Byłyśmy na ślubie!

Ta kampania zrodziła się z biedy, z troski o kondycję Fundacji w czasie, kiedy była ona malutka i raczej nie znana, bez wpływowych darczyńców i sponsorów.

Napisałam kilka zachęcających słów, Emilka zrobiła stosowny plakat i szczęściem dla nas i kotów, pomysł zatrybił i co najważniejsze, przypadł do gustu wielu parom młodym. Tak się zrodziła akcja pomocowa pod hasłem: „Karma lub datek na rzecz kotów zamiast kwiatów wręczanych przy okazji życzeń”.

Czytaj dalej

Sprzęt do zadań specjalnych

Wychowana w ogromnej swobodzie, ale z tradycyjnymi moralnymi granicami, w akceptacji nawet niezrozumiałych dla otoczenia pomysłów, wchodziłam w życie pełna szalonych pomysłów. Dosłownie i w przenośni byłam dzieckiem szczęścia. Jednak, jak powtarzam od lat, życie lubi płatać figle i przyginać kark, nawet wolnym od buty ludziom. Tak było i ze mną. W wieku 13 lat skończyło się moje beztroskie dzieciństwo z powodu ciężkiej nieuleczalnej choroby matki.

Zbyt szybko weszłam w dorosłe życie, zbyt trudne spadły obowiązki na dziewczynkę, która przypominała Anię z Zielonego Wzgórza.

Czytaj dalej

Dziwny piknik

Nie pamiętam już co do dnia, kiedy zrodził się ten pomysł, ale zacznę od początku opowieść o niebanalnym prezencie, jaki otrzymała Fundacja.

Jakoś w marcu zadzwoniła z wyrzutem Kasia, dziewczyna, która organizowała zimą zbiórkę karmy dla nas na terenie swojej Firmy.
– Pani Izo, kilka dni temu napisałam smsa, nadal czekam na odpowiedź!
Nie wiem już po raz który, raczej grzecznie starałam się wytłumaczyć o małym moim defekcie, awersji do czytania smsów.
– Żartuje Pani ze mnie?!
– Absolutna prawda, zasadę każdy zna: pisze się smsa, potem na moment dzwoni bym przeczytała – wyjaśniłam ze śmiechem szybko jednocześnie sprawdzając treść wysłanej faktycznie kilka dni wcześniej wiadomości.

Czytaj dalej

Upór i konsekwencja to cechy, które bardzo cenię

Ta weryfikacja do wolontariatu była dość niecodzienna i można ją określić jednym słowem: negatywna.

Starałam się wypunktować wszelkie wykluczające działanie aspekty, nacisk kładąc na odległość i moje bycie w permanentnym niedoczasie! W przypadku wolontariuszek pracujących w Fundacji niezwykle ważna jest komunikacja bezpośrednia, poznanie się , ponieważ buduje się tym sposobem wzajemną relację eliminując i wykluczając tysiące pytań, które rzecz oczywista nasuwają się każdej nowej wchodzącej do grupy osobie.

Tłumaczyłam więc , że powinna wybrać organizację bliżej miejsca zamieszkania. Że mając tyle zadań, nie będę mogła otoczyć jej stosowną opieką, poprowadzić za rękę wyjaśniając decyzje i zachowanie. Napotkałam mur!

Czytaj dalej

Mocne więzi

Przyszła lata temu, rekomendowana przez Magdę, po czarną kotkę dla mamy. Miałam wtedy miot złapany gdzieś na działkach, już odrobaczony i zdrowy ale jeszcze nie do końca oswojony, choć już kuwetkowy i latający po domu. Wydłubałam kociaka spod komody, włożyłam do koszyka wraz z ulubioną zabawką. Kosz zakleiłam taśmą, mówiąc:
– Proszę nie otwierać po drodze, za kilka dni powinna już was kochać!”
Olga, bo to była ona, miała ze zdumienia oczy większe niż przysłowiowe pięć złotych.
– Miała być łagodna, tak przynajmniej twierdziła dr Magda… – próbowała nieśmiało wycofać się z adopcji.
Popatrzyłam na dziewczynę uważnie, oceniłam jej szanse, predyspozycje i empatię. Wszyscy wiedzą, że mam oko i wyczucie nie tylko do zwierząt, w ocenie ludzi tez się raczej rzadko mylę.
Podobała mi się analiza do tego stopnia, że odstąpiłam od tradycyjnego wsparcia mówiąc: – Spokojnie, już wkrótce to będzie wasza ukochana Czarnula!

Czytaj dalej