Dzień jeden z wielu

Mało kto wie, jak wygląda życie Szefowej Fundacji od kuchni, nie wtedy kiedy udzielam wywiadu, prowadzę interwencje czy jestem na spotkaniu. Jeden przeciętny z 365 dni w roku. Myślę, że mało kto wie, w jakim autentycznie żyję kieracie i to w ramach ukochanego wolontariatu.
Piąta rano, blady świt, za oknem jeszcze ciemno.

Czytaj dalej

Jak się przypnę

Ta interwencja trwała ponad trzy lata. Zaczęła się od ratowania kota z pewnej stodoły na wsi pod Łodzią. Przeprowadzony przy okazji wywiad pozwolił mi ustalić fatyczną sytuację żyjących tam kotów. Mają swoich stałych karmicieli, jednak ich rozmnażaniem nikt się zbytnio nie przejmuje. Kiedy wyleczyłam Farcika i oddałam do adopcji, adoptujący Go wyznali, że są moimi dłużnikami i zawsze kiedy będę w potrzebie mogą liczyć na ich pomoc. Faktycznie, lata minęły od naszego poznania, a ja nigdy się na ich obietnicy nie zawiodłam. Piotr ratował mnie transportowo, Marta natomiast przekazywała fanty na Pchli Targ, a potem sama stanęła do społecznej pracy. “Pani Izo, w miarę naszych skromnych możliwości jesteśmy wdzięczni Fundacji i gotowi na wsparcie w sytuacjach kryzysowych”.

Czytaj dalej

Bandzior, który szukał domu

Ten kot pojawił się niespodziewanie na pracowniczych działkach i zamieszkał, uzurpując sobie prawo do bycia szefem, zgodnie z bezczelną kocią filozofią narzucania innym swoich postanowień. I tak zawsze pierwszy był przy misce, zawsze niestrudzenie witał odwiedzające stado opiekunki, zawsze niezłomnie przeganiał inne koty sam zabiegając o „merdy” i „mizianki”. Towarzyszył ludziom krok w krok zachowując się bardziej jak pies. Kłopot z nim był ogromny, bowiem mimo miłości do ludzi, relacja z innymi osobnikami tej grupy eliminowała adopcję w rodzaju: „na dokocenie”.

Czytaj dalej

Mieszkańcy łazienki

Pewnego pięknego dnia, a był to poniedziałek, przyjechały do Fundacji śliczne maleńkie dwutygodniowe smarki, którym ktoś przejechał Matkę. Nagle, w wyniku wypadku pięć drobniutkich istotek zmieniło swój społeczny status i z zaopiekowanych stały się sierotami. Na szczęście znalazła się kobieta, która się nad nimi pochyliła, zabrała do domu, karmiła, masowała brzuszki, ale że mieszka z niewidomą osobą, wyobraźnia podsuwała jej makabrycznie wizje. W sumie rozumiem całkowicie, też bym miała obawy.

Czytaj dalej

Nieoczekiwane wsparcie

Robię swoje, nie kalkuluję, nie medytuję, nie obmyślam strategii. Działam pod wpływem emocji, serca, intuicyjnie podejmując decyzje. Nie chowam urazy, nie pielęgnuję złości. To, co mam powiedzieć walę prosto z mostu, bo taką mam naturę i charakter. Nie mam czasu na obmyślanie zemsty ani ciętej riposty. Reaguję w danym momencie, albo zwyczajnie odpuszczam i macham ręką. Nie zabiegam o aplauz, o poklask, przyjmuję ludzi z dobrodziejstwem ich rozmaitych natur i tego samego oczekuję wobec siebie. Innowacje ogromne zaszły w Fundacji i z perspektywy czasu widzę, że o wiele lepiej teraz się dzieje i pracuje.

Czytaj dalej

Lukier – kociak spod Koła

Ludzie wiadomości piszą…..
Historia jakich wiele, ale jest nietypowa z jednego względu, zgłaszająca konieczność ratowania kota, sama bez niczyjej namowy czy sugestii, zobowiązała się być dla nieszczęśnika patronem a Fundację poprosiła tylko o wyszukanie fajnego domu.

Czytaj dalej

Uwaga! Potrzebne mleko i dobra karma dla matek

Zapobiegliwa gospodyni zapasy ma w spiżarni na ciężkie dni, zaradna kociara w sezonie na małe kociaki, stara się mieć zawsze schowaną jakąś karmiącą kotkę. Wszyscy wiedzą, że nie ma dla niesamodzielnych osesków lepszej niani i opiekunki niż troskliwa kotka, jednak to one niestety najczęściej padają ofiarami wypadków drogowych albo są ofiarami przykrych zdarzeń. Na szczęście dla maluchów rzadko trafiają się bezduszne osoby, które widząc płaczące kociaki wzruszają beztrosko ramionami i obojętnie obok nich przechodzą.

Czytaj dalej