Statut Fundacji jest prosty, zwięzły, przejrzysty. Nie został upstrzony dodatkowymi paragrafami, zapisami, regulacjami. Cel i misja organizacji określona czytelnie, ale bardzo wielopłaszczyznowo. Ratowanie kotów wolno żyjących w naszym wykonaniu, to ogrom pomysłów, działań, akcji, projektów i interwencji.
Najprościej nasze działanie można podzielić na dwie kategorie: długoterminową i doraźną. Druga obejmie wszelkie aktywności bieżące, takie jak podejmowane interwencje, finansowanie kosztownych zabiegów, obsługa domów tymczasowych, enklaw, praca na bazarkach i jarmarkach. Pierwsza natomiast to ogrom zadań, celów i działań, których efekty zbieramy dopiero po kilku latach. Dotyczy to oczywiście świadomej polityki adopcyjnej, akcji społecznych, prowadzonych kampanii oraz w największym stopniu edukacji.
Konsekwencja, systematyczne, harmonijne działanie teraz dopiero zaczyna przynosić właściwy efekt. Przez 10 lat z uporem godnym podziwu, realizowałyśmy cel wyrzucając z pamięci przykre dla nas sytuacje, wynikające najczęściej ze sposobu, w jaki nas traktował mało uprzejmy personel przedszkola czy szkoły. Nie przenosiłyśmy złości na dzieci za brak rzetelnej zbiórki karmy bo nadzór zawsze należy do nauczycieli i rodziców.
Słaby szybko się poddaje, rezygnuje, popada w apatię. Traci chęć do działania, do aktywności.
My i owszem, po analizie przeprowadzanych spotkań edukacyjnych czyniłyśmy notatki i tworząc listę placówek, nadając im pomocne nam określenia. I tak są społeczności mające status: rewelacyjna, dobra, poprawna, bardzo dobra ale i mierna oraz wręcz takie, przy których piszemy, że nie zajrzymy tam nigdy więcej. Winą nie obarczamy dzieci. Ich zachowanie jest wypadkową relacji panujących w danej społeczności.
Musimy pamiętać, że wolontariat jest wyborem. Nie jesteśmy skazane na bycie społecznymi. Nowoczesna organizacja nie może opierać się na skostniałych zasadach działania, zespoły robocze funkcjonują kompletnie w innych realiach niż te promowane przez tradycyjne instytucje.
Myślę, że podając za przykład kobiety aktywne w Kociej Mamie, wolontariat ewoluował do takiej formy, która jeszcze długo będzie budzić zadziwienie i zazdrość. Dziewczyny są świadome wagi spotkań edukacyjnych, to nie tylko okazja do zbiórki karmy, to czas, kiedy siejemy dobre emocje, budujemy wizerunek Fundacji, uczymy empatii, odpowiedzialności.
Kreatywność edukatorek jest godna podziwu. Potrafią pracować w duecie, w grupie łączonej, ale i solo. Pięknie, z pasją opowiadają o mruczących futrach nawet jeśli sławne już magiczne torebki, które ukrywają kocie gadżety, spokojnie leżą w siedzibie.
Świetnie sobie radzą z każdą grupą wiekową. Potrafią skupić uwagę panując nawet nad bardzo rozbrykaną i aktywną gromadą, prowadzić zajęcia w pełni ją kontrolując. To one narzucają tempo i kierunek oraz temat rozmowy, sterując dziećmi. Myślę, że z powodzeniem mogłyby prowadzić warsztaty szkolące wykładowców.
Ostatnio miałam okazję być uczestniczką pewnego spotkania. Celem było pozyskanie wiadomości mających pomóc mi w reorganizacji pracy fundacyjnej. Wiedzę merytoryczną prelegentka opanowała w zakresie dostatecznym, ale cóż z tego, kiedy kompletnie nie radziła sobie w roli, której się podjęła. Tok spotkania zaburzał bardzo aktywny pan, podnoszący tematy z kompletnie innej bajki. Zirytowana, z przykrością rejestrowałam brak kompetencji organizacyjnych prelegentki, nie potrafiącej zdyscyplinować niesfornego kursanta, sytuacja bez racji bytu na naszych zajęciach ze zwykłej kociej edukacji.
Analiza zachowań, ocena sposobu pracy, obserwacja zachowań pracowników w różnych sytuacjach, jest nieustannym wyciąganiem wniosków jak organizować i usprawniać edukację by dobrze spełniała swe zadanie.
Sprawność i kompetencje edukatorek są wskaźnikiem i wykładnikiem aktywności. Kolejka chętnych na spotkania wyczerpuje już dostępne terminy styczniowe. Ogromne zdziwienie budzą wyjaśnienia Reni, która z właściwą sobie sumiennością rozwiewa nadzieje na kilka spotkań w jednym tygodniu, tłumacząc obowiązujące reguły i zasady.
Solidność to chyba najtrafniejsze słowo, które spina wszystkie określenia, jakie się nasuwają, gdy podnosimy temat z pozoru zwykłej kociej edukacji.
Tym razem pracowały równolegle we trzy: Monika, Renata, Ania. Daria zapewniała transport, Klaudia biegała z aparatem. Spokojnie, z uśmiechem, po raz kolejny opowiadały o tych, dzięki którym się spotkały.