Od kilku lat Fundacja otrzymuje taki sam prezent. Pora w sumie też jest stała: Wielkanoc, Gwiazdka albo urodziny Kociej Mamy.
Nie kapryszę, nie narzekam , nie wzruszam nonszalancko ramionami, że znowu prezent monotematyczny. W chwili, kiedy wjeżdża na podwórko ogromna ciężarówka, nie zastanawiam się kto ułoży i przeniesie stos karmy, tylko zadaję konkretne pytanie: ile tym razem?
Im więcej tym lepiej, bo filozofia jest następująca: jak mam karmę, pieniądze mogę przesunąć na operacje, mogę wesprzeć niezrzeszonych karmicieli, tych, którzy są rekomendowani przez wolontariuszki działające w kontakcie i Annę wypożyczającą sprzęt, ludzi, którzy wspierają swoją pracą Fundację – szyją rękodzieło, przekazują fanty, pomagają z transportem i mają pod opieką stadko wolno żyjących. Przy Kociej Mamie wielu się używi, bowiem doceniam każdą, nawet najdrobniejszą pomoc.
Dzięki sumiennej, wieloletniej pracy, przejrzystości decyzji, a co najważniejsze – ich konsekwencji, Kocia Mama osiągnęła na tyle mocną pozycję, iż stała się autorytetem i to nie tylko w kocim temacie.
Jesteśmy synonimem dobrej solidnej roboty w każdym aspekcie działania organizacji. Dotyczy to DT, dziewcząt pracujących w kontakcie, eduktorek, rękodzielniczek i całej gromady wolontariuszy, którzy niezwykle poważnie traktują pełniony wolontariat.
Tym bardziej jestem szczęśliwa, że to coroczne wsparcie przekazuje Kociej Mamie NIK, instytucja, której najważniejszym zadaniem jest kontrolowanie firm pracujących na terenie kraju.
Ta pomoc ma ogromne znaczenie nie tylko dla kotów. Dla mnie, zarządzającej Fundacją, to przede wszystkim dowód, że nasza praca jest obserwowana, doceniana, szanowana i wspierana.