hejt

Hejt to nowa, niezwykle modna forma recenzji, komunikacji oraz wypowiedzi, dość często stosowana w obecnych czasach. Opinie, szczególnie te krzywdzące, wypowiadane są bez sensu, bez zastanowienia, przeważnie bez uczciwej oceny sytuacji czy zdarzenia. Ludzie kierują się nie prawdą faktyczną, a swoim wyobrażeniem, naginając wszelkie aspekty tak, by modelować wrażenie na własną korzyść, z premedytacją pomijając najistotniejsze pierwiastki towarzyszące okoliczności. Najbardziej przykre jest to, iż osoby mające kontakt z fundacją, poprzez manipulację starają się wymóc, szczególnie na mnie, wybrane przez siebie decyzje. Nie potrafią przyjąć mojego sprzeciwu.

Szantaż, po który sięgają, ma wiele twarzy, w zależności od inteligencji i pomysłów. Media są najczęściej używaną groźbą, skarga do urzędu pojawia się na drugim miejscu, niekiedy też mają zamiar udać się do jakiejś gazety. Jednak bez żadnego wysiłku, nawet bez konieczności wyjścia z domu, bez opamiętania sięgają po telefon i wylewają bez kultury wymyślone bzdury albo siadają do komputera, wypisując kalumnie i paszkwile, wzbudzające zdziwienie u osób, które fundację doskonale znają, obserwują lub zwyczajnie nie raz zwracały się o pomoc, jeśli konieczna była jakaś kocia interwencja. Często podejmuję temat formy komunikacji, zawsze niezmiennie stojąc na stanowisku, iż nasze potrzeby i emocje musimy odłożyć na drugi plan. To kot i jego dobrostan nieodwołalnie są priorytetem. Niestety, ale nagminne jest zachowanie małostkowe, według niezrozumiałego dla mnie klucza, kiedy kot staje się jakoby przedmiotem, a nie istotą, która czuje.

Sytuacja dziwna, kłopotliwa i przykra, ponieważ nawet mocne argumenty trafiają jak kulą w płot. Mur uporu jest nie do przejścia, nagle nawet rzeczowe argumenty obracają się przeciwko mnie i oczywiście fundacji. Wolę nie pamiętać, ile razy straszona byłam dziecinnymi argumentami. Nie jestem butna, wyniosła ani bezkompromisowa. Z doświadczeń nabytych w czasie pełnienia wolontariatu, jednocześnie będąc szefową, umiem wyciągnąć wnioski. Kiedy ulegnę presji, naciskowi z różnych przyczyn i podejmę decyzją inną, niż mi podpowiada intuicja, zawsze fatalnie kończy się to dla kota, fundacji i mnie.

Sobie natychmiast zarzucam słabość, obwiniam się za brak dostatecznego trwania przy swoim zdaniu. Przykro mi to pisać, ale nie tylko osoby z zewnątrz próbowały nakłonić mnie do dziwnych, oderwanych od rzeczywistości pomysłów. Odmowa miała różne scenariusze, jedni akceptowali argumenty, inni odchodzili z grupy, dokumentując tym samym, że skoro nie potrafią prowadzić racjonalnego dialogu, w żaden sposób ich obecność nie ma racji bytu u nas. Kiedy organizacja nie jest rodzajem towarzystwa wzajemnej adoracji, a wszelkie działania inicjować mają tylko rozwój, rozmowa i sięganie po skuteczne rozwiązania są podstawą fachowej, wieloosobowej konsultacji. Szefowa nie ma monopolu na najlepsze posunięcia. Przy takiej liczbie prowadzonych projektów, sukces zawsze wynika z korzystania z umiejętności kompetentnych, wdrożonych w temat wolontariuszy.

Filozofia, by nie szkodzić, nie burzyć, nie budować konfliktów, jest filozofią przewodnią. Ale jest też druga strona medalu. Nie można na siłę unikać konfrontacji, ponieważ nie za taką cenę uzyskuje się spokój. Są sytuacje, w których mimo najszczerszych chęci, muszę przyjąć nieugiętą postawę, nawet jeśli ceną jest hejt i ewidentne działanie, zmierzające do podważenia dobrej opinii firmy.
Powtarzam od lat! Prawda sama się obroni, ona nie potrzebuje żadnych adwersarzy.