Dom tymczasowy. Termin znany każdemu, kto nawet w minimalnym stopniu związany jest z Fundacją. Od samego początku unikałam jak ognia pracy w formie kociarni. Nie widzę pozytywnego skutku w otaczaniu opieką kotów w każdym wieku, fundując im pobyt w klatce indywidualnej czy też w zbiorowej kociarni. Obie formy determinują odpowiedni monitoring każdego zwierzaka oraz wykluczają zdobycie wiedzy o jego zdrowiu, szczególnie psychicznym, a przede wszystkim o stopniu socjalizacji z człowiekiem. To, co wypracuje dom tymczasowy, przekuwa się na dobry rezultat adopcji. Ludzie wracają do nas nie dlatego, że kochają bezwarunkowo Kocią Mamę, a w wyniku faktu, że zawsze otrzymują rzetelne informacje o stanie zdrowia i emocjach kota.
Nie każdy kot lubi nachalne głaskanie, a nie da się wykluczyć takiego zachowania, kiedy z myślą o dziecku adoptujemy kota. Taka okoliczność jest dla mnie cudowna, ponieważ wiem z autopsji, jaki wpływ na psychikę i empatię oraz uczucia dziecka ma wychowanie go ze zwierzęciem. Nieważne, czy jest to kotek, piesek, chomik, czy królik. Już sama obecność podopiecznego i czynności dnia codziennego, wynikające z opieki nad nim, wypracowują automatyczne nawyki, odruchy, które potem kształtują dorosłego człowieka. Na nasz charakter ma oczywiście ogromny wpływ środowisko, w którym funkcjonujemy, rodzina, szkoła, przyjaciele, ale największą rolę odgrywają zwierzaki. Kiedy dziecko się uprze, że chce mieć kota, nikt z nim nie wygra. Sama doświadczyłam walki, jaką wygrało znane mi dziecko, kiedy uparło się adoptować czarną Jadźkę. Żaden argument nie był dobry, by wyperswadować pomysł z głowy, mimo, iż wtedy młody człowiek liczył sobie dopiero 7 lat. Decyzja była poparta mocnymi argumentami i chłopiec dopiął swego, chociaż wybranka była tak samo umaszczona, jak dorosły kot jego rodziców. Geny przekazujemy, nawet jak nie planujemy. Pamiętam siebie z podobnego okresu i trudną sytuację rodziców, kompletnie nie przygotowanych na dziecko z empatią w takim wymiarze.
Dbając o dobre imię fundacji, biorąc na swoje barki rozmowy weryfikacyjne, unikam dziwnych sytuacji, mogących mieć wpływ na rozpowszechnianą opinię. Często bywa, że osoby będące tymczasowymi opiekunami, zatracają poczucie rzeczywistości, rozsądku oraz umiaru i stają się podejrzliwi, nieufni, oczekując od nowych opiekunów standardów, których sami nie są w stanie zapewnić. Przykładem najlepszym jest odstąpienie od adopcji z powodu metrażu mieszkania. Zgłaszający się po koty w dwupaku, nie mieli żadnych preferencji odnośnie umaszczenia czy też płci. Po prostu chcieli po śmierci swojego 18-letniego kota, dać dom dla dwóch, które wytypuje fundacja. Opiekunka odmówiła, ponieważ jej zdaniem 67m2 to zbyt małe lokum dla dwóch kotów. Włosy stanęły mi dęba. Jak można tak bezmyślnie tracić fajną okazję. Od tamtej nieprzemyślanej decyzji minął prawie miesiąc, kociaki rosną, za moment nadejdzie czas kastracji i wtedy ich szanse na adopcję łączoną, niestety, ale raczej są minimalne. Mszczą się na kotach błędy ich opiekunów. Koty rosną, coraz bardziej przyzwyczajając się do domu, a wiek pani powinien nakazać rozsądne decyzje, z troski oczywiście o rozpieszczone tymczasy.
Prowadząc rozmowy, selekcjonuję właściwie. Mam ten temat przecież przećwiczony od prawie 30 lat. Wracają do mnie opiekunowie, którym adoptowany od mnie kot poleciał za Tęczowy Most po 18 -20 latach wspólnego życia. Reakcje na śmierć są dwojakie, albo stawiają się po kota, albo, nie mogąc znieść bólu, oddają do Kociej Mamy wszystkie akcesoria. Szanuję obie decyzje, choć prawdę mówiąc, tej drugiej nie rozumiem. Prowadząc dom dla kotów po zrzeczeniach, nie epatuję opowieściami, z jakimi kocimi dramatami muszę się zmagać. Wiem, że często na decyzję ogromny wpływ ma rozpacz, smutek, żal, jednak kotów po przejściach w wieku odpowiednim jest całe stado. Spokojnie czekamy na tego jednego człowieka, który przyjmie kota z całym jego życiowym bagażem, a nie zawsze jest wart pamięci.
