Wystarczyła tylko delikatna zmiana stylu przeprowadzania zajęć, szczególnie z młodzieżą klas młodszych, a bardzo szybko okazało się, że diametralnie zwiększyła się ilość zaproszeń do kolejnych placówek. Dobre i złe opinie mają wspólna cechę, niezwykle szybko się rozchodzą budując wizerunek każdej firmy. W przypadku organizacji jest dokładnie tak samo. Kiedy opiekunowie kotów nie mają oczekiwanego wsparcia, napotykają na permanentne trudności z przekazaniem bezdomnych kotów do adopcji, kiedy nie mogą liczyć na wsparcie w leczeniu czy choćby okazjonalną pomoc w karmie, od razu ich opinia o kondycji i działaniu organizacji staje się z powyższych przyczyn negatywna, a ta postrzegana jako nieudolna i mało efektywna.
Wręcz niezaradna i mierna.
Od czasu kiedy zmieniłam tematy kocich wykładów i bardziej skupiłam się na promowaniu wolontariatu, i wprowadziłam opowieści o nietypowych interwencjach, od kiedy wolontariuszki zamiast ryzykownych porad z zakresu żywienia, bo wiemy, że trendy i mody ulegają nieustawicznej zmianie i w zależności jaka akurat panuje maniera, takie promuje się kocie diety, rejestruję większe zainteresowanie i skupienie na spotkaniach. Efekt jest zaskakujący, bowiem ten nowy styl prowadzenia zajęć bardziej przemawia zarówno do dzieci, młodzieży jak i nauczycieli.
Od zawsze edukowałyśmy pozytywnie, przynajmniej ja się tak starałam, teraz w ten sam sposób wolontariuszki prowadzą swoje wykłady. Skupiają się na tym co łatwo dzieciom przekazać czyli uczą jak powinno wyglądać dobre kocie życie, co trzeba mruczkowi zapewnić, jakie warunki stworzyć w domu a jakie w przestrzeni środowiskowej.
Dzieci odkrywają nowe znaczenie znanych sobie określeń i tak bywa, że niektóre mocno się dziwią, że koty należy szanować, kochać i się nimi opiekować.
To, o czym zapominają przypomnieć w domu zajęci codziennością rodzice, tłumaczą miłe kocie mamy w asyście swoich mruczących podopiecznych.
Fama o niezwykłych wizytach kocich opiekunek z prędkością światła rozeszła się po maleńkim Zgierzu i tym sposobem co rusz pakujemy do transporterów koty i udajemy się do co rusz nowego przedszkola czy szkoły.
Tym razem byłyśmy w szkole podstawowej, gdzie organizacją akcji na rzecz Fundacji zajęły się dwie panie, obie kociary.
My się pośrednio znamy – powitała mnie pani bibliotekarka Karolina, miałam z panią kontakt poprzez Izę!
Pomagała mi w organizacji Asia, pani prowadząca zajęcia na świetlicy, dodała bym miała jasność komu mamy być wdzięczne za tak świetną organizację.
Jak było? Powiem jak zwykle w tym sezonie edukacyjnym – rewelacyjnie! Przeogromna ilość kociej karmy, logistycznie spotkanie przygotowane bez zarzutu.
Koty tradycyjnie były najważniejszymi gośćmi a edukatorki pracowały w asyście pomocnic z klasy piątej.
W takim klimacie zawsze pracuje się na pełnych obrotach starając by wykład nie przypominał nudnych, tradycyjnych prelekcji.
Kiedy opowiadałam o najważniejszych naszych interwencjach czyli tych ratujących czasem na pozór beznadziejne chorobowe przypadki, widziałam podziw w oczach słuchających, zdziwienie i zaskoczenie, że tyle trudu wkładamy by faktycznie zmieniać i ulepszać kocią rzeczywistość.
I tym razem w trakcie pożegnania, podczas krótkiej rozmowy padło pytanie: a kiedy można was zaprosić ponownie?
Terminy mamy zajęte już do końca kwietnia, ale proszę pisać do Katarzyny z pewnością coś wymyśli. Myślę o klasach trzecich i czwartych, co pani o tym sądzi? A dlaczego mamy pominąć starsze? Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Przecież mamy fajne wykłady dla młodzieży klas siódmych i ósmych, dlaczego mają być pokrzywdzeni i nie mieć okazji posłuchać o tym jak można pomóc Fundacji?
No to my się jeszcze nie raz spotkamy! Z radością skwitowała Karolina, dziś jeszcze skontaktuję sią z Katarzyną!
Jak obiecała, tak uczyniła i mamy kolejny termin do Zgierza zabukowany.
Już się cieszę, bowiem wiem, że znowu dużo karmy zgromadzą a ja po spotkaniu otrzymam cudne zdjęcia, które wykorzystam do reportażu!