dodatkowe strategie pomocowe

Pozytywnym efektem prowadzonych systematycznie zajęć z kotami jest nawiązywanie fajnej współpracy, która skutecznie pomaga Fundacji, kiedy ta zdecyduje się startować w akcji czy jakimś konkursie. Plebiscyty z zasady są odrzucane, ponieważ nie podoba nam się popularność zdobyta za pieniądze. Dla nas jest to zdecydowanie wyrzucanie niepotrzebne pieniędzy na sms, które realnie nie są formą zbierania budżetu na zakup karmy, a zasilają konto gazety, która tę formę konkursu promuje.

Kiedy kilka lat temu tajemniczy sympatyk Fundacji zgłosił moją kandydaturę, natychmiast poprosiłam zdecydowanie, by koszty związane z wykonaniem sms przelać na firmowe konto Fundacji z dopiskiem „na zakup karmy”. Pragmatyczna i gospodarna do bólu, pilnuję, żeby każda pomoc faktycznie dedykowana była kotom, a nie ludzkiej próżności czy bucie. Ani mnie, ani Kociej Mamie dodatkowy rozgłos czy reklama nie są potrzebne. O to zabiegają koty, którym pomagamy podczas interwencji, a promocję firmy zapewniają zajęcia edukacyjne.

Przez lata pracy, odwiedzając szkoły i przedszkola, zawieramy znajomości bliższe i dalsze, oparte na poprawnej komunikacji , ale też takie, które mają znamiona przyjaźni. Jedną z takich placówek jest przedszkole mojego wnuczka, w którym dla nas na szczęście pracują same z krwi i kości kociary. Ludziom zakręconym na ten sam temat łatwiej nie tylko znaleźć wspólny język, ale także prowadzić wspólne projekty w zrozumieniu, bez szukania dziury w całym czy doszukiwania się problemów tam, gdzie ich nie ma.

Przedszkole Dinusiowe to elitarna społeczność. Niewielki, kolorowy budynek, przytulny wystrój w salach i grono pedagogiczne mocno skupione na rozwoju intelektualnym, ale i prozwierzęcym uczęszczających na zajęcia dzieci.

Znałam je dużo wcześniej, a kiedy Mikołaj podjął tam naukę, relacje jeszcze bardziej się zacieśniły.

Kiedy dwa lata temu brałyśmy udział w konkursie bezkosztowym na najpiękniejszy mural w Łodzi, społeczność Dinusiowa gromadnie podjęła głosowanie. Pomagali nauczyciele, rodzice i ich znajomi.

Łatwiej zasugerować komuś aktywność na określoną okoliczność, kiedy zna się doskonale firmę, którą się poleca. My nigdy nie rozczarowałyśmy zapraszających nas placówek. Zawsze, nawet jeśli jest minimalna ilość karmy, obowiązuje ten sam standard. To, że rodzice nie wykonali zadania, nie oznacza, że dziecko ma ponosić za ich lenistwo karę.

Jakość zbiórki zależy od marketingu placówki, a to przedszkole zawsze cechowała wysoka świadomość pracy społecznej, realizowanej przez Kocią Mamę, co oczywiście owocuje solidnym wsparciem w postaci karmy, żwirku i akcesoriów dla kotów.

Ponieważ Fundacja nigdy nie ogranicza się do jednego zadania i w trakcie wykładów przekazuje dorosłym uczestnikom informacje o możliwości adopcji naszych podopiecznych czy też formach pomocy przy odławianiu i kastracji, naturalnie zacieśniają i rozszerzają się wzajemne kontakty. Pani Kasia, kiedy odeszła za Tęczowy Most jej kotka, to do nas skierowała prośbę o adopcję kota. Kiedy pani Małgorzata miała problem z kotami na działce, to dzięki wsparciu Kociej Mamy zabezpieczyła stado przed dalszym rozmnażaniem. Takie sytuacje cementują, potwierdzają gotowość do pomocy i wiarygodność naszych deklaracji. Opinię budujemy każdego dnia, bez względu na stan ducha, humor czy problemy, z którymi przychodzi nam się zmierzyć. Bardzo pilnujemy, żeby nasze prywatne życie nie miało wpływu na jakość wolontariatu.

Czuliśmy się bardzo wyróżnieni, kiedy zakwalifikowano nas do akcji „Mruczek sam o pomoc nie poprosi”, jest to dobra okazja do zakupu karmy. Zmiana regulaminu spowodowała, że musiałyśmy przyjąć nową strategię. Pula zebranych pieniędzy dzielona będzie tylko na 10 najaktywniejszych organizacji. Miałam kilka pomysłów, jak zadbać o wielkość skarbonki Kociej Mamy, jednak nie mam zamiaru zdradzać patentów, ponieważ o swoją kondycję każda organizacja musi zabiegać sama, a w tej branży nikt nikogo za rączkę z reguły nie prowadzi, ponieważ o jakość pracy wolontariuszy ma obowiązek zadbać lider grupy.

Ten pomysł zrodził się sam. Kiedy pani Małgorzata dopytywała o szczegóły tegorocznej akcji dedykowanej środowiskowym, zapytałam pod wpływem chwili: A przedszkole nie mogłoby się włączyć w zakup miseczek? Bardzo zależy mi na utrzymanie pozycji wśród pierwszej dziesiątki organizacji, biorących udział w akcji.

Dwa razy prosić nie musiałam, już następnego dnia społeczność przedszkola podczas burzy mózgów wymyślała, jakie produkty przygotować na kociomaminy kiermasz. Włączyli się aktywnie, z entuzjazmem, stanęli po raz kolejny obok Kociej Mamy, by pilnować dobrego dla Fundacji wyniku. Przy okazji produkcji, wszyscy mieli dużo fajnej, pozytywnej zabawy, dzieci, bo tworzyły fajne kocie gadżety i pedagodzy, bo prześcigali się w przygotowywaniu do nich półproduktów. Miłym akcentem była relacja z każdego dnia, tak, że krok po kroku mogłam śledzić, jak się rozkręca pomocowa impreza. Oczywiście przyjdzie pora na rewanż, mamy już ustalony termin, kiedy koty same będą miały okazję podziękować za wsparcie.

Ta okoliczność pokazuje, jak odrobina dobrej woli przemienia się w lawinę pomocy. Rodzice kupują kocie wyroby, by tym samym wesprzeć naszą akcję, dzieci podczas produkcji słuchają opowieści o znanej im już przecież fundacji, a pedagodzy wykonują niesamowitą pracę mentalną, ucząc maluchy, jak można niewielkim kosztem, dobrymi chęciami i pomysłowością pomóc kotom środowiskowym. Dzięki takim ludziom proces modelowania empatycznej osobowości zaczyna się od najmłodszych lat poprzez pracę, zabawę i nasze kocie pogadanki. I po raz kolejny utarty z pozoru frazes: Razem możemy więcej, przekłada się na znakomite efekty.