Tak to już jest, kiedy przyjmuje się koty mocno dojrzałe, zamiast adopcji generuje się środki na leczenie.
To już kolejny kot, którego wieku nikt nie jest w stanie dokładnie określić. Równie dobrze może mieć 10, 12, jak i 16.
Kiedy starszy samotny człowiek choruje, rzadko kiedy troszczy się o swoje zwierzę. Rodzina także nie kwapi się, by nawet delikatnie się zainteresować i raz na jakiś czas pokazać u weterynarza. Te koty latami trwale źle zaopiekowane, jakimś dziwnym trafem znajdują drogę do Kociej Mamy. I efekt jest zawsze taki sam, kosztuje adekwatnie do zaniedbań. Pamiętam pewną scenkę, gdy opiekun zwierzaka pyta weterynarza, jak długo jeszcze potrwa proces leczenia. Nie było wyraźnej odpowiedzi, tylko padło filozoficzne stwierdzenie: 6 lat zwierzę było nieleczone, a teraz pani oczekuje szybkiej naprawy, proces odwrotny też może tyle trwać, proszę nie liczyć na szybki sukces.
Znam weterynarza i mam świadomość, że nawet święty postawiony w obliczu, nie wiem czy bardziej głupoty, indolencji czy wiedzy jak bardzo zawinił, może stracić opanowanie i być lekko, a nawet dość mocno nieprzyjemny.
Codziennie spotykamy się z wymówkami. Praca, dom, dzieci, dwa etaty, godziny nadliczbowe, zajęcia dodatkowe pociech. I finalnie cierpi kot. Ponawiam apel, szczególnie do osób o określonym peselu i na dodatek samotnych. Nie bierzcie pod swój dach żadnych zwierząt. Doskonale zdaję sobie sprawę, że choroba i śmierć to nieplanowane zdarzenia. Jednak nawet statystyki potwierdzają tezę, że młodszy osobnik, w każdym gatunku, ma zawsze większe szanse, nawet na walkę.
Kwitując. Zosia generuje nieustannie koszty.
Problem z domem stałym nie istnieje, ma zapewnione ciepłe, kochające miejsce na resztę dni.
Ja na głowie mam permanentny wydatek. Przez kilka tygodni walczyliśmy z tarczycą: testy, badania, morfologia, stosowna karma. W perspektywie sanacja zębów, ale najpierw konieczny porządek z pęcherzem, bo teraz, mimo iż nie opuszcza domu, to zafundowała sobie i opiekunom atrakcje w postaci infekcji owego pęcherza.
Kolejna dochodzi dieta, konieczność jeszcze diagnostyki. I właśnie tak lecą w górę faktury.
Stabilizacja tarczycy, eliminacja zapalenie pęcherza nie gwarantuje, że za czas jakiś ponownie będę pisała aukcję. Te stare koty, to worki bez dna.
Latami zapuszczane zdrowotnie stwarzają sytuacje, kiedy nieustannie wydaję na leczenie pieniądze z niewiadomym efektem. Uśpić nie zdecyduje się ani ja, ani weterynarz, bowiem nie ma dość mocnych wskazań. Samo tylko „utykanie” na zdrowiu nie wystarczy, by wydać decyzję o eutanazji. Wszyscy znamy przysłowie „stare drzewo skrzypi”, więc u kotów również zdarzają się, szczególnie u tych z grupy geriatrycznej, fantastycznie pomysłowe chorobowe przypadki. W przypadku Zosi nie mam budujących nadziei na koniec wymyślania. Przypomina stary zegarek, który leżał zapomniany przez wiele lat, a kiedy zegarmistrz zaczął naprawiać, usuwa defekty w jednym mechanizmie za drugim i tak do momentu aż cały skomplikowany zespół trybików odświeży, naoliwi, poprawi.
Wspierającym Zosię w poprzedniej aukcji, kiedy prosiłam o pomoc w leczeniu tarczycy, pragnę podzielić się dobrą nowiną. Jest szalony postęp. Kuracja przyniosła nadspodziewanie, bardzo dobre rezultaty, teraz podejmujemy walkę z zapaleniem pęcherza.