Klasyka prawie.
Działka rekreacyjna ponad 100 km od Łodzi, na niej korzystają z uroków wakacji znajomi pewnego Pana, który od lat bardzo aktywnie pomaga Fundacji.
Po raz kolejny spotykają tą samą wiejską kotkę, znowu biegnie za Nią stado kocich wyrostków.
Opiekunka w wieku bardziej niż dojrzałym, wszyscy myślą o tym samym: co będzie z kocią rodzinką jak letnicy opuszczą działki? Kto postawi miskę, kiedy Pani zabraknie?
Padło to pytanie, czy Fundacja przyjmie?
Nie mogłam odmówić mimo wiedzy skąd przybędą koty. Skoro odmówiła lokalna organizacja, skoro wszyscy odwrócili głowy wymyślając dziwne argumenty, poprosiłam o symboliczne wsparcie i pomoc w transporcie. Resztę działań przyjmując na barki Fundacji.
Jak zwykle w przypadku kocich laików, małe kocięta okazały się młodzikami, które gotowe były do zabiegów. Matka i dwie córki przeszły sterylizację bez powikłań, u kocurków w trzeciej dobie pojawiła się woda w płucach.
Nie taki scenariusz planowaliśmy przyjmując kocią rodzinkę. Zawsze jest smutno, gdy odchodzą koty , ale trzeba pamiętać o jednym, choć marna to pociecha: odeszły w godnych warunkach do końca przebywając pod troskliwą opieką.
Efekt pomocy kotom środowiskowym z reguły jest szaloną niewiadomą. Nigdy nie wiemy kiedy, jakie czynniki i zbiegi sprawią, że FIP się uaktywni.
Burek i Murek, łagodne dwa przecudne buraski dołączyły do stadka naszych kociaków żyjących sobie już beztrosko za Tęczowym Mostem. Ta śmierć sprawiła ogromną przykrość szczególnie grupie ich ratowników, ale musimy mieć świadomość, że nasza społeczna praca składa się z radości, ale i czasem smutków.