Każda adopcja wymaga od nas przede wszystkim rozsądnego zachowania. Możemy od czasu do czasu poprosić nowego opiekuna o jakieś zdjęcia, jednak nie możemy tego czynić nachalnie, by nie urazić czy zrazić do fundacji.
Pamiętajmy, że po kota nie przychodzi człowiek, by go dręczyć. Dzieci nie są żadną przeszkodą w adopcji, czy żyjące w domu psy lub inne zwierzęta. Obecność istot innego gatunku świadczy o empatii rodziny, więc z góry nie możemy zakładać, że naszemu byłemu pupilowi krzywdę zrobi królik czy psiak.
Sama miałam swego czasu mieszkać z Bobkiem, który będąc mieszanką dwóch ras, bernardyna z husky, nosił kocięta w pysku, wylizując je tak, że futro ociekało śliną. Obie istoty były szczęśliwe, ponieważ po umyciu kocięta beztrosko usypiały, wtulając się w ogromnego, puchatego psa. Moje osobiste przygody oraz doświadczenia z kotami są bazą przykładową, z której wyciągam wnioski i to one pomagają mi skutecznie dobrać kandydata do potencjalnej adopcji. Wiemy, że kiedy rozmawiamy o przyjacielu dla dziecka, reprezentantem jest rodzic. Informacje przekazane mają wyeliminować niepotrzebne emocje czy trudne sytuacje. Nie odważę się przekazać do adopcji dla kilkuletniego młodego człowieka kota z problemami adaptacyjnymi. Wybieram młodego, ale nie malutkiego, samodzielnego. Bystrego – tak, żeby umiał nawiązywać do inicjowanej przez dziecko zabawy. Pierwsza adopcja kota w danym domu zawsze wymaga większej opieki. Są nowicjuszami, zarówno dzieci, jak i rodzice, a wiadomo, w takim przypadku to dorośli dokładają sobie obowiązków, więc moją najważniejszą rolą jest uświadomienie im tego faktu. O ile młoda osóbka sprzątnie kuwetę czy napełni miseczkę, o tyle nie uda się samodzielnie na wizytę do weterynarza.
Zabieganym dorosłym trzeba pewne rzeczy uświadomić, ponieważ to oni muszą się określić, czy są gotowi sprostać jeszcze dodatkowym obowiązkom.
Domy tymczasowe to jeden z najtrudniejszych fundacyjnych obowiązków. Wkładamy w opiekę serce, czas, emocje, ale powinniśmy mieć świadomość, że dla dobra kota musimy umieć oddać go drugiej osobie.
Przez mój dom przeszło wiele kotów. Nie zliczę ich, bo zwyczajnie szkoda mi na ten cel czasu. Jednak, nigdy nie miałam z tyłu głowy myśli, że ktoś się pojawił, by potem kota krzywdzić. Umiem patrzeć na ludzi, umiem ich słuchać. Szybko włącza się alarm, gdy słyszę fałszywe nuty. Mam kontakt z opiekunami moich kotów. Rośnie mi serce, kiedy dziewczyny przysyłają mi zdjęcia, szczególnie tych od butelki. Pytają zdziwione, jak to możliwe, że lata lecą, one mi tłuką do głowy nowe imiona, a ja z uporem wracam do tych moich. Reasumując, do prowadzenia domu tymczasowego oprócz umiejętności pielęgnacyjnych, uważnej obserwacji podopiecznych, mimo zaangażowania na 200%, potrzebne jest przede wszystkim zachowanie dystansu, by ani sobie, ani ludziom przyjmującym koty nie burzyć spokojnej głowy. Wyobraźnia jest potrzebna, ale kiedy wchodzi na niebezpieczne tory, kiedy wprowadza niepokój i nie potrafimy sami sobie poradzić z natłokiem przytłaczających myśli, proszę do mnie zadzwonić, pomogę się wyciszyć, ukoić nerwy. Rozmowa zawsze pomaga zrozumieć, pogodzić się z sytuacją i ujrzeć jej dobre strony.