Jak doszło do wyboru tematu kalendarza, już wspomniałam. Z kotami jest tak, że jeśli my, ludzie, mamy akurat wobec nich jakieś określone plany, totalnie ich to nie interesuje, zawsze zachowują się tak, jak im akurat pasuje.
Misternie zaplanowane wizyty w domach tymczasowych zakończyły się fiaskiem już podczas pierwszej, kiedy to wszystkie chore przewlekle modele dosłownie uciekły w popłochu. W nosie miały fakt, że wolontariuszki, pomimo upału, zdecydowały się na pracę i nic ich nie obeszło, że taszczyły ze sobą torby wypełnione gadżetami, niezbędnymi do zbudowania tymczasowej scenografii.
Odkąd powstała Grupa Kocich Opiekunek, moja zdolność gaszenia pożarów, dosłownie w każdej sytuacji, jest chyba z wachlarza innych najczęściej wykorzystywana. Kiedy chore koty pokazały, że za nic mają nasze pomysły, by innym uświadomić, jak trudne przypadki medyczne siedzą na pokładzie i generują koszty związane z leczeniem, natychmiast pomysł dokumentacji starań opiekuńczych przerzuciłam na mieszkające z nami „ defekty” produkcji pseudohodowli.
To także dość znamienny i kosztowny zakres działania fundacji.
Bezsens sytuacji polega na tym, że tak naprawdę nie ma dobrego rozwiązania. Hodowcy niestety nadal będą uprawiali ten proceder, dopóki są nabywcy na ich produkt, a w tym akurat przypadku dotyczy to niestety żywych, mających uczucia zwierząt. Zaniedbania wkradają się do każdej, bez wyjątku, hodowli. Nie ma żadnej, której można wystawić laurkę, iż jest idealna.
Kiedy w hodowli bytują kocury, a w domu nie ma przykrego zapachu, wniosek nasuwa się jeden, na co dzień zamknięte są w kennelach. Tak wygląda ich życie, latami bezlitośnie tkwią w klatkach, popadając w apatię albo agresję.
Im bardziej delikatna, modyfikowana genetycznie rasa, tym słabsze osobniki.
Kilka lat temu, poprzez zaprzyjaźnioną klinikę, która w tym przypadku była pośrednikiem między mną a hodowczynią, przyjęłam Ragdolla Lalusia. W fundacji panuje zwyczaj, iż każdy kociak, i nie jest to ważne w jakim jest wieku, po wejściu do Kociej Mamy natychmiast ma swoje poprzednie imię zmieniane. Odcinamy bardzo mocno jedno życie od poprzedniego, nie chcemy, żeby za kotem ciągnęła się jego przeszłość.
Laluś, przemiły wymagający troski i uwagi, całujący się kilka razy dziennie, niestety jest w takim stanie, że nigdy nie odzyska pełni zdrowia. Nie wchodziłam bliżej w jego życie w poprzedniej rzeczywistości. To, co się stało, jest niestety nieodwracalne i przyjmując go do siebie, uznałam konieczność leczenia za aspekt, z którym muszę się zwyczajnie pogodzić. Jest za nim cała wnikliwa diagnostyka laryngologiczna. Polipy, przerosty krwawe w przegrodzie nosowej, są tak rozległe, że tylko systematyczna, ale przerywana, cykliczna terapia, na pewien czas wycisza problem. Po dwóch latach konsekwentnej pracy są efekty. Uporczywy katar, który zatykał nos tak skutecznie, że musiałam mu pomagać w oddychaniu poprzez udrożnienie nosa szpatułką higieniczną. Krople, antybiotyki, pasty witaminowe w końcu przełożyły się na pozytywny efekt. Ten kot od początku był medycznym wyzwaniem. Zabieg chirurgiczny nigdy nie był rozważany, ponieważ jeszcze nigdy nie udało się funkcjonować kotu praktycznie po usunięciu połowy nosa. Dlatego działamy tylko profilaktycznie, zapobiegając rozwojowi infekcji. Jak dotychczas udaje nam się utrzymać stan na poziomie, który satysfakcjonuje i mnie i weterynarzy.
