Ta kotka pojawiała się w Fundacji nagle, potknęła się o Nią dosłownie i w przenośni osoba znająca mnie osobiście z projektu, który razem prowadzimy z ludźmi dotkniętymi chorobą otępienną. Sytuacja jest potwierdzeniem, że ludzie dobrze kojarzą zasłyszane od mnie informacje i w sytuacji kryzysowej szukają ratunku i pomocy dla siebie oraz kota.
Schedka czekała na środku ulicy, aż ktoś się zlituje i obejmie opieką. Wydarzenie tylko z pozoru zakończyło się dla Niej szczęśliwie, ponieważ błyskawicznie w wyniku podjętej interwencji, kotka znalazła w Fundacji bezpieczną przestrzeń, a po rutynowym pobycie w lecznicy, trafiła do domu tymczasowego, w którym miała od nowa odzyskać zaufanie do człowieka.
Pozornie banalnie prosta, uwieńczona sukcesem interwencja!
Od lat przypominam, że koty mają niezwykle delikatną i wrażliwą psychikę, że bardzo łatwo jest je zranić mimo, iż potrafią być dzikie i nieprzewidywalne.
Wróżką nie jestem i nie będę snuć dziwnych opowieści, fakty same nasuwają rozwiązanie. Kotka w wieku raczej bardziej niż średnim, z pakietem usług weterynaryjnych do wykonania świadczącym o dość mocnym zaniedbaniu byłego opiekuna. Zęby w stanie fatalnym, świerzb kipiący w uszach i mocna rozpulchniona macica, reasumując, pierwotny opiekun albo nie miał odpowiedniej świadomości, co generalnie pozwala przypuszczać, że była to osoba raczej w wieku bardzo podeszłym, albo jego stan zdrowia uniemożliwiał jakiekolwiek wizyty w lecznicy. Opcje są dwie, obie niezwykle prawdopodobne. Wiem, iż duża grupa starszych kocich opiekunów za fanaberię uważa takie czynności jak usuwanie kamienia z zębów lub zabieg sterylizacji.
Długo jeszcze potrzeba czasu by pewne dość skostniałe nawyki zamienić na te, które pozwalają kotu na życie w przyzwoitym komforcie.
Schedka w domu Eli zaaklimatyzowała się w miarę szybko, spała, jadła, nabierała masy, ustaliłyśmy kolejność zabiegów. Najpierw kosmetyczny poprawiający stan uzębienia, potem sterylizację.
Kilka dni przebywała pod troskliwą opieką zespołu kliniki Amicus. Rokowania były optymistyczne, dobre wyniki biochemii i morfologii, zabiegi przeszła bez żadnych powikłań, więc w piątek wróciła do domu.
I zaczął się dramat! Nikt nie wie kiedy, w którym momencie kotka wpadła w depresję. Który czynnik, jakie zdarzenie, jaki impuls są odpowiedzialne za to, że w jednej chwili z kotki aktywnej popadła w apatię i skrajne wycofanie emocjonalne. Zmiany w psychice nastąpiły tak nagle, że Schedka zblokowała się dość mocno w różnych bodźcach, przestała jeść, pić, oddawać mocz i kał.
Coś się zadziało z Jej głową. Kotka chudła w oczach. Przez weekend sądziłyśmy, że wstręt do jedzenia wynika z zabiegu stomatologicznego, ale kiedy w poniedziałek nie było poprawy, wolontariuszki popędziły do lecznicy.
Tydzień trwała walka o kotkę. Przebiegała dwutorowo, medycznie i praktycznie. By wyprowadzić Ją z depresji trzeba było odpowiednio dobrać leki, ale żeby nie doszło do zatrucia organizmu musiała oddawać mocz, więc wszyto Jej cewnik.
Opiekunka domu tymczasowego, prowadzący lekarz, załoga kliniki, wszyscy zadają sobie zgodnie pytanie, dlaczego doszło do aż takiego wycofania? W którym momencie stres wywołał apatię prawie ze skutkiem śmiertelnym?
Ludziom brakuje wyobraźni. Są bezlitośni, bezduszni, podli.
My teraz zbieramy żniwo porzucenia Schedki przez poprzednich właścicieli i nie ważne jest to, czy uczynili to z głupoty czy braku świadomości.
Kot dorosły, sam na ulicy pełnej różnych hałasów i dźwięków, nagle wyrzucony z bezpiecznego domu, doznał traumy, ogromnego wstrząsu. Obecna depresja jest reakcją wywołaną przez poprzedni stres. W chwili zagrożenia, kotka i tak zachowywała się niezwykle mądrze, bo pozwoliła sobie pomóc. Gdyby zaszyła się gdzieś w krzakach nie wiemy jaki teraz byłby Jej los. Ze stanem zdrowia z jakim została przyjęta pod skrzydła Fundacji, raczej długo nie przetrwałaby w mało przychylnym dla Niej środowisku. Nie ma nawyków typowych dla kotów środowiskowych.
Tak jak u nas ludzi, analogicznie, po bardzo mocnym doświadczeniu emocjonalnym, kiedy wszystkie bodźce reagują na impulsy stresogenne dwa razy mocniej niż w typowej sytuacji, następuje faza wyciszania. W chwili, kiedy schodzi z nas adrenalina, zachowujemy się różnie, jedni śpią, inni płaczą, jeszcze inni stają się apatyczni, a ci najwrażliwsi popadają w depresję. Każdy inaczej radzi sobie i reaguje na przełomy, które dzieją się w naszym życiu. Nie na każdą sytuację zawsze jesteśmy przede wszystkim emocjonalnie przygotowani. Nikt nie przewiduje pożaru, katastrofy, wypadku czy utraty domu.
Ona też nie była przygotowana na los jaki zgotował Jej człowiek.
Sytuacja na dziś jest w sumie opanowana. Leki ustawione na miesiąc, duszy nie leczy się jak zwykłego kataru. Chuda jak szkielet, ale stabilna, wolniutko wraca do sił.
Teraz otaczamy ją szczególną troską, respektując Kotki wybory. Kiedy będzie gotowa, by pomyśleć o Jej dalszych losach, tego nie wiem ani ja, ani prowadzący lekarz.
Najpierw trzeba uporządkować bałagan w Jej psychice i głowie, a na to niestety potrzeba dość dużo czasu.
Na pocieszenie dodam, najważniejsze to, że pacjentka podjęła terapię, więc niebawem może zaczniemy drobne pozytywne efekty rejestrować.