet szczypała się w rękę, by upewnić się, że to na pewno prawda.
- Generalnie nie bawimy się, ale tym razem idę na łatwiznę. Wasza firma sprawdziła się świetnie, catering był przepyszny, obsługa sprawna, atmosfera cudowna. Wszyscy wspominają ją bardzo pozytywnie.
- Ale było ciasno… Tyle gości pani zaprosiła, że siedzieli blisko siebie, jakby w kocim gnieździe!
- Nie chodzi o komfort, a o bycie razem. Tańczyć nikt nie będzie, przecież to kolacja z elementami kabaretowymi – nie dam się zbić z tropu!
- Agnieszko, decyzja podjęta. Na osłodę powiem, że będzie o 10 osób mniej niż poprzednio.
Usłyszałam tylko „uf” w odpowiedzi. Rozumiem ją doskonale – jest perfekcyjna w swojej pracy, którą wykonuje z pasją, i chce, by wszystko było na 200% normy.
- A catering? Kiedy się spotkamy, by ustalić menu?
- Nie ma takiej potrzeby. Określę ci budżet i działaj. Nie będę cię pouczać – to w końcu ty jesteś specjalistką!
- Dobrze, więc potrawy będą niespodzianką nie tylko dla gości, ale także dla pani.
- Cieszy mnie ta decyzja. Powiem tylko, co należy pominąć.
W ten sposób sprawiłam Firmie Gruszeczki ogromną radość i wróciłam na świętowanie w ich gościnne, szalenie przyjazne progi. Co więcej, z tej decyzji cieszy się także cała Fundacja. Każdy wspomina tamto wydarzenie jako jedną z najmilszych wspólnych kolacji urodzinowych.