Oprócz tradycyjnych zajęć, które wynikają bezpośrednio z bycia szefową Fundacji, należy do mnie jeszcze jeden obowiązek, który w zależności od sytuacji i okoliczności, pełnię z większym lub mniejszym entuzjazmem, mam na myśli reprezentowanie Fundacji na różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych odbywających się w mieście.
Gala Wolontariatu jest jedną z imprez, na których nigdy nie brakuje Kociej Mamy. Nawet jeśli nawarstwiają się moje obowiązki, staram się choć na moment uczestniczyć w tym niezwykłym święcie, podczas którego wyróżniane są organizacje i wolontariusze w podziękowaniu za ich społeczną pracę.
Działając ponad 20 lat na rzecz bezdomnych kotów, nikt bardziej niż ja nie zna prawdziwego smaku wolontariatu. Dane mi było przyjąć nie raz słowa otuchy, przyjaźni i uznania, ale nie oszczędzano mi także krytyki czy złośliwości.
Największym paradoksem autentycznego wolontariatu jest fakt, że wszyscy nagminne zapominają o jednym, drobnym szczególe, że pracujemy kompletnie bez wynagrodzenia!
Kiedyś osoba wypożyczająca sprzęt, w wieku zbliżonym do mojego, pracująca także w podobnym trybie, bo prowadząca swoją działalność, zapytała mnie wprost: co pani z tego ma? Jakie wynikają profity z pani pracy?
Nie umiałam odpowiedzieć jednoznacznie, a że nie miałam czasu na opowiadanie o płaszczyznach, w których działa Kocia Mama, dodatkowo nie miałam ochoty na dyskusje, ponieważ pan był z cyklu tych wszystkowiedzących, wzruszyłam ramionami mówiąc: kocham koty, po prostu! Nie wiem czy satysfakcjonowała odpowiedź, dla mnie istotne było nauczenie obsługi klatki łapki, ponieważ przybył w tym określonym celu, a nie prowadzić rozmowy na tematy egzystencjalne. Zawsze Gala Wolontariatu, niezależnie czy zdobywamy na niej nagrodę czy wyróżnienie, skłania mnie do rozmyślań na temat właśnie aktywności społecznej.
Pan, przybyły po sprzęt, wyraził zdziwienie, podszyte nawet lekką ironią, sugerując, że widocznie moje życie jest szalenie nudne skoro poświęcam się aż tak mocno bezdomnym zwierzętom. Klasyczna arogancja, z którą spotykam się nie tak znowu sporadycznie.
Mało kto tak naprawdę zna prawdziwy sens słowa wolontariat. Niektórym wydaje się, że jest to działanie przyporządkowane osobom cierpiącym na brak zajęć. Taka jest teoria laików i dyletantów, osób wygłaszających opinię, a nie mających totalnie żadnej wiedzy w tym temacie. Ich świadomość w tej dziedzinie jest zerowa.
Pojawiają się w Kociej Mamie, bo mają akurat w danym momencie taką potrzebę, ktoś znając ich koci problem skierował do nas, do kompetentnych fachowców mających wiedzę i stosowny sprzęt, przy okazji wygłaszają mniej lub mocniej bolesne i krzywdzące opinie.
W życiu, sprawdziłam już nie raz, najlepiej odnajdują się wolontariusze, które mają mega dużo zobowiązań, czyli pracują na kliku etatach, rozwijają się dodatkowo edukując, działają w kilku organizacjach i nauczone są szanować swój czas i dobrze go spożytkować.
Nikt nie odnajdzie się w wolontariacie, kiedy nie umie zaplanować i uporządkować swojego życia. Zamiast dobrze pracującą osobą, staje się poprzez permanentny brak zorganizowania, istotą, która wpływa destrukcyjnie na innych, paraliżując rozwój, wprowadzając zamieszanie i w efekcie zniechęcenie.
Ktoś, kto ma potrzebę aktywności społecznej, czyli ewidentnie ma satysfakcję z pracy w grupie, która utworzona została w określonym celu, nagle nie pozuje się zmęczony misją, której oddawał się kilka lat. Praca wolontariuszy to nie etat, nie kontrakt, nie kaprys, nie chwilowa zabawa. To przede wszystkim niesamowita odpowiedzialność. Nie wyobrażam sobie, że teraz nagle Kocia Mama zmieniałby profil i nagle cale to grono związanych z nami kociarzy zostałoby bez wsparcia. Jeśli odeszlibyśmy od aktywności przewodniej, łapania kotów, a skupili się na wyłącznie miłych i łatwych zajęciach. To samo dotyczy innych, mocno oddanych swojej pracy. Nie wyobrażam sobie, by nagle Latające Babcie odwiedzjące chore dzieci, wpadły na rewolucyjny pomysł, że zmienią swoich podopiecznych i odtąd swoje zaangażowanie przerzucą, na przykład, na troszczenie się o chomiki!
Od chwili założenia Kociej Mamy, temat wolontariatu nieustannie wywołuje u mnie rozmaite refleksje. Największą dla mnie zagadką i niewiadomą są intencje, które powodują, że osoby decydując się na wolontariat, znają od pierwszego dnia zasady, a potem mają problem by je respektować.
I po raz kolejny nasuwa się termin: świadomy wolontariat, ale o tym może za rok, bo kto jak kto, ale organizatorzy tej Gali są zdecydowanie odpowiedzialni, konsekwentni i oddani swojej idei!
Było jak zwykle szalenie sympatycznie, dostojnie, elegancko.
Tym razem Gala odbywała się w przepięknej przestrzeni Teatru Dom.
Byli zacni Goście, znakomici sponsorzy, nagrodzeni, wyróżnieni, przyjaciele i sympatycy przybyłych przedstawicieli organizacji.
Coraz więcej ludzi skłania się do wolontariatu widząc sens w tym trybie aktywności. Każdy może dołożyć swoja maleńką cegiełkę, by krzewić dobre postawy i idee. Każde mikro działanie w efekcie czyni makro zmiany, takie jest bowiem przełożenie działania razem w każdym wolontariacie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich wolontariuszy, tych pracujących codziennie, ale i tych aktywnych tylko doraźnie. Każdego, kto ile może oddaje swój cenny czas i tym sposobem małymi kroczkami codziennie pracujemy dla tych, którzy czekają na okazanie serca.