Równolegle do typowych interwencji, przygotowywania kociaków do adopcji, finansowania operacji i zabezpieczania przed rozmnażaniem, jesteśmy szalenie aktywne w jeszcze jednej, dość istotnej przestrzeni, a mianowicie na szeroką skalę prowadzonej edukacji.
Połączone siły Ani i Kasi, fajny i ciepły kontakt między nimi, przekuwa się na owocne krzewienie kociej oświaty w różnych kategoriach wiekowych. Chcemy, by efektem spotkania z Kocią Mamą było zrozumienie tych fascynujących zwierząt, jakimi są koty, poznanie ich obyczajów, zachowania, psychiki oraz potrzeb, jakie należy spełnić, by zapewnić im fajne życie z człowiekiem lub bezpieczne bytowanie w środowisku.
Od momentu „wielkiej odnowy”, czyli reorganizacji, jaka naturalnie dokonała się kilka lat temu, nastąpił szalony i dynamiczny rozwój FKM. Wynikiem metamorfozy, która jest wypadkową zgodnej pracy obu koordynatorek, także w przestrzeni edukacji dokonały się istotne jakościowe przemiany.
Nie tłuczemy do głów młodzieży klas starszych banalnych wiadomości, bo przecież pewne kwestie, szczególnie związane z biologią, znają już z lekcji. My natomiast przekazujemy te wiadomości, których nie znajdzie się w podręczniku, czyli jak wprowadzać do domu bezstresowo nowego osobnika, dlaczego nie wolno dotykać kotki mającej małe oraz czemu trzeba unikać kontaktu z dzikimi kotami.
Nikt nawet nie marzył, że w placówce na końcu świata, gdzieś prawie pod Strykowem, wzbudzimy swoim pojawieniem się taki przesympatyczny entuzjazm. Jak się później okazało, społeczność szkoły z wielkim przejęciem przygotowywała się na przyjęcie kotów.
Tak naprawdę to tylko od zaangażowania organizatorów zależy, w jaki sposób zostaniemy przyjęte i na jaką skalę poprowadzona zostanie zbiórka darów dla znajdujących się pod opieką mruczków.
Wzbudziłyśmy szalone zainteresowanie. Zajęcia prowadziłyśmy równolegle, Blanka z Kasią i kotką Katarzynką i ja z Iwanem. Biedna Bożena zaś, jeszcze lekko kontuzjowana, biegała między klasami, robiąc zdjęcia.
Co rusz ktoś zaglądał, zaciekawiony, jak taka kocia lekcja wygląda. Miałyśmy na razie okazję poznać dzieciaczki klas I-III i w każdej przeprowadziłam maleńki test. Otóż, pytałam dzieci o nazwę Fundacji, która do nich zawitała i, ku mej radości, nawet pierwszaki bez wahania wykrzykiwały ją poprawnie. Społeczność przygotowana była wyjątkowo, szkołę zdobiły cudnie wykonane plakaty oraz kolorowe koty z tektury, zrobione w trakcie zajęć świetlicowych, a największym zaskoczeniem było wykonanie piosenki, przygotowanej specjalnie na nasze powitanie. Poruszenie wywołane naszą wizytą było ogromne, każdy, kto tylko mógł, robił zdjęcia.
Powiem szczerze, że dawno nie spotkało nas takie miłe i serdeczne przyjęcie. Atmosfera aż kipiała życzliwością, radość było widać nie tylko w oczach dzieci, także nauczycielki, mijane na przerwie, obdarzały nas szerokim uśmiechem.
To spotkanie uważam za wyjątkowo udane i na bardzo długo zapadnie w mojej pamięci, a szkoła wpisana jest na listę tych, do których zawsze z ogromną przyjemnością zawitamy ponownie.