Donos

Tym razem poruszymy temat trudny, delikatny i szalenie kontrowersyjny. Zastanowimy się wspólnie, jakie mogą być sankcje, korzyści czy utrudnienia dla osoby prywatnej, organizacji społecznej czy też instytucji, w wyniku złożenia przez anonimowego „życzliwego” listu bez podpisu, potocznie zwanego donosem.


Donos kojarzy nam się najczęściej z czasem okupacji i stanem wojennym. Jest to anonimowa forma zgłoszenia nadużycia czy wykroczenia. Obecnie jest unormowany prawem i traktowany jako obowiązek społeczny oraz forma dojrzałości obywatelskiej, jak mówi fachowe, branżowe pismo prawne. Tyle mówi nam wykładania ustawodawcza, doktryna kontroli. Jaki wpływ na nasze życie ma zwykły donos, opowiem w tym reportażu.

O tym, że Fundacja od zawsze kojarzy się z kotami zwanymi czapkowymi, wie każdy, nie tylko uważny obserwator codziennych działań. Pocztą pantoflową, nie tylko w Łodzi, przekazywana jest wiadomość polecająca Kocią Mamę jako tą, która nie uśpi ślepego miotu, a wręcz przeciwnie, stanie na głowie, by maleństwa wychować. Specjalizacja domów tymczasowych i praca w wolontariacie, szczególnie osób z wykształceniem weterynaryjnym, pozwala na całkowicie profesjonalną opiekę przy utrzymaniu nawet maleństw odłączonych od matek tuż po porodzie. Ja sama nie raz karmiłam kocięta, powierzone mi jeszcze z pępowiną i mało kto ma świadomość, jak odpowiedzialne, trudne i czasochłonne jest to zadanie. Koty czapkowe, mimo iż wkładamy ogrom serca i starań, by je utrzymać przy życiu, finalnie nie kojarzą nam się z wyrzeczeniem, a we wspomnieniach wracają jako te najukochańsze maluszki, które bezgranicznie kochają człowieka.

Tym maleństwom szukamy wyjątkowych domów, czułych, cierpliwych, wyrozumiałych, bowiem one nie są przygotowywane do życia przez matki kotki, więc nie są nauczone kociego sprytu, cwaniactwa, czy umiejętności przetrwania.
One nie mają rozbudzonego instynktu samozachowawczego. Nauczone noszenia w czapce przy sercu, spania w pieluszce w łóżku, tylko czekają żeby wpakować się na człowieka, by poczuć jego zapach, bliskość i mieć poczucie bezpieczeństwa. Niewymowną radością są wszelkie listy i wiadomości, pisane przez opiekunów naszych czapkowych. Fajne są sytuacje, kiedy kot kompletnie zapomina, że waży kilka kilogramów i z uporem oczekuje, że nowa mama, tak jak i my to czyniłyśmy, będzie go nosić.
Nie raz słyszałam narzekanie: Pani Izo, te koty od Pani są okropnie rozpieszczone, po powrocie z pracy nie ma mowy, żeby zająć się czymkolwiek, trzeba najpierw maluchy pobawić, a potem takie grzmoty skaczą mi na plecy by je na sobie nosić! Kiedy był jeden, jakoś dawałam radę, ale teraz taszczę na sobie balast ważący prawie 8 kilogramów!
Zawsze tradycyjnie odpowiadam ze śmiechem: Przecież uprzedzałam, to są koty specjalnej troski i tak im do końca życia zostanie!