Hodowcy pozbywają się problemów, korzystając z kilku powtarzających się schematów, w tym przypadku akurat pani bardzo lubi oddawać koty w wieku dorosłym czyli już po zakończonym cyklu produkcji rozrodczej albo kociaki w wieku, w którym przychodzi pora na kastrację lub sterylizację.
Moment przekazania przeciągany jest do momentu, aż faktycznie straci zainteresowanie potencjalnych nabywców. Laluś nie dość, że pacjent laryngologiczny do końca życia, to jeszcze był wnętrem czyli jego kastracja wymagała podwójnego zabiegu, ponieważ nie zeszło mu jedno jądro.
Młode rasy wyhodowane sztucznie zawładnęły rynkiem, a ich zjawiskowy wygląd ma wpływ na „produkcję”, a co za tym idzie, również na popyt. Szkoda, że w pędzie za dochodem, nie każdy hodowca przestrzega instrukcji spełniającej warunki, by wypuścić na rynek produkt choćby przyzwoitej jakości. Ragdolle to koty, które bezwzględnie muszą obcować z człowiekiem. By ich psychika nie uległa zaburzeniu, muszą być nieustannie w centrum zainteresowania, przytulane, dotykane, głaskane.
One dostosowują rytm życia i aktywności do rozkładu dnia człowieka. Nie miauczą, wydawany dźwięk przypomina płacz albo gaworzenie dziecka. Głosem akcentują radość, strach, smutek. Ragdolle dojrzewają nie jak dachowce do trzech lat, one w pełni dojrzałe emocjonalnie stają się dopiero po czwartym roku życia. Są kotami rasy dużej, wagowo dojrzałe osobniki mogą dojść nawet do 9 kg i nie są to w żadnym wypadku efekty otyłości. Lubią się bawić same, z innymi kotami, z dziećmi i ze swoim ukochanym człowiekiem. Nawet, jeśli w domu mieszka więcej kotów, one nigdy nie inicjują pierwsze kłótni, baraszkują owszem, ale nigdy nie są agresywne czy zaczepne. To urodzeni pacyfiści.
Żyjąc z Lalusiem ponad dwa lata, teraz dopiero osiągnęliśmy stabilność, nie tylko w temacie zdrowia fizycznego, ale wspólną pracą sprawiliśmy, że jego emocje wróciły do równowagi. Od samego początku, kiedy „ krzyczał” ogarnięty paniką, kiedy wychodziłam z domu, nauczyłam go fajnej zasady. Brałam na ręce, tuliłam i mówiłam: Idę tylko do pracy, ty tu spokojnie czekaj, niebawem wrócę. Tuliłam, głaskałam, całowałam. Na początku wyciszenie zabierało sporo czasu, potem lepiej nauczył się znosić rozstanie. Dość duży przełom nastąpił, kiedy już na tyle się zadomowił i zaczął nawiązywać relacje z innymi kotami, że one wtedy mnie zastępowały. Myli się, bawili, dokazywali, jak małe dzieciaczki. Noce były zawsze nasze, skutecznie inne przegonił, zajmując miejsce po mojej prawej ręce, spał, wtulając się w moje ramię. Przełomy następowały wolno, ale nigdy nie straciliśmy tego, co zdobyliśmy. I tak, zaczęłam zabierać go do pracowni. Chodził, zwiedzał i bywa, że przerażony przybiegał, sprawdzając, czy jestem. I znowu to była pora na pieszczoty. Teraz uważam, że jest już psychicznie stabilny, wyleczony, zreanimowany. Proces zaniedbania szybko się dzieje i dokonuje, aby go odwrócić, trzeba cierpliwości, serca i czasu.
Koty rasy Ragdoll najbardziej cierpią, kiedy są pozostawione na pastwę losu, w przypadku kiedy opiekun tylko stawia miskę z karmą i sprząta kuwety, zapominając kompletnie o ich wrażliwości.