Goście Pchlego Targu

Pchli Targ powstał kilka lat temu i jest naszym stałym źródłem pozyskiwania zasobów na ratowanie kotów. Nazwę wymyśliła wolontariuszka, która już nie działa w Kociej Mamie, ja jednak nie uważałam za stosowne jej zmieniać, bowiem fajnie się kojarzy z fantami, które na nim prezentujemy.

Szalenie doceniam wszelkie działania na rzecz Fundacji każdej osoby, która choćby na moment u nas zagościła. Wyznaję zasadę, że to co wspólnie wymyśliłyśmy lub wypracowałyśmy, dalej funkcjonuje, skoro fajnie sprawdza się w życiu codziennym. Nie każdy dobrze rozumie ideę wolontariatu. To nie jest robienie nikomu łaski czy przysługi ani działanie dla osobistych korzyści. To wspólna, czasem żmudna i trudna praca na rzecz poprawy dobrostanu zwierząt. Pracujemy razem, zgodnie, wymyślamy nowe formy aktywności, modyfikujemy i usprawniamy te lekko odbiegające od współczesnych norm i z tego powodu ja również nie mam żalu, kiedy się korzysta z wiedzy wspólnie nabytej w Kociej Mamie. Zawsze stałam na stanowisku, że dla dobra zwierząt wszyscy powinni czerpać dobre wzorce od innych organizacji. Przecież sensem działania każdej tego typu instytucji jest troska o koty środowiskowe, a źródłem i najważniejszym motywem powstania jest dążenie do poprawy ich losu oraz zmiana w ustawodawstwie normującym ich status prawny.

Ciężko pracujemy w Kociej Mamie, a czas pandemii to niezwykły sprawdzian kondycji poszczególnych organizacji. Teraz krystalizują się prawdziwe poglądy i ludzkie odruchy.
Na szczęście Kocia Mama ani na moment nie zwolniła tempa pracy. Prowadzimy interwencje, finansujemy operacje, przygotowujemy do adopcji koty, ale i karmimy maluszki czyli ocalamy porzucone. Dzięki nieocenionemu wsparciu i zaangażowaniu naszych Sympatyków, otrzymujemy prześwietne fanty, które pomagają utrzymać sprzedaż na bardzo dobrym poziomie. Dynamika transakcji jest szalona, co rusz prezentuję nowe, fajne przedmioty i dzięki temu mam budżet na koty, a klient cieszy się z szerokiej oferty.
Kilka miesięcy temu zrodził się pomysł, by płaszczyznę Pchlego Targu udostępniać okazjonalnie osobom z zewnątrz Fundacji, by umożliwić pozyskanie funduszu na określony cel, na przykład zakup karmy dla stada, skomplikowaną operację czy kosztowne leczenie.
Zasadą jest, że nie prowadzimy polityki naboru wolontariuszy, każdy kto się zgłasza do pracy, wypełnia stosowny formularz i w indywidualnej rozmowie ze mną wybiera zakres aktywności.
Jak potoczą się dalej wspólne losy, to już czas weryfikuje.
Bywa, że nie każdy umie się u nas odnaleźć, nie każdemu pasuje styl pracy czy panujące zasady. Doskonale to rozumiem i nie mam najmniejszego żalu, że się z nami żegnają. Kociarze są specyficzną społecznością, są lekko nadwrażliwi i bardziej empatyczni.
Praca w grupie jest szalenie trudną umiejętnością. Jednostki pretendujące do rangi lidera niekiedy bywają kłopotliwe w komunikacji, bo chcą na siłę poprawiać to, co już doskonale działania.

Bardzo wdzięczna jestem za promowanie Pchlego Targu, za podarowane na aukcje przedmioty, ale chcę także uczulić, że można do nas zgłaszać kandydatury, komu należałaby się pomoc.
Czasy są trudne, zwierzęta nie poczekają na lepszą koniunkturę. Działać trzeba w trybie pilnym, więc rozglądajmy się uważnie, bo czasem ten wymagający wsparcia jest zbyt zakłopotany i nieporadny, by się bezpośrednio odezwać. Drobny gest, miłe słowo, odrobina otuchy pomoże przełamać skromność i nieśmiałość.