Co roku, w zależności od możliwości, karmimy butelką od 20 do 50 kociaków.
Zaczynamy gotowość generalnie od marca, bo już wtedy pojawiają się pierwsze mioty, ale są to generalnie wyrzucone z domu z matką lub bez, w zależności od wyobraźni i empatii dotychczasowego opiekuna.
Kiedy mamy pakiet, problemu nie ma, wręcz jestem spokojniejsza na wypadek konieczności przyjęcia totalnych sierot.
Wszyscy doskonale znają nasze podejście do tematu ślepych miotów. Przyjaciele Fundacji, szczególnie zimą i wczesną wiosną, kiedy, przygotowując się na czapkowe, czynię stosowne zapasy, przekazują mi jedzenie dedykowane właśnie maluszkom w wieku od urodzenia do 3 miesięcy czyli mleko weterynaryjne, pasztety kittenki oraz suche, malutkie groszki.
W sytuacji, kiedy kocięta pozbawione są naturalnej odporności, przekazywanej przez matkę, staramy się, by niedobory rekompensować świetnej jakości karmą.
Jedną z form pozyskiwania wsparcia są cele zakładane na portalu Ratujemy zwierzaki. Jako Kocia Mama, jesteśmy tam obecne od samego początku naszego społecznego działania. Nie muszę dodawać, że opieka, szczególnie nad kocimi oseskami, przysparza nam więcej wrogów niż zwolenników. Jest to sytuacja przykra, szczególnie, że hejtują nas niby-działacze prozwierzęcy.
Nie raz już poruszałam ten temat, natomiast dziś skupiam się na donosie. Kto pisze donosy i w jakim celu? Z pewnością nie zachowuje tak się przyjaciel czy odważny człowiek. Za anonimem zawsze skrywa się osoba słaba, niepewna swoich racji, nieposiadająca rzeczowych argumentów, szczególne kiedy jej celem nie jest informacja o faktycznym przestępstwie czy nadużyciu, a tylko szkalowanie i działanie na szkodę.

Kiedy pojawiły się w tym roku pierwsze kocie dzieci, napisałam, jak co roku, aukcję, by zbierać fundusz na mleko. Nie wierzyłam swoim oczom, kiedy czytałam wiadomość od administratorki portalu:
„Opis pod poniższą zbiórką jest totalnym kłamstwem. Znana jest mi historia tych kotków i w przypadku fundacji jest to wprowadzanie ludzi w błąd i jest formą wyłudzenia pieniędzy żerując na uczuciach ludzkich i fotkach słodkich maluszków. Pozdrawiam!”

Na takie pomówienie nawet nie umiałam się zdenerwować. Co za totalna bzdura!
Donosy mają to do siebie, że adresat zawsze prosi drugą stronę o wyjaśnienie, więc tak się składa, że tym sposobem mści się nie na Fundacji, a na mnie, ponieważ w zakresie moich kompetencji należy udzielenie odpowiedzi. Oburzona Iwonka aż kipiała: Co ta osoba ma w głowie, jakim trzeba być człowiekiem, żeby takie bzdury i oszczerstwa pisać, niechby się sama wzięła za społeczną robotę, jak się nudzi, a nie wymyśla takie idiotyczne głupoty.
Spokojnie- znają nas przecież na tym portalu!

Żeby zgodnie z prawdą udzielić odpowiedzi, musiałam poprosić trzy kliniki, w których hospitalizowane były niesamodzielne mioty, o karty przyjęć. Zdjęcia miałam już przesłane wcześniej, kiedy tylko maluszki zostały objęte opieką Kociej Mamy.
Obecnie karmimy 14. Na przyjęcie czekają już kolejne, na razie zabezpieczone przez karmicielki ich matek. Taka oto sytuacja dostarczyła mi dodatkowych atrakcji w chwili, kiedy na głowie mam nie tylko nasze polskie koty i projekty, ale jeszcze multum pracy z działaniem humanitarnym na rzecz walczącej Ukrainy.

Pamiętajmy, wszystko do nas wraca i to z podwójną siłą, a kto mieczem walczy, od miecza ginie.
Nigdy nie złorzeczę, bo nie mam tego w zwyczaju. Kiedy działa się faktycznie na rzecz zwierząt, nie można ludziom źle życzyć!
Kliniki, podobnie jak menadżerka, wyraziły swoje oburzenie.
Napisałam do administratorki odpowiedź, prosząc jeszcze o ujawnienie danych osoby, zgłaszającej nadużycie. Kiedyś puszczałam takie oszczerstwa płazem, ignorowałam, mówiąc: róbmy swoje, teraz jednak Kocia Mama jest zbyt solidną, dobrą firmą, bym pozwoliła bezkarnie szargać jej dorobek.

Cymes

Filmon

Historia wizyt