Codzienność

Ta historia jest jedną z wielu, jakie przyszło mi w ramach pracy codziennej poznać. Nie wybiera się interwencji, nie klasyfikuje na lepsze i gorsze, nie odwraca głowy i oczu od środowiska, które otacza nas na co dzień. Koty są wszędzie, kradną serca wszystkich, bogatych, biednych, tych prawych, ale i tych, którzy delikatnie otarli się o ciemniejszą stronę życia i płacą rachunek za swoje wyczyny w miejscach, gdzie odbywa się kary w odosobnieniu.

Pewnego dnia zawitał do mnie kociarz, także karmiciel, ale i człowiek, który wraz ze mną i dzięki Fundacji, wiele kotów uratował. Moja ulica jest specyficzna, znajduje się na starych Chojnach. Ludzi tu mieszkających traktuje się z respektem i odrobiną obawy, jednak ja poukładałam sobie doskonale relacje i mam świadomość, że mogę na nich w każdej sytuacji liczyć. Kiedy przychodzi transport karmy zawsze w ramach wolontariatu pomogą opróżnić ciężkie palety, ale też doskonale wiedzą, że kiedy kot się do nich przybłąka muszą się natychmiast stawić, żeby kota zabezpieczyć. Wolą nie narażać się na mój gniew! Mamy poukładane pewne kwestie i obie strony respektują obowiązujące zasady.

-Pani Izo, jest problem – uniosłam oczy w niemym pytaniu – ten człowiek z reguły sam sobie radzi ze swoimi kłopotami, kiedy stawia się u mnie, znaczy idzie o kota!

-Co tam się znowu urodziło?

-Jest kotka, około pięcioletnia, jeżdżę Ją karmić, w ciągu trzech tygodni umarli rodzice mojego znajomego, a on niestety jeszcze płaci za swoje przewinienia.

-Cóż, każdy kiedyś popełnia błędy, tylko różny jest ich wymiar i ciężar. – Swoim zwyczajem ucięłam temat, bo nie moją misją jest wygłaszanie moralnych morałów.

-Trzeba kotkę zabrać, już cztery miesiące siedzi sama, wreszcie zdziczeje kompletnie.

– Muszę zebrać myśli. Na razie proszę mi kotkę zabezpieczyć- zarządziłam wręczając klatkę łapkę- Uprzedzę klinikę, że będzie kot do przejrzenia i muszę się zastanowić, gdzie Ją później zapakować.

Poszperałam w głowie. Miałam w zanadrzu dwa zgłoszenia na wolontariat i akurat obie panie wybrały funkcje domu tymczasowego. Na szczęście jedna z nich utrzymała swoją propozycję i w sobotę po diagnostyce Smerfetka trafiła do Olgi. W domu jest druga kicia, ale szalenie miła i łagodna. Nowa dziewczyna niezwykle komunikatywna, konstruktywna i mająca wiele cierpliwości i wyrozumienia dla nowej podopiecznej. Szare koty są mądre, zawsze miałam do nich słabość. Tej wystarczył jeden dzień w nowym otoczeniu by nabrała odwagi i czyniła radujące nas postępy. Z pewną nieśmiałością zaczęła zwiedzać pokój, delikatnie zachęcona wskoczyła do łóżka. W przypadku dorosłych kotów czas nas kompletnie nie goni. Zresztą Olga ma świadomość, iż aklimatyzacja kotki może i trzy miesiące potrwać.

Na razie czekamy cierpliwie, aż Smerfetka nabierze życiowej odwagi. Jest bezpieczna, zaopiekowana, za czas jakiś będziemy szukać fajnego domu.