– Firma Rossmann przygotowała dary – radośnie zakomunikowała Iwonka – Na kiedy umawiać odbiór?
– Muszę wiedzieć jakie szykować auto, Zapytaj proszę ile przygotowali palet.
Nauczona wcześniejszymi doświadczeniami wiem już, że oni mają tam takie pojemniki, na które mówią palety. Zawartość jednej jakoś się w upchnie w kombi osobowe, ale w przypadku większej ilości, konieczny jest już większy samochód.
– Szefowa, przygotowane są trzy palety.
– No tak, czyli znowu transport spada na moją firmę.
Dobrze, że moja sytuacja zawodowa wymusiła posiadanie specjalistycznego sprzętu. W takich sytuacjach jest to bezcenna pomoc, bo jadąc po dary, unikam kosztów ich transportu.
Już dawno temu zatraciłam granicę między życiem rodzinnym, zawodowym i fundacyjnym. Wszędzie, w każdym obszarze pojawia się Kocia Mama, w zależności od potrzeb.
– Trzeba jechać po dary na Teresy – zakomunikowałam wchodząc do pracowni. – Jakie macie kochani plany na nadchodzący tydzień? Pytam o montaże, bo zablokuję na moment duże auto…
Popatrzyli na mnie obaj, szybko skojarzyli, ponieważ co rok odbieramy wsparcie.
– Ile palet? Zapytali jednocześnie.
– Trzy, wiem zawalone będzie całe auto… Nie wiem jak szybko mi się uda to przełożyć…
– Obiecaj, że tym razem sama nie będziesz tego nosić – Michał patrzył na mnie z troską. – Ta wiosna nie jest dla Ciebie dobra, zacznij o siebie dbać, jak nie dla nas to dla kotów, kto będzie o nie walczył?
– Pogadam z dziewczynami – zgodziłam się wiedząc, że ma rację.
Tego dnia to nie była edukacja, to był istny maraton, przerobiłyśmy 12 klas, każda edukatorka miała dość.
– Czy pomożecie rozłożyć karmę, wczoraj przytaszczyłam z Rossmanna?
Nie było najmniejszego sprzeciwu.
Pięć osób przez prawie 2 godziny uwijało się bez chwili odpoczynku rozpakowując i segregując otrzymane prezenty. Dźwigały worki ze żwirkiem, pudła z suchą karmą, puszki, saszetki.
Pracowały bez słowa skargi, szybko, sprawnie, układając według ustalonego klucza. Kobiety mojej Fundacji.
Każdego porwie wir życiowych niespodzianek, spadają w najmniej odpowiednim momencie, przeważnie zaskakują wprowadzając chwilowy zamęt, ale świadomość, że finalnie nie ma to wpływu na pracę Fundacji, jest bezcenna. Dumna jestem, że moje dziewczyny postrzegają ten koci wolontariat szalenie odpowiedzialnie, profesjonalnie, dojrzale.
Firmie Rossmann jestem ogromnie wdzięczna za wspieranie od lat Kociej Mamy, marzy mi się żeby inne firmy zechciały pójść jej śladem.