Mikołajki i Gwiazdka to oczywiście niepowtarzalne okazje do przeróżnych prezentów. Każdy je lubi i tylko z wiekiem nasze oczekiwania ulegają transformacji i jakościowej modyfikacji. O ile w dzieciństwie marzymy o super zabawkach stosownie do wieku, to młodość mija nam na spełnianiu marzeń, a przecież każdy je ma. W dojrzałość wchodzimy bogatsi o pewne zasoby i wtedy zmieniają się dość zasadniczo nasze wymagania odnośnie prezentów i niespodzianek. Nie oczekujemy kolejnego wazonika, durnostojki czy kurzołapa, bardziej cieszą nas konkretne prezenty, perfumy, dobre wina czy ciekawe książki. Stajemy się wyrafinowani i wybredni.
Szanując okoliczności prezentowe, tradycyjnie w trosce o nasze koty wstrzymujemy adopcje kotów z dniem 6 grudnia. Każdy, kto chce zamieszkać z kotem, ma jeszcze dość czasu, by zgłosić się do fundacji, później niestety panuje blokada adopcyjna. Mam świadomość, że inni nie idą tą drogą, dla nich każda dosłownie sytuacja jest dobra, by zmniejszyć liczbę podopiecznych, Kocia Mama natomiast jak zwykle wybiera inne opcje, bezpieczniejsze dla mnie i wszystkich prowadzących domy tymczasowe. Wolontariusze zbyt emocjonalnie podchodzą do tematu prowadzonych przez siebie ochronek. Angażują serce, czas, emocje kompletnie inaczej niż w przypadku zwykłego kiermaszu, od którego nie zależy fizycznie nic oprócz potencjalnego budżetu. Wiem, że i pieniądze są istotne, bez nich nie byłoby tak rozbujanej kondycji interwencyjnej. Gdybym była biedna jak mysz kościelna jęczałabym dramatycznie przy każdym ściąganym do fundacji kociaku, ale na szczęście jest wręcz przeciwnie, sprzyja nam Los.
Jest powiedzenie, że mądrym jest w życiu lepiej, im jakoś się wszystko pomyślnie składa, układa, spina. Powiem inaczej, mniej wyniośle, nie mszczą się na Kociej Mamie dramatyczne czy drastyczne decyzje, ponieważ nie muszę się na nie zdobywać. Są procedury, które sympatycy oraz kociarze rozumieją, szanują i przestrzegają. Chociaż muszę się przyznać z ręką na sercu, że mimo iż obowiązuje określony kodeks, to zawsze jest miejsce na tak zwane precedensy.
Robię to od prawie 25 lat. Ludzie wracają po koty, to zjawisko jest normą. Jeśli nagle odejdzie w okresie świątecznym kot i opiekun zgłosi się ponownie, nie będę trwała ślepo przy zakazie. Trzeba szanować uczucia innych, śmierć jest już przykrym zdarzeniem, więc mniejszy ból może sprawić tylko drugi, ale kompletnie inny kot. Skoro odeszła, dajmy na to bura koteczka, to nie szukamy w fundacji dokładnie takiej samej. Po co skazywać się na porównania, najlepiej adoptować czarnego albo białego kocura. Inny wygląd, inny temperament, przyjmujemy pod dach nowego członka rodziny, a nie kopię poprzedniego pupila. Zawsze to rozwiązanie proponuję, kiedy opiekun wylewa łzy, że mimo starań lekarzy, super opieki, kot nie dał rady pokonać raka czy wyniszczającej choroby.
Święta mają przynosić radość, nawet jeśli jeszcze wspominamy przyjaciela codziennie. Ufając mojej decyzji, by jednak na zimne dmuchać i uniknąć przede wszystkim podejmowania impulsywnie pochopnych decyzji, jak zwykle tradycyjnie uprzedzam, że dbając o dobrostan kotów, szanuję emocje ich opiekunów. Życia się nie zaplanuje, więc informuję, że decydować będziemy stosownie do okoliczności. Na razie oficjalnie cisza będzie obowiązywała tych, którzy pierwszy raz się decydują, recydywiści koci mogą, rzecz jasna, liczyć na pobłażliwość i wyrozumiałość.