diagnostyka

Czasy wróżenia z fusów, dawno już odeszły do lamusa. Nikt nie potrafi dobrej diagnozy ustalić za pomocą szklanej kuli. Fundacja od samego początku ściśle współpracuje z weterynarzami, z jednej prostej przyczyny, zabiegam by oddawane do nowych domów koty były zaopiekowane w odpowiedniej kulturze weterynaryjnej, eliminując tym samym powody mogące psuć nam wypracowaną dobrą opinię. Ludzie mi ufają, mają przekonanie, że działam na rzecz kotów z troski o nie, a nie kierowana ambicją, by podnosić własne ego.

Od zawsze przypominam, że misja mająca za cel ochronę i obronę zwierząt nie zwalania nas od odpowiedzialności i obowiązku przede wszystkim wobec nich, nasze emocje i uczucia są oczywiście istotne, ale drugorzędne. Wszelkie decyzje podejmujemy rozważając dobrostan kotów i w każdej sytuacji, nawet tej, kiedy po konsultacji z lekarzem zapada dla nas ciężka decyzja wiążącą się z koniecznością eutanazji, musimy ją przyjąć godnie, ze zrozumieniem, że jest to najlepsza opcja dla podopiecznego. Z irytacją obserwuję przypadki utrzymywania przy życiu zwierząt, które wiemy doskonale, że cierpią. Jest to pozbawione empatii zachowanie i nigdy takie odruchy nie były w Kociej Mamie tolerowane. Są choroby, zwyrodnienia czy deformacje, które sprawiają, że każdy dzień wiąże się z bólem. Są to sytuacje niedopuszczalne w fundacji.

Kiedyś pracowało się inaczej. Wielu weterynarzy budowało swój wizerunek korzystając z wiedzy nabytej na studiach, ale ogromną rolę odgrywała też intuicja i właściwe rozpoznanie problemu. Krążyła w środowisku opinia: ma rękę do zwierząt i to właśnie poczta pantoflowa budowała bazę klientów. Lata mijają i wszystko niestety się zmienia. Medycyna weterynaryjna i diagnostyka też. Już nie wystarczy być zdolnym lekarzem, same szkolenia i wykłady nie wystarczają. Ogromną rolę w diagnostyce odrywają niestety sprzęty medyczne, bardzo podobne w swojej konstrukcji, jak te, które badają ludzi.
W obecnych czasach aparat RTG, USG, tomograf komputerowy czy rezonans posiada każda klinika aspirująca do bycia w gronie najlepszych. Są oczywiście i inne przyrządy przeznaczone do szacowania stanu zdrowia, ale to już zależy od specjalizacji w jakiej najlepiej odnajdują się lekarze. Wiadomo na innym sprzęcie będzie działał kardiolog, na innym stomatolog, a jeszcze z innego pomocy korzysta dermatolog czy urolog.

Najbardziej wszechstronnym, pomagającym postawić tezę dotyczącą choroby jest jednak tomograf komputerowy i rezonans magnetyczny, a co się z tym wiąże bezpośrednio, ceny tych usług są także niebotyczne. Fundacja coraz częściej spotyka się z przypadkami, które niestety by dobrze zaplanować leczenie, musi wcześniej wysłać kota na takie kosztowne badanie. Oczywiście ogromną rolę odgrywają badania laboratoryjne, testy, wymazy i wycinki, ale to nadal jest tylko jedna z form zbierania wiadomości do rozpoznania choroby.
Świadomy i odpowiedzialny opiekun, szczególnie ten, który prowadzi dom dla kotów trudnych czy kalekich, codziennie uważnie monitoruje stan zdrowia i sposób zachowania. Każda anomalia jest natychmiast wyłapana i momentalnie konsultowana w pierwszej kolejności ze mną, potem z kliniką. Nie ma przyzwolenia na sytuacje, kiedy ja będąc szefową jestem pominięta informacyjnie. To ja jestem płatnikiem faktur, ale to mnie się należy rzetelna, prawdziwa wiadomość o stanie zdrowia podopiecznego czy pacjenta.

Dzisiejsza aukcja ma zebrać fundusze na opłacanie badań przy użyciu tomografu. Na szczęście rzadko trafiają się nam przypadki, kiedy lekarze rozkładają bezradnie ręce, ale niestety są i takie, których symptomy nie pozwalają na jednoznaczną określenie złej kondycji kota.
Kocia Mama przyjmuje przede wszystkim trudne koty. Różnorodność ich wymaga od weterynarzy wszechstronności w szerokim tego stopnia znaczeniu. Sumienność prowadzących domy tymczasowe przekuwa się na ratowanie, a dla mnie jest zachętą dającą mi odwagę na przyjmowanie skomplikowanych przypadków. I tak, w wyniku sprzężenia sił ludzi dobrej woli, kręci się ta kocia karuzela.