Kiedy pięć lat temu na apel Wioli szukającej wśród znajomych pomocy dla bezdomnej kociej rodziny, napisałam spontaniczne „Pomogę”, nie przypuszczałam, jakie będą konsekwencje moich dobrych intencji.
Kategoria: Kocie Interwencje
Interwencja błyskawiczna
Czwartek, wczesne popołudnie, telefon dzwonił jak szalony. Tym razem, to była sytuacja typowa, bowiem dopinałyśmy ostatnie ustalenia przed ważnym dla nas koncertem, Galą z okazji dziesiątych urodzin Fundacji.
Kompletnie wyluzowana, wolna byłam od jakiejkolwiek paniki czy tremy, wiedziałam, że jak zwykle wszystko się ładnie zepnie, nawet jeśli będą jakieś małe kolizje, to i tak nad nimi elegancko zapanujemy, w końcu stanowimy perfekcyjny zespół.
Kocie drogi
Koty się włóczą, wszystkie, bez wyjątku, zarówno domowe jak i te wolno żyjące.
Obserwuję swoje, puchate, wypieszczone, siłą zabierane na noc do domu. Rano godzinami krążą po ogrodzie sprawdzając tropy, wietrząc nosem zapach gościa, który buszował na ich terytorium w nocy. One rzecz jasna wolałyby pełnić nocną wartę, ale wątpię czy wtedy spałabym spokojnie. Dlatego stosuję to lekkie zniewolenie, zawsze wieczorem wabię je do do domu podstępem. Rytuał powtarza się codziennie o tej samej porze, dlatego podejrzewam, że traktują moją nadopiekuńczość jak element fajnej zabawy. Z kotem się nie wygra. Gdyby chciały, to tak by się schowały, że nawet znając każdy zakamarek ogrodu i tak bym ich nie znalazła.
Na tropie kotki czyli gdzie się podziała moja stara bezdomna?
Styczeń.
Ten jest kompletnie inny od poprzednich. Chyba po raz pierwszy nie otrzymuję zgłoszeń o kociakach porzuconych po Świętach. Nie wiem na ile jest to wzrost świadomości czy wreszcie wyniki od lat prowadzonej edukacji.
W tym roku dla odmiany regularnie dziewczyny odbierają sygnały o tułających się starych kotach, ewidentnie wyrzuconych z domów.
Co można wyczytać ze zdjęcia?
Kilka lat temu, gdy nie było Kociej Mamy, kiedy moje doświadczenie w temacie leczenia kotów było jeszcze bardzo mierne, w chwili, gdy dzwonili karmiciele próbując ode mnie uzyskać diagnozę na co chorują ich pupile, powstało hasło: Wróżką nie jestem, proszę iść z kotem do doktora!
Interwencja sylwestrowa
Zgłoszenie typowe, jak setki innych o tej porze. Bura matka z podrostkiem błąka się gdzieś między blokami na Górnej, w kwartale ulic obok Renatki. Prośba też bardzo typowa, o przyjęcie. Opiekunowie kotki bardzo przejęci sytuacją, która w sumie na nich spadła, bowiem pewnego dnia podczas spaceru z psem, natknęli się na Miałczkę, kocicę tak wychudzoną, że przykro było na nią patrzeć. Skóra, kości, zapadłe boki czyli rozpaczliwy obraz wynędzniałego kota.
Skończyło się typowo, stali się karmicielami.
Interwencja oparta na półprawdach, drobnych niedomówieniach i małych kłamstwach…
Zgłoszona przez Anetkę interwencja była na pierwszy rzut oka klasyczna : samotne starsze małżeństwo, których dzieci mieszkają w innym mieście, całą energię, empatię i miłość przelało na wolno żyjące na ich działce koty.
Pani grzecznie, ale stanowczo poprosiła o pomoc z adopcją, zgłosiła ponad 10 kociąt wiosenno – letnich do zabrania i optowała, byśmy przejęły obowiązki związane z ich codziennym dokarmianiem.
Na grzeczne wyjaśnienie odnośnie trybu pracy i zasad wolontariatu, padło pytanie: „To od czego jesteście, drogie panie, czy faktycznie pomagacie czy tylko bawicie się w Fundację?
To jedno zdanie zmieniło wymiar zgłoszenia na zażalenie. Tego typu sprawy automatycznie wpisują się w listę zadań szefowej.
Adopcje spod lady tradycją Kociej Mamy
Nienawidzę poniedziałków! Tego dnia wszyscy nagle przypominają sobie o kocich problemach. Nie wiem, czy jest to efektem weekendowego odpoczynku, czy zwyczajnie planując tydzień przygotowują listę zadań i przez przypadek kocie interwencje znajdują się na jej początku.
Robię podobnie wertując kartki kalendarza, sprawdzam kiedy i gdzie mamy zajęcia edukacyjne i wtedy przy okazji dziewczyny działające w transporcie rozwożą wyprawki do DT, umawiam zaległe spotkania, czy robię fundacyjne zakupy.
Kotek spod Łodzi
Nie mnie oceniać wiejską mentalność, nie mnie piętnować ludzi. Sama jestem mocno niezależna, oporna na ograniczenia, na naciski, na wymuszenia, staram się żyć tak, by nie krzywdzić innych. Pamiętając o korzeniach, o drodze, którą przeszłam, zebrałam bagaż doświadczeń różnych, szufladkuję je wszystkie z takim samym wzruszeniem, bo zarówno te dobre jak i złe ulepiły ze mnie istotę, którą teraz jestem. Nie można nabyć wiedzy bez popełnienia błędów, ważne jest jednak co się z tym faktem potem zrobi, jak się to doświadczenie przetworzy, jakie wyciągnie wnioski.
Dziki kocur z Rudy
Ruda, dzielnica na skraju Łodzi. Niezwykła, malownicza, klimatyczna. Zielona, położona na pagórkach, bogata w tajemnicze ścieżki spacerowe. Godzinami można wędrować podziwiając stare, przedwojenne wille, perełki architektury tak unikatowe, że objęte ochroną konserwatora. Lubię tam bywać, szczególnego uroku dodają szemrzące niewidoczne strumyki, ukryte w gąszczu liści rosnących dziko bluszczów i krzaków.