Iwo

O tym psie usłyszałam kilka miesięcy temu. Pewnego dnia pojawił się w enklawie prowadzonej przez Anetkę. Wielki, kudłaty, ufny, takie ogromne ciele o łagodnym usposobieniu. Obiegł podwórko, obwąchał zakamarki, popatrzył uważnie na gospodarzy, powarczał na koty, machnął kilka razy ogonem, jakby mówiąc: no fajnie kochani, podoba mi się, zostaję!

Czytaj dalej

Taka gmina!

Kilka lat temu ujęta apelem Wioli, postanowiłam dziewczynie pomóc. Jak się potoczyły nasze losy dalej, dobrze wiemy. Z duszą na ramieniu otworzyłam Filię w Szadku i ruszyła społeczna praca. Aktywność stosowna jak w Łodzi, sterylizacja, świadoma adopcja, edukacja, akcje społeczne na rzecz chorych dzieci. Tylko o ile w Łodzi mogę liczyć na wsparcie Urzędu Miasta, w Szadku wsparcia nie miałam żadnego.

Czytaj dalej

Szadkowskiej kociej epopei część kolejna, czyli zaczynamy leczyć zaropiałe towarzystwo!

– Facet źle policzył kociaki – usłyszałam któregoś dnia w słuchawce telefonu. – Dwie trikolorki są podobne.
– Cóż, jedziesz! I mała prośba:  przejrzyj dokładnie komórki i opłotki, zobacz, może jeszcze jakieś lata?
Liczę w myślach Wioline futra i mówię:
– Coś mi się zdaje, że ich 20 uzbierałaś?! Chyba już czas, byś się odrobinę opamiętała, bo mnie rachunek za ich leczenie doprowadzi do zawału!

Czytaj dalej

Przystępujemy do akcji czyli zabieramy kociaki

– Pani Fundacja jest kompletnie inna, jakaś taka trudna do zdefiniowania.
Pytająco uniosłam brwi.
– Jakieś zarzuty konkretne?
Pan popatrzył na mnie uważnie, delikatnie się się speszył, jakby zawstydził swojej śmiałości, ale skoro teza już padła, swoim zwyczajem czekałam na ciąg dalszy!
– Jakieś uzasadnienie?!
– No, bo Pani jest taka dosłowna… Konkretna… Wymagająca…
Zerkał nieporadnie, bo nagle zrozumiał, że kompletnie się pogubił w zarzutach, że w sumie źle odbierał i pojmował moje zachowanie, zresztą nie on pierwszy.

Czytaj dalej

Trzy śliczne kotki

„Jak znajdziesz chwilkę, proszę o kontakt” napisała Wiola w połowie sierpnia.
„No to na bank mamy znowu aferę” pomyślałam zanim jeszcze wykonałam telefon. Wiedziałam, że zaraz będę miała interwencję na bogato!

Czytaj dalej

Etapy empatii

Małe miasteczko położone gdzieś w centralnej Polsce. Jest kościół, szkoła i rynek, wokół którego toczy się całe życie. Społeczność typowa, ani lepsza ani gorsza. Mieszkańcy wiedzą o sobie prawie wszystko, kto z kim i dlaczego, trudno zachować jakąkolwiek tajemnicę. Drogą oficjalną i pocztą pantoflową szybko się rozmaite wieści rozchodzą.

Czytaj dalej

Z cyklu: pokażę palcem

– Mam zgłoszenie, jutro przed pracą zrobię rekonesans, dziewczyna z wioski nieopodal Szadku zgłosiła trzy małe kociaki, które niedawno przyprowadziła nieznajoma kotka. Mieszkają w stodole, ludzie je karmią, ale zostać nie mogą w tym gospodarstwie.
– Wiola jesteś zakocona po kokardy. – delikatnie upomniałam. – Nie wyrażam zgody na żadne przyjęcia, adopcje stoją, lato… wakacje… A oprócz Ciebie nikt z miejscowych kociarzy nie deklaruje pomocy i odciążenia w pracy!
– Szefowa, może to tylko kwestia poprowadzenia za rękę, pokazania drogi, pomoc w adopcji i zabiegu…
Ach ta Wiola i jej optymistyczne nadzieje – myślałam, głośno zaś powiedziałam:
– Nie ma co pisać scenariuszy. Jedź, popatrz, oceń sytuację, wtedy wrócimy do rozmowy.

Czytaj dalej