Corona i jej dzieci

Kilka tygodni temu przyjęłam zgłoszenie od pani rocznik 1947, że na jej działkę, na której dokarmia koty, miesiąc przed Świętami przybłąkał się kocur. Z czasem zrobił się pękaty i kobieta kompletnie nie wie, czy to kotna kotka czy stworzenie dopadła jakaś paskudna choroba. Sama ma w domu już jednego mruczka uratowanego właśnie z tego obszaru.

Czytaj dalej

Opowieść sylwestrowa

Tyle lat już trwam w kocim biznesie, że nic już nie jest w stanie mnie zadziwić. Generalnie dzieje się tak od pewnego czasu, że porad jak jest faktycznie, czyli który karmiciel ma zapędy do konfabulacji i wymyślania przedziwnych historii niekoniecznie zawsze zgodnych z prawdą i stanem rzeczywistym zasięgają ludzie, w pewien sposób zawodowo z kociarzami związani czy to urzędniczo, czy służbowo.

Czytaj dalej

Ratujemy Ragdolle

Fundacja Kocia Mama została założona, by ratować środowiskowe, zmieniać ich rzeczywistość poprzez dwa najważniejsze działania: leczenie, eliminację rozmnażania oraz wszechstronną edukację. Od ponad 14 lat realizujemy te zadania uzyskując z roku na rok coraz lepsze efekty. Wymiernym wskaźnikiem są adopcje. Były lata, zaraz na początku działalności, kiedy do nowych domów wędrowało ponad 500 kotów, obecnie liczba ta jest znacznie mniejsza, zbliżona do 200 osobników, bowiem dotyczy nie tylko tych kochanych miziaków, ale także tych niesfornych przewożonych do enklaw. Kiedyś nasza pomoc dedykowana była tylko kotom środowiskowym, ale od jakiegoś czasu dotyczy także i rasowców.

Czytaj dalej

Opowieść sylwestrowa

Wahałam się czy opowiedzieć o interwencji jaką miałam wątpliwą przyjemność przeprowadzić ostatniego dnia ubiegłego roku, ale wychodząc z założenia, że na temat pracy Fundacji i w tym akurat przypadku, nie mam na myśli wyłącznie Kociej Mamy, uczciwie jest podzielić się z Sympatykami na jakie sytuacje jesteśmy narażeni my wolontariusze pracujący społecznie w ramach swojego wolnego czasu.

Czytaj dalej

W Wigilię Wigilii

Nie po raz pierwszy mam okazję doświadczyć magii Świąt Bożego Narodzenia i teoria nie powstałą z faktu, iż jestem megareligijną praktykującą katoliczką, wręcz przeciwnie. Wierzę w potęgę umysłu, rozsądku, wiedzy, nauki, ale pracując tyle lat w kociej przestrzeni, wiem, że niekiedy dziwne zbiegi okoliczności składają się na niesamowite opowieści, a okoliczności im towarzyszące mogłyby być pomysłem na przepiękną opowieść o potędze i mocy sprawczej ludzi o niezwykle cudnym sercu.

Czytaj dalej

Bo kot się podarł

Ten kot pojawił się w Fundacji ponad rok temu w wyniku interwencji prowadzonej na pewnej wsi pod Łodzią. Pani posiadająca w niej działkę postanowiła przy wsparciu Kociej Mamy zatroszczyć się o bytującą tam kotkę i jej maleńkie potomstwo.
Matka trafiła na zabieg i wraz z dwójką dzieci została oddana do adopcji korzystając z pomocy kliniki Amicus i świetnie funkcjonującego w nim „okna życia”, natomiast drugą parkę rodzeństwa opiekunka postanowiła sobie zostawić.

Czytaj dalej

A miały być uśpione

Pewnego dnia otrzymałam wiadomość, że ktoś przywiózł do łódzkiego schroniska dwa kociaki dwutygodniowe, by je uśpić! Przyczyna? Jak zwykle nieludzko prozaiczna! Są chore na koci katar, grozi im ślepota, no i są niesamodzielne! Trzeba karmić butelką!
To była błyskawiczna akcja. W takim tempie, by nie dopuścić do przekazania maluchów, nigdy jeszcze wolontariuszki nie spieszyły z pomocą.

Czytaj dalej

Zuzia, historia niechcianej kotki

Dokładnie nie pamiętam już jak doszło do tego, że Zuzia stała się kolejną rezydentką w Kociej Mamie. Kiedyś z pewnością była kupiona za dość znaczną kwotę jako małe puchate dziecko mające za zadanie spełniać radość, a może nawet i przynosić dość znaczne pieniądze rodząc bajecznie piękne dzieci. Kiedy i w jakich okolicznościach poddana została sterylizacji nie mam bladego pojęcia.

Czytaj dalej

Niestety klasyka

Wydarzyło się czas jakiś temu, mniej więcej dwa miesiące mijają od tego przykrego wydarzenia. Ktoś znalazł trzy kociaki w plastikowej torbie prawie tuż po porodzie zostawione obok kosza w zamykanym osiedlowym śmietniku.
Nie mam siły komentować, grzmieć ani piętnować. Fakty są takie, że w naszym mieście tak naprawdę mało kogo los kotów środowiskowych autentycznie obchodzi.

Czytaj dalej