Witamy w gronie ambasadorów Kociej Mamy Ewelinę, właścicielkę Studia Urody Be Beauty, która tuż przed Wigilią przekazała dary dla naszych chorych kociaków. Tradycyjnie, wszystkie dedykowane akcje pomocowe są identycznie traktowane jako możliwość zakupu karmy dla stałych rezydentów, których nie brakuje na pokładzie Fundacji.
Opieka wirtualna to jedna forma wsparcia, pomaga opłacić faktury lecznicowe, wszystkie zbiórki finansowe traktowane są tak samo, proszę organizatorów o wpłatę na konto, a tych aktywniejszych o zakup osobisty wskazanej przeze mnie karmy.
Koty stare generalnie cierpią na choroby adekwatne do ich wieku. Przebywają w domach tymczasowych i oprócz szczególnej specjalistycznej opieki, wymagają też odpowiednio dobranej zbilansowanej karmy, a to zawsze związane jest z koniecznością poniesienia wysokich kosztów.
Cieszę się, że pani Ewelina wybrała tę opcję, która i mnie bardziej przypadła do serca, zapytała o potrzeby i wraz z Rodziną podrzuciła bezcenne prezenty. Takie spotkania łączą, ale i wiele wyjaśniają i ułatwiają. Nawet kilka minut rozmowy pomaga w ukazaniu całego spektrum działania Fundacji. W przypadku takiej organizacji, jaką jest Kocia Mama, sympatyk i obserwator nie ma szans na poznanie wszystkich aktywności, nawet jeśli uważnie śledzi informacje publikowane przez Anię na fanpejdżu. Nikomu by do głowy nie przyszło, że można mieć w siedzibie oprócz typowych sprzętów, do których należą klatki łapki i kontenery, zapas specjalistycznej karmy, piramidy ze żwirku czy typową kocią aptekę. To trzeba zobaczyć na własne oczy, jak mocno zaangażowanie społeczne zaburzyło normalność mojego codziennego życia.
Nikt, kto sam nie zobaczy jak z kociakiem siedzącym w czapce, biegam po podwórku wydając karmę albo wypożyczam sprzęt, jednocześnie rozmawiając przez telefon udzielając porad, czy też prowadząc interwencję, nie uwierzy, że wolontariat ma też i taką twarz! To nie jest nudny, bezczynny dyżur w siedzibie czy też miłe spotkanie przy kawie. Każda minuta jest szczegółowo zaplanowana, dosłownie co do sekundy. Jedni przychodzą, inni wychodzą, mimo pandemii, mimo groźnego covida Fundacja ani na moment nie zwalnia tempa pracy.
Złoszczą mnie dyletanci nieszanujący ustaleń, ci, którzy bagatelizują lub ignorują ustalenia!
Czas Świąt jest szczególnym, każda z nas oprócz wolontariatu ma rodzinę i wynikające z tego faktu obowiązku, dlatego nagłe, bez zapowiedzi zmiany godziny spotkania doprowadzą mnie do szału i złości.
Staram się każdego informować precyzyjnie i szczegółowo o swoich zobowiązaniach, więc pomijanie z premedytacją pierwotnych ustaleń w tym szczególnie trudnym czasie może się okazać w konsekwencji przykre, nie tylko dla ludzi, ale i dla tych, dla których pracujemy.
Uprzejmie proszę dobrze zarejestrować fakt, że zamknięcie mnie i moich wolontariuszy na kwarantannie sparaliżuje na kilka tygodni całą Fundację. W siedzibie zgromadzona jest karma, przeróżne akcesoria, lekarstwa. Na szczęście jestem ostrożna, stosuję się do nakazów, ale nie panikuję, jednak proszę sobie wziąć do serca mojego słowa: “Zdrowa jestem gwarantem systematycznej pracy Kociej Mamy”. Nie dość, że w siedzibie zgromadzone są te wszystkie kocie artefakty, to przechowywane są także fanty bazarkowe, a ja prowadzę również dom tymczasowy!
Więc przy okazji dziękowania za pomysł pomocowy, proszę wzorem Pani Eweliny przybywać na spotkania w umówionym terminie, zapobiegnie to niemiłym kolizjom, bo przecież naczelną zasadą jest unikanie wszelkich zgromadzeń, by niepotrzebnie nie narażać zdrowia.