Kiedy zakłada się organizację automatycznie trzeba mieć świadomość, że traci się prywatność i anonimowość i nawet jak się nie chce, staje się osobą publiczną. Jest to sytuacja niezwykle trudna i kłopotliwa, bowiem trzeba niezwykle uważać na wszelkie publikacje na portalach społecznościowych, nie tylko wiążące się bezpośrednio z prowadzoną działalnością, ale też życiem prywatnym, rodzinnym czy zawodowym. Bycie osobą publiczną rozpoznawalną niesie dużo satysfakcji, ale także przykrości, więc do tej roli niestety nadaje się wyłącznie osoba o megamocnym charakterze, taka, której nikt nie jest w stanie odebrać niezależności i niezawisłości decyzyjnej.
Jako szefowa Fundacji Kocia Mama jestem czytelna i szalenie przewidywalna. Zawsze na początku każdej współpracy przed wejściem w nowy projekt jasno i precyzyjnie określam warunki i skalę współpracy. Umiem to, czego z różnych przyczyn i powodów nie potrafią inni, nawet jeśli miałabym jakiś profit utracić, nie wejdę w żadną przestrzeń, której z głębi serca nie popieram. Nigdy też nie byłam układowo poprawna, dlatego nie od wszystkich mediów przyjmuje zaproszenia. Wprost, jak to zawsze czynię, wyjaśniam: Nigdy nie mam wywiadów „ustawianych”, czyli nie korzystam z przygotowanej wcześniej kartki, by poruszać tylko te tematy, które są łatwe, miłe i wygodne Bycie szefową organizacji dedykowanej środowiskowym to niebywale odpowiedzialna rola. Moim obowiązkiem nie są rutynowe kilkugodzinne dyżury, a w sumie nieustanna dyspozycyjność. Skala problemów, z którymi borykam się każdego dnia jest szeroka, od prostych próśb o pomoc adopcyjną lub leczenie do takich, które dosłownie i w przenośni spędzają mi sen z powiek.
Ostatnie dni w jakich przyszło nam żyć, walczących o niepodległość zmuszają do heroizmu o jaki nawet siebie nie podejrzewali, nas chcącym im dodać otuchy aktywizują dosłownie na wszystkich płaszczyznach życia.
Niezwykła i natychmiastowa aktywność i zaangażowanie Kociej Mamy w niesieniu pomocy walczącej Ukrainie została dostrzeżona i zauważona nie tylko przez naszych Sympatyków i Przyjaciół, ale i polityków, urzędników, dziennikarzy.
Pewnego dnia odezwała się do mnie Iza, dziennikarka z Radio Łódź.
– Czy uda się nam spotkać? Widzę, że jest pani niesamowicie zajęta, ale to w jaki sposób Fundacja reaguje na agresję skierowaną przeciwko niewinnym ludziom wyróżnia Kocią Mamę na forum innych prozwierzęcych organizacji. Nie jesteście organem administracji rządowej, a jest was dosłownie wszędzie pełno z akcjami pomocowymi, transporty humanitarne dedykowane pogranicznikom, walczącym lekarzom, żołnierzom, ludności cywilnej, zwierzętom! Z całego serca gratuluję, jesteście niesamowite! Chciałabym zaprosić, by o tym wszystkim porozmawiać szerzej.
Nie musiała prosić, zgodziłam się momentalnie. Iza nie oczekuje od mnie poprawności, a prawdy i rzetelnej, bezstronnej oceny tego, co robimy i jaką ideą się kierujemy.
To, że Fundacja powstała by działać w obszarze zwierząt – wyjaśniałam podczas wywiadu- to fakt niezmienny i ten priorytet zawsze zostanie zachowany, jednak tylko skostniała organizacja nie ewoluuje, a my już działamy ponad 14 lat, dlatego kilka lat temu podjęłam decyzję o nowelizacji statutu, by wejść w przestrzeń pomocy dzieciom i ludziom, czyli uprawomocniły się faktyczne wieloletnie aktywności, bowiem szkołą przyszpitalną przy Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki opiekujemy się od ponad 18 lat, a dość regularnie prowadzone były projekty dedykowane małym szpitalnym podopiecznym. Fundacja jest czytelna w każdym łódzkim szpitalu, bowiem w każdym jest osoba, dla której z naszej intencji były sterylizowane koty.
Sytuacja i okoliczności wynikające z prowadzonej wojny obrończej nas kobiety Fundacji tylko rozwścieczyły i ta niebywała aktywność jest wypadkową naszych emocji. Cechą charakterystyczną moich wszystkich Wolontariuszy jest szalona empatia i szacunek do każdej formy życia. W czasie, kiedy bestialsko mordowane są niewinne dzieci, starcy, kobiety my możemy tylko poprzez pomoc rzeczową ich naród wspierać. Zorganizowałyśmy sześć wypraw ze wsparciem, ale i nie zapominamy o uchodźcach. Dzięki udziałowi w akcji niemarnowania żywności przekazujemy jedzenie do hostelu dla kobiet i dzieci w Zgierzu, przebywa w nim około 250 Ukrainek z dziećmi i staruszkami, do 16 rodzin zamieszkujących hotel na terenie stadionu Orła, ośrodkowi przy ulicy Wschodniej, gdzie mieści się Fundacja Wspieramy Ukrainę Razem, przez który to dziennie przewija się prawie 100 potrzebujących, ponadto nie zapominamy o Wolontariuszach Fundacji, ale także opiekujemy się poprzez moje indywidualne kontakty prywatne przekazując żywność 40 ukraińskim rodzinom.
Pomagamy jak tylko możemy, ale obecność Ani w studio jest dowodem na fakt jak ogromną uwagę przykładamy do publikacji danych i efektów naszego codziennego działania. Mnogość ilości prowadzonych jednocześnie projektów i interwencji powoduje, że przeciętny obserwator pracy czasem nie mając stosownej wiedzy czuje się zagubiony przyjmując informacje kompletnie niemające żadnej spójności z branżą kocią. Rola Ani, Kasi i Agnieszki, czyli Wolontariuszek prowadzących portale społecznościowe polega na umiejętnej i przejrzystej informacji odnośnie podejmowanych działań czy decyzji.
– To, że Fundacja zawsze była prekursorem i inicjatorem przeobrażeń systemowych zmierzających do unowocześnienia pracy społecznej, to prawdę mówiąc, przez te lata znajomości zdążyłam się przyzwyczaić – z uznaniem stwierdziła dziennikarka – ale postawa Kociej Mamy w obecnej sytuacji, zaskoczyła mnie, zadziwiła. Zawsze miałam do was szalony sentyment, ale teraz do tych uczuć doszedł jeszcze ogromny szacunek, udało się pani zmontować naprawdę wyjątkowy zespół!
Miałyśmy być moment, rozmawiałyśmy ponad godzinę. Ania opowiadała o kuluarach swojej pracy, o komunikacji, o odciążaniu mnie zadaniowo, o atmosferze, o planach, o ile w obecnej sytuacji można jeszcze takowe snuć.
Zaskoczenie i przerażenie nie odebrało nam siły, wręcz przeciwnie, w proteście, w odpowiedzi na dziejący się koszmar, stanęłyśmy do pomocy i tym samym nie skupiając się wyłącznie na kotach znowu pokazałyśmy jeszcze inną twarz Fundacji Kocia Mama.