Zasada przyjmowania kotów od lat jest taka sama: karmiciele sygnalizują liczbę, wiek, stan zdrowia potencjalnych kotów do przyjęcia Ani, Maryli , Monice bądź lekarzom współpracującym z Kocią Mamą i wpisujemy zgłoszenie na listę.
Ale jest i odstępstwo.
Dotyczy ono sytuacji, kiedy w trakcie łapanki widzimy kocie dzieci.
U Izy na działce tak się właśnie zadziało.
Przypadek wręcz klasyczny, ktoś karmił, potem uprzątnął działkę, zamknął altankę i wrócił na zimę do domu.
Trzy maluchy, zdecydowanie oswojone, zostały. Nie będę komentować.
Iza oczywiście je złapała. Mama Izy zabrała do domu. Fundacja zabezpieczyła wyprawką i zdrowotnie. Tym oto sposobem mamy na pokładzie kolejne dwa czarne węgielki nazwane zabawnie Guzik i Pętelka. Nie znamy losu trzeciego smarka, czy był to Supeł czy Szpulka, czy coś Mu się stało, czy ktoś zatroszczył się o Niego, to pozostanie już zagadką.
Oczywiście było kilka akcji poszukiwawczych trzeciego. Iza nie poddała się bez walki.
Jeśli kocię zwiedza okolicę i wróci na sąsiednią działkę gdzie stały dotąd miski, dołączy do rodzeństwa. Jeśli jest to cicha adopcja, proszę napiszcie kartkę, by dziewczyna nie wymyślała różnych scenariuszy. Przecież ludzie na działkach się znają, obserwują poczynania, musieli zauważyć aktywność łapankową.
Jeśli znalazł się Dobry Człowiek, który tylko dla jednego kociątka miał w swoim domu miejsce, bardzo się cieszę, ale nawet anonimowa informacja o losie malucha uspokoi zszarpane nerwy moje, Izy, Jej Mamy. Zawsze to niepewność jest najgorsza, bo zaczynamy siebie obwiniać i snuć myśli z cyklu: gdybym…