Od pewnego czasu obserwuję ogromny progres w pracy Fundacji. Jakość dziwnie mam mniej interwencji, a opiekunowie kotów nagle bardziej i chętniej współpracują korzystając z narzędzi ułatwiających odłowienie i przetrzymanie kotów, nam zostawiając trudniejszą stronę tych działań, finansową.
Powtórzę się może po raz kolejny, ale od kilku miesięcy w różnych dziedzinach fundacyjnego życia rejestruję zmiany w formie pracy. Myślę, że za taki stan odpowiada powrót do reguł sprzed kilku lat czyli skrócenie liczby osób w imieniu Fundacji podejmujących decyzję.
Wyeliminowane zostały tym sposobem sytuacje zaburzające harmonijną pracę, niedomówienia i niezrozumienia. Opiekun ustalając zasady współpracy z organizacją podpisuje stosowny dokument.
Jedną z form pozyskiwania funduszów na cele statutowe Fundacji są bazarki i kiermasze. O ile latem możemy korzystać z zaproszeń na wydarzenia organizowane przez różne instytucje, o tyle zimą sprzedaż plenerowa raczej jest kłopotliwa.
Bardzo fajną formą gromadzenia zasobów jest sprzedaż internetowa. Kiedyś prowadziłyśmy kilka bazarków, jednak ich rentowność powiem szczerze była raczej mierna.
Do handlu trzeba mieć wyczucie i pomysł czyli predyspozycje, które nie są dość powszechne, więc te nasze bazarki, prowadzone na zasadzie podania klientowi suchej informacji nie przyciągały tłumów kupujących.
Dobry sprzedawca musi umieć nie tylko ładnie zrobić zdjęcie przedmiotu, ale przede wszystkim produkt zareklamować.
Kilka tygodni trwała, pod koniec ubiegłego roku, burza mózgów. Obie z Dorotą rozważałyśmy kwestie i pomysły jakby te nasze marne kiermasze rozwinąć. Dosłownie nic się na nich działo, nie było bowiem osoby, która by w pracę włożyła autentyczne serce, pasję i miała pomysł jak je wypromować. Obecność nasza na innych tego rodzaju grupach, obserwacja pracy adminów pozwoliła nam wyciągnąć wnioski, a jeden z najważniejszych był taki, że musimy diametralnie zmienić przede wszystkim atmosferę panującą w grupie, odejść od zimnego tonu a sprawić by zakupy stały tez się dobrą zabawą dla skupionych w niej ludzi.
Pierwszym etapem było zamknięcie dwóch nierentownych.
Drugim, skupienie się wyłącznie na Pchlim Targu.
Fantów nie brakuje dzięki darczyńcom, przyjaciołom, sponsorom i rękodzielniczkom pracującym dla Kociej Mamy.
Ruszyłyśmy ostro. Ja odgrzebałam stare, zapomniane zasoby. Dorota zaczęła wprowadzać nagrody dodatkowe za solidne zakupy, jakieś śmieszne konkursy. Momentalnie zmieniła się atmosfera, kupujący zaczęli pisać żartobliwe posty, licytacje komentowane były dowcipnie i z humorem. Osiągnęłyśmy cel, częściej i chętniej ludzie zaglądali na Pchli Targ, bo przestał się on kojarzyć wyłącznie z kupowaniem. Internetowy kiermasz przyjął formę rzeczywistego rynku, na którym nie zawsze koniecznie trzeba wydać pieniądze, ale można obejrzeć fanty i przy okazji pogawędzić ze sprzedającym.
Wreszcie Pchli Targ odżył!
Teraz wprowadzamy kolejną dość istotną zmianę.
Raz w miesiącu przez tydzień z określoną ilością fantów, pieniądze będzie mogła gromadzić osoba nie będąca członkiem Fundacji. Warunki nie są restrykcyjne, jednak osoba nie może być wolontariuszem innej organizacji i musi gromadzić zasoby na wyraźnie określony cel: na leczenie, rehabilitację, sprzęt bądź zakup żywności dla zwierząt, którymi się zajmuje. Mogą się zgłaszać osoby, które zbierają środki na chore czy niepełnosprawne dzieci bądź osoby dorosłe. Ta oferta pomocowa jak zwykle w naszym przypadku kierowana jest do osób, którym autentycznie należy się wsparcie. Weryfikacja nie będzie rzecz jasna publiczna, ale społeczności tworzącej Pchli Targ przedstawimy daną osobę, wyraźnie opisując cel na jaki uzyskuje pieniądze oraz decyzję dlaczego takiego dokonałyśmy z adminkami wyboru.
Obecnie Pchlim Targiem pracują trzy osoby: Dorota, Angelika i ja.
Cenię sobie fajne inicjatywy i cieszę się ogromne, że od momentu, od kiedy Dorota zarządza bazarkiem sprzedaż nabrała tempa a wskazówki sugerujące zmiany przekładają na zmianę formy sprzedaży czyniąc ją bardziej atrakcyjną i przyjazną dla klientów.