Intrygujące zgłoszenie

Wtorek
– Masz chwilę? – zapytała kompletnie niepotrzebnie Maryla. Obie wiemy, że dzwoni w godzinach mojej pracy wyłącznie w nagłych przypadkach.
– Mam. Opowiadaj.
– Kotka czarna siedzi w centrum miasta, na trawniku, prawdopodobnie dzika. Obok jest parking miejskich rowerów i raczej mocno uczęszczany chodnik przy zbiegu ulicy Piotrkowskiej i Sienkiewicza. Zgłaszająca dzwoniła po nasz słynny Patrol Animal, ale odmówili tłumacząc, że interweniują wyłącznie w przypadku zwierząt powypadkowych.
– Jestem pod wrażeniem ich argumentów… – nie odmówiłam sobie maleńkiej złośliwości.
– Pani próbowała kotkę złapać, ale uciekła na pobliską posesję.

Środa
Ania opublikowała na roboczej grupie post z grupy Zaginione- znalezione, w którym powrócił temat czarnej kotki, ale niosący cenną informację. Na bank była to matka co można było wywnioskować po nabrzmiałych sutkach. Mijał kolejny dzień, a kotka nadal pełniła wartę na trawniku nieopodal studzienki kanalizacyjnej. Na grupie odzywały się okoliczni karmiciele sygnalizując, że od kilku lat obserwują wzrost populacji dzikich, czarnych kotów. Sytuacja zmieniała się dynamicznie.

Czwartek
Dzwoni moje „Źródło”
– Ja w sprawie tej kotki. W studzience są małe kociaki. Jest ich 5 lub 6.

Od lat budowałam sobie bazę sponsorów, darczyńców ale i anonimowych pomocników.
Rekrutują się z różnych warstw społecznych, zawodowych i etnicznych. Łączy ich jedno: miłość do kotów i sympatia do mnie. Jak mogą wspierają mnie w tym trudnym wolontariacie.

Ta wiadomość była zaskakująca, ale skutecznie zmąciła mój spokój. Głowa analizowała informacje. Znając psychikę kotów i ich typowe zachowania, coraz bardziej informacja „Źródła” stawała się wiarygodna.

Piątek
Ranek.
– Melduję, że kotka faktycznie ma wyciągnięte suki, trwa na trawniku. Kompletnie ignoruje zgiełk i hałas. Masz jakiś pomysł?
– Raczej informację, którą muszę sprawdzić – odpowiedziałam – Ale nie wiem kiedy, przedpołudnie mam już zajęte bez możliwości zmiany. Umówione spotkanie edukacyjne w Ksawerowie.

Piątek jest dniem trudnym, bo zaczyna się weekend. Każdy robi dużo wcześniej prywatne plany. Są granice wolontariatu i staram się je respektować przynajmniej na linii wolontariuszka – ja, w drugą stronę schemat tak nie działa, bowiem są decyzje należące wyłącznie w gestii szefowej.

Gosia zjawiła się z dość znacznym opóźnieniem.
– Masz wolne, odpoczywaj! – zarządziłam odbierając ostatnią torbę karmy.
– Może jednak pojedziemy zobaczyć tę niecodzienną sytuację?
Znałam jej plany, których nie chciałam zaburzać.
– Doceniam gotowość, dziękuję. Ania blisko pracuje, ją poproszę.

Ale coś mną szarpało, nie dawało spokoju. Dzika kotka w centrum miasta.
– Maryla, dzwoń po Pawła, mamy kurs!

Godzina 17.30
Piątkowe zakupowe apogeum. Ludzie, rowery, hałas w tym otoczeniu bytuje kotka. Kompletnie wyluzowana.
Nachyliłam się nad studzienką, i poczułam zapach kotów.

„Dzień dobry, Iza Milińska szefowa Fundacji Kocia Mama, proszę o wsparcie patrolu straży miejskiej, małe kocięta są uwięzione w studzience kanalizacyjnej bez państwa interwencji wodociągi nie przyjmą zgłoszenia.”
Nie dałam się zbyć. Nie jestem arogantką, nie działam po omacku, od kliku dni obserwuję rozwój sytuacji, analizuję informacje więc jestem pewna, że kociaki mieszkają w tym kanale. Jak się tam dostały i z jakiego powodu dowiemy się kiedy wejdziemy do kanału.

– Pani jest szalona!
– Zapewniam, że nie wymyślam sensacji i trzeźwo okiem kociary oceniam sytuację. Proszę o pomoc…
Resztę rozmowy zna tylko Paweł i Naczelnik Staży.

Patrol pojawił się w ciągu kwadransa, moment wcześniej dołączyła do ekipy ratunkowej Ania.
Panowie z ZWiKu przybyli kilka chwil po zgłoszeniu. Kiedy złapali pierwszego kociego dzieciaka o słuszności podjęcia interwencji nikt już nie miał najmniejszych wątpliwości.

Mieszkało ich pięć. Trzy kociczki i dwa kocurki. Wszystkie czarne z białymi akcentami, wszystkie syczące ale zbyt małe, by matka uznała, że może je wyprowadzić. To był ostatni moment na ich socjalizację.

Akcja trwała do niedzielnego ranka, kiedy to panowie z ekipy ciepłowniczej odłowili ostatnie oporne kociątko.

Po małym śledztwie Reni, po zapoznaniu się z informacjami lokalnych kociarzy, zagadka kotki została rozwiązana. Od kilku lat jest widywana w tym rejonie w porze, kiedy małe koty się rodzą.
Zrobiła sobie gniazdo w bezpiecznej przestrzeni. Wyprowadzała kocięta, kiedy były na tyle duże i samodzielne, by mogły spokojnie bytować obok ludzi.

Pracownicy parkingu z niepokojem rejestrowali, że każdej wiosny ich stadko się powiększa.
Remont trwający w budynku obok umożliwił kotce zbudowanie gniazda w miejscu, do którego dotrzeć mogą wyłącznie pracownicy określonych zawodów zjawiający się w podziemnych korytarzach przeważnie z powodu awarii.

Część pierwsza została wykonana, przed nami krok drugi kompleksowa sterylizacja populacji, która dzięki czarnej kotce dość znacząco wzrosła. Wnioskując po zgłoszeniach, dzieci rodzą już córki naszej czarnej bohaterki.

Teren do odłowu trudny, nie wiem jak spiąć pracę logistycznie, jak zjednać w zgodnym działaniu opiekunów kotów. Najważniejsza na tę chwilę jest świadomość, iż wyjaśniona została tajemnica, a maluchy są zabezpieczone.