Wagary wymuszone wolontariatem

W Fundacji nie ma przypadkowych ludzi. Wszyscy pojawili się w dwojaki sposób: zostali skierowani przez weterynarzy, zachęceni przez znajomych, przyjaciół bądź rodzinę albo w zasadniczej większości poprzez kontakt ze mną podczas adopcji, interwencji lub użyczania sprzętu. Wyjątek stanowi Renata, ale to opowieść na inną okazję.

Tak działo się na samym początku. W ostatnich latach nie mogę się zdecydować czy bardziej pomaga czy przeszkadza mi w rekrutacji medialny rozgłos.

Czytaj dalej

Wiosenna edukacja

Piątek. Koniec tygodnia początek weekendu, a my nadal w pracy.  Tym razem jechałyśmy na obrzeża Łodzi, do dzielnicy zwanej Zielonym Romanowem. Przedszkole małe, prywatne, zadbane, dzieci grzeczne, środowisko ogólnie  przyjazne, choć z małym dystansem.

Czytaj dalej

Wędrując po Łodzi

Kilka lat temu marzyła mi się mapa Łodzi, na której zaznaczałabym miejsca, gdzie bytują koty będące pod opieką ludzi związanych z Fundacją. Pomysł oczywiście nie wypalił, bo Kocia Mama nie podjęła się zabezpieczania potrzeb wyprawkowych opiekunów, a zajęła się finansowaniem skomplikowanych operacji  i przysposabianiem adopcyjnym. Poszłam w trudniejszy temat z kilku przyczyn, z których najbardziej dla mnie istotna, to fakt, że lokalnie bytujące koty karmione są przez miejscową społeczność, a wielu karmicieli faktycznie nie jest świadomych aktywności innych .

Czytaj dalej

Kompletnie inaczej

Przykro mi niesłychanie, że nie miałam okazji poznać osobiście nowej społeczności, która z entuzjazmem przyjęła Fundację w swoich progach.

Od początku komunikacja była rewelacyjna, Renata nie zgłaszała najmniejszych zastrzeżeń.
Atmosfery nie zepsuły zmiany pierwotnych ustaleń, a wszystkie poprawki, przyjmowane były z ogromnym wyrozumieniem i aktywnością zmierzającą do konstruktywnego dopięcia szczegółów. Nie trzeba było wyjaśniać kwestii związanych z trybem pracy w wolontariacie. Nie zdziwił fakt pracującej mamy z dzieckiem. Ta wizyta była nam potrzebna. Dodała energii, zapału, odbudowała wiarę w fajnych ludzi. W przypadku tej edukacji spotkałyśmy się wyłącznie z życzliwością, szacunkiem i podziwem.

Czytaj dalej

Życie weryfikuje

Żeby pomysł przekuć na sukces, niezbędne jest kilka czynników. Pierwszym i najważniejszym jest konsekwencja, wytrwałość, ale i zamysł co i w jakiej formie chcemy przekazać i jakie niezbędne są ku temu wymagane narzędzia i okoliczności.

Kiedy zakładałam Kocią Mamę, grupa opiekunek wraz ze mną ratujących koty, doskonale znała i moje cechy charakteru i najważniejsze priorytety, mając świadomość na jakie układy nigdy nie dam się namówić oraz jakich decyzji nigdy nikt i za żadne obietnice pomocowe nie jest w stanie na mnie wymóc.

Czytaj dalej

Sezamkowo, czyli debiut Kasi

Jak po grudzie – pomyślałam patrząc na puste półki. Jeszcze moment, a będę zmuszona zakupić karmę.  Baza opiekunów i karmicieli sama się  zbudowała, troszkę w wyniku aktywności Ani wypożyczającej sprzęt, odrobinę i ja się dołożyłam nawiązując znajomości podczas interwencji.

Wracają do nas kiedy są w kłopocie, a to, że marznie na balkonie kot i konieczna jest ocieplana buda, a to, że mają dylemat kupić karmę czy zrealizować receptę.

Czytaj dalej

Klasyka edukacji, czyli miło i bez atrakcji

Jest kilka takich szkół, do których jedziemy totalnie bez tremy i bez nurtujących nas wątpliwości czy w ogóle i ile zebrano nam karmy, czy ktoś nas powita i poprowadzi byśmy się jak opętane nie błąkały po obcych korytarzach. Tego rodzaju spotkania są fajnym starterem dla nowych wolontariuszek, bo nic nie stymuluje bardziej pozytywnie niż bardzo udany początek.

Czytaj dalej

Moje przedszkole

Mam dobre wspomnienia z dzieciństwa. Wychowałam się w starej dzielnicy Łodzi, kamienica rodzinna stała przy małej uliczce, gdzie wszyscy się znali, zatem trudno było o jakąś anonimowość. Społeczność ulicy żyła jak jedna wielka rodzina, więc od samego początku nauczona byłam relacyjności z innymi ludźmi.

Czytaj dalej

Adekwatnie do pory

Kończą się wakacje, wchodzimy w codzienny schemat, zaczynają systematycznie działać poszczególne trybki fundacyjne. Jednak zanim Renata zacznie odbierać zaproszenia na zajęcia edukacyjne, zanim zaczną zapełniać się kalendarze, chcę opowiedzieć o spotkaniu, które jakoś w maju miało miejsce w Warszawie z młodzieżą pewnego Gimnazjum.

Czytaj dalej