– Powód? – pytam jak zwykle.
– Schizofrenia opiekunki…
– Danka, Ty to zawsze wytoczysz argumenty. Organizuj wizytę kontrolną w Filemonie, Ewa go przyjmie.
– Powód? – pytam jak zwykle.
– Schizofrenia opiekunki…
– Danka, Ty to zawsze wytoczysz argumenty. Organizuj wizytę kontrolną w Filemonie, Ewa go przyjmie.
Pewnego dnia Dorota, jedna z jeżdżących w transporcie nieśmiało zapytała:
– Iza mogę wypożyczyć klatkę? Bardzo jesteśmy zakocone?
– Nie, najgorsze apogeum mamy za sobą, czekamy na wiosnę i wysyp małych. Ta zima była trudna, długo koty z nami mieszkały. A pytasz bo..?
O tej gromadzie biegającej po wsi usłyszałam kilka tygodni temu. Psia banda składająca się z siedmiu rozbrykanych szczeniaków z małą rudą matką w zależności od napotkanych ludzi była karmiona bądź przeganiania. Wiola przeprowadziła środowiskowy wywiad, więc wiedziałam, że konieczna jest interwencja.
O tym kocie usłyszałam dopiero wtedy, gdy zaczęły się z nim kłopoty.
Miejsce zdarzenia: Lecznica całodobowa.
Czas: późny wieczór któregoś mroźnego dnia między Wigilią a Sylwestrem.
Sprawca: nieznany.
Ofiara: dorosły ale jeszcze nie stary, rudy pers w stanie bardzo zaniedbanym, skołtuniony, chudy, głodny, przerażony, zdezorientowany.
W sobotę moja rodzina powiększyła się o nowego domownika, przywiozłam małego Iwanka. Leon, mój dorosły, 9 letni kocur, bez problemu zaakceptował kolegę. Minął tydzień ich wspólnego życia i uczenia się zachowań panujących w nowym dla Iwanka otoczeniu.
Najbardziej kocham bure, szare i czarne. Szczególną troską otaczam chore, kalekie, ułomne. Umiem oswajać, uczyć zaufania, komunikacji, ale z poszanowaniem ich prawo do niezależności.
Jesień była trudna. Bez słońca, bez babiego lata, bez spacerów i kolorowych liści, za to smutna, deszczowa, zimna i pochmurna. Bardzo dała się nam we znaki, jakby za karę.
Kociaki przyjmowałyśmy do końca listopada. Domy tymczasowe pękały w szwach, lecznice fundacyjne też.