inspiracje

Doprawdy jestem szalenie wdzięczna za motywujące i niezwykle zachęcające do pracy inspiracje, co w tym bardzo nudnym sezonie ogórkowym jest w zasadzie miodem na moje serce. W fundacji nic się zasadniczo nie dzieje. Wolontariuszki zgłaszają, kiedy która planuje urlopowy wyjazd, a ja, mając świadomość, że do jej kotów ktoś będzie zaglądał, staram się wydać te „nadliczbowe”, żeby tymczasowym opiekunom nie czynić dodatkowego kłopotu.

Tak jest rozsądniej i wygodniej, a przede wszystkim z większym komfortem dla wolontariuszek. Znając kapryśne życie i nawet miłe niespodzianki, wolę wyeliminować sytuacje, kiedy akurat pod czyjąś nieobecność, chętny stawi się po kota. Dla mnie i dotychczasowej opiekunki nie byłaby to sytuacja komfortowa. Ja nie znam kota z autopsji, tylko z opowieści. Odmówić zgłaszającemu się po dojrzałego kota to zachowanie raczej słabe i dość nieodpowiedzialne. Z reguły w chwili, kiedy ktoś podejmuje decyzję życia, chce natychmiast przywlec futro do domu, a ja doskonale to rozumiem.

Prosić, by czekał tydzień czy dwa to też raczej niedorzeczna sugestia. Wydać kota przy pomocy opiekunki zastępczej, kompletnie wykluczam. Na szczęście, totalnie odmiennie niż u innych, nie mam problemu nawet w sezonie, kiedy inni jojczą, że zalegają im małe kolorowe kociaki, wydawać kocią młodzież.
Nie ma rutyny w naszym zachowaniu, ale jest systematyczna praca, więc chcemy czy nie, finalnie proces nieustannie się toczy.

Od czasu do czasu, kiedy wpada mi jakiś post w oczy, zaglądam na grupę Znalezione- zaginione. Ideą, jak kiedyś na Forum Miau, była pomoc dla kociarzy a jaką przeszła społeczność metamorfozę? Powiem wprost, zęby bolą, jak się te wpisy czyta! Hejt, jad, szykany, każdy pretekst dobry, by biednego delikwenta wbić w ziemię, obśmiać, wyzwać i dokuczyć.
Najbardziej lubię śledzić posty proszące o pomoc, kiedy jakiś kompletny laik zgłasza konieczność zaopiekowania się kociakami lub starym kotem.

Wtedy to dopiero zaczyna się fantastyczny, przez nikogo niecenzurowany festiwal zazdrości, nienawiści, fanatycznej obłudy.
Jeden post, a pod nim setki wpisów, nie żeby z konkretną ofertą pomocy, nie ma tak dobrze. Nikt nie pisze konstruktywnie, jak to my mamy w zwyczaju: Proszę złapać kocięta, najlepiej z matką, przygotujemy lecznicę – tu podana jest nazwa, proszę o nazwisko osoby przekazującej, żeby potwierdzić lekarzom, że akcję nadzoruje i sponsoruje Kocia Mama, potem pakiet trafi pod opiekę domu tymczasowego i wskazujemy konkretną wolontariuszkę. Prosto, zwięźle, bo w przypadku tak typowej interwencji nie ma co problemów rzeźbić! Tak by było u nas, a jak jest na grupie?

Włosy dęba stają, kiedy się to czyta! Przepychają się w postach tasiemcowych, snują opowieści, jak ma przebiegać akcja łapania, najlepiej w nocy! Sugerują jakieś blokady ulicy, jakby do złapania nie były ciapowate małe smarki, a przynajmniej groźne tygrysy. Przy okazji padają wskazania, której to organizacji pakiet przekazać. Bardzo się cieszę, że w tym rankingu nie pojawia się Kocia Mama, bo raczej trudna byłaby z nami nocna komunikacja!

Żeby złapać maluchy, uprzedzamy ich opiekunów albo osoby je monitorujące, prosimy o asystę, bierzemy łapkę, kontenery i bez pisania głupot na forum, jedziemy i wykonujemy. Niepotrzebne są nam laurki czy samouwielbiające wpisy. Jest potrzeba, działamy, a się nie rozmywamy.
Najbardziej lubię końcowe posty, kiedy już wszystko opiszą działaczki z pietyzmem, oplują bez opamiętania kilku swoich wyimaginowanych wrogów, kiedy podbiją sobie bębenek sukcesów, zaplanują punkt po punkcie, przy okazji pochwalą się dorobkiem w kocim działaniu, cała para idzie w gwizdek, bo wszystko dziwnie rozbija się o brak wolnego tymczasu! Nagle są domy zapakowane, urlopy zaplanowane, nagle się pojawiają jakieś choroby albo inne niesprzyjające okazje!
A u nas wręcz przeciwnie, nie raz Paulina, Danuta czy Anna, zanim zapytały, złapały. I jakoś świat się nie zawalił, fundacja nie upadła i nikt nie pękał z dumy, jaki jest cudny. Świat nie wstrzymał z uznania oddechu, bo nie dokonało się w sumie nic nadzwyczajnego!

Dystansu życzę! Wszystkim, bo jak widzę, lata płyną faktycznie, dobrze i dokładnie je wszyscy liczą, a nadal są osoby, które swoje kocie działanie zamykają w bańce mydlanej oderwanej od rzeczywistości, zapominając o fakcie, że niestety sprawczo daleko im do dobrych rezultatów.