Kiedy patrzę na moją fundację, automatycznie pojawia mi się uśmiech na twarzy. Niecodzienną społeczność tworzy zbieranina osobowości przedziwnych, z reguły buntowników, którzy z trudem akceptowali sytuacje nie do końca dla nich zrozumiałe i jakoś zbyt długo w gęstej, ciężkiej atmosferze nie mogli zagrzać miejsca. Kiedy trafili jakimś cudem do Kociej Mamy, tradycyjnie dostali szansę na wypracowanie własnej idei wolontariatu. Zbyt ekspansywni, ale i ci zbyt pasywni, odpadli z gromady. Dusiła ich przede wszystkim atmosfera i chyba najbardziej zjawisko przynależenia do innego rodzaju organizacji. Nie pracujemy w tradycyjnym trybie, nie ma zebrań, motywujących mitingów czy śrubowania wyników. Wolno, ale rytmicznie i według naszych sezonów i cykli, toczy się nasze kocie życie.
Paradoksem, niejednym zresztą, jest fakt, że schronienie, uznanie i satysfakcję mają wolontariusze, których nie chciały inne organizacje. Alergia na kocią sierść czy brak możliwości do bycia domem tymczasowym, nie przekreślają w żaden sposób prawa do bycia wolontariuszem. Jest wielu, którzy z przeróżnych przyczyn, ograniczeń i powodów, nie mogą spełnić czasem nawet swoich marzeń o prowadzeniu kociego przedszkola czy żłobka. Skoro jednak jest chęć, jest wola oraz potrzeba pracy społecznej, to zawsze jakieś zadanie, przekuwające się na spełnienie i satysfakcję, po rozmowie, wolontariuszowi wynajdę. Wszystkie problemy można rozwiązać, warunkiem jest oczywiście szczera rozmowa.
Iwonka dołączyła do Kociej Mamy kilka lat temu, od razu stanęła do działania jako menadżer.
Praca daje jej wiele radości, ale również sprawia, że ja mam większe pole do popisu w globalnym pomaganiu.
Sens funkcjonowania każdej fundacji jest o wiele głębszy niż postrzega to laik. Fundacja nie funduje właścicielom karmy czy opłaty za leczenie ich świadomie przyjętych pod dach zwierząt. Każdy dorosły człowiek za swoje zwierzaki ponosi całkowitą odpowiedzialność.
Fundacja natomiast powinna, oprócz dbania o interesy i dobrostan przygarniętych na pokład zwierząt, troszczyć się także o koty, będące pod nadzorem karmicieli z nią związanych.
Fundacja nie jest zamkniętą grupą. To nie jest towarzystwo wzajemnej adoracji, czy grupy ludzi troszczących się wyłącznie o koty, które przygarniają wolontariusze albo ich znajomi, rodzina czy przyjaciele. Fundacja to organizacja, która wspiera tych, którzy są wobec niej lojalni, pomocni, ale i czasem sami potrzebują wsparcia. Często słyszę pytanie, co czynię z karmą, zebraną podczas edukacji, czy z tą, którą otrzymuję od darczyńców.
Część rozdaję!
Wspomagam tych, którzy konsekwentnie, niezawodnie wspierają Kocią Mamę, kiedy istnieje taka konieczność. Raczej staram się, by fundacja była samowystarczalna, ale przecież nikt inny, jak Życie, płata nam nieustannie figle, komplikując odrobinę to, co było dokładnie ustalone. W takich sytuacjach bardzo często z pomocą przychodzą mi właśnie opiekunowie środowiskowych.
Jest stała grupa osób, na której w każdych okolicznościach mogę polegać i to oni są pod fundacyjną opieką.
Społeczność Kociej Mamy tworzą wolontariusze, ale i weterynarze oraz opiekunowie środowiskowych. To mocny zgrany team.
Z akcji za przeprowadzenie edukacji otrzymuję przeróżną karmę. Nie zawsze jestem chętna przekazać ją domom tymczasowym, opiekującym się wrażliwymi kociakami, ale te dzikusy pałaszują ją ze smakiem, więc wspieram karmicieli, odciążając ich budżet.
Darczyńcy starają się przekazać nam takie wsparcie, które faktycznie bardzo mi pomoże ograniczyć wydatki. Nie mam pojęcia, jak Iwonka dotarła do firmy Pet Republic, ale karma, którą nam przekazali, jest znakomitej jakości. Nie dość, że świetnie pakowana, bo saszetkowana, to jeszcze skład ma świetny.
Cieszy mnie, że duże i średnie firmy prywatne nie są skierowane wyłącznie na zysk i wykazują chęć wsparcia działań społecznych, szczególnie tych, działających w trybie non profit.
Często i chętnie oglądamy się na inne kraje. Dajemy za wzór pewne stosowane przez nich rozwiązania. Podróże pomagają poznać i zrozumieć motywy, jakimi się kierują sponsorzy w wyborze firmy czy organizacji, akcji czy kampanii , w której chcą być obecni, ale tylko finansowo.
Sondaż działalności, bilans zysków i start, sukcesów i porażek, to zestawienie pokazuje wyraźnie, czy warto danej organizacji pomóc, czy spisać ją na straty. Na zachodzie od wielu lat panuje moda na wolontariat, u nas jeszcze niestety raczkuje. Widzę zmiany na lepsze, ale tylko w firmach, zarządzanych przez obcy kapitał albo przez właścicieli, działających w nowoczesnym stylu. Kocia Mama lubi pomagać, ale także z radością przyjmuje wszystkie pomocowe prezenty. Te dla kociaków w wieku każdym zawsze są najmilsze sercu. Witamy szczodrą firmę w gronie przyjaciół! Wsparcie zasili kocie, przedszkolne stołówki, a wiemy wszyscy doskonale, jakie apetyty mają rosnące zdrowo dzieci!