Po pierwszej burzy i wstępnym zamieszaniu, w chwili, kiedy karmicielki spostrzegły, że odłowione koty jednak wracają na swój teren, atmosfera wyraźnie stała się mniej napięta.
Mam świadomość, że Kocica Mama ruszając odławiać dzikie, trafia na mur niechęci karmicieli, którzy z obawy, że powielimy proceder typowy dla pewnej organizacji, odmawiają bądź utrudniają współpracę.
Kategoria: Kocie Interwencje
Korzenie czyli kolejny desant czarnych kotów
Kiedyś chodziłam po wsi i pożyczałam koty. Jeden kot to zbyt mało.
Potem Babcia wpadła na pomysł, poradziła bym pożyczała koty dla Ciotki…
I tak przez kilka kolejnych wakacji ktoś z rodziny był wyróżniony, aż dorosłam i zrozumiałam jaką im sprawiałam „przysługę”.
Koty się rozmnażały, selekcja była naturalna. Jak to na wsi, cenne jest tylko zwierzę pracujące lub przynoszące dochód, wyjątkiem jest pies z racji pełnionych obowiązków, a kot darmozjad mógł liczyć na resztki z psiej miski. Dobrze znam realia wiejskie. Może to było jedną z przyczyn, że zawoziłam do ciotek i znajomych koty po zabiegach, by ich przekonać, do zmiany nawyków.
Kiedy założyłam Filię w Szadku, wrócił dzięki lokalnym kociarzom temat uniejowskich mruczków.
Czytaj dalej
Polowanie na Rudego
Miał się niby świetnie: swoją miejscówkę, pełną miskę i ludzi, którzy o niego się troszczyli.
Tylko jak zwykle w życiu bywa, troska o Jego przyszłość spędzała im sen z powiek, opiekunowie nie mieli pomysłu w jaki sposób przygotować Rudego do adopcji.
Bardzo chcieli znaleźć Mu dom… Bo miły, bo szalenie komunikatywny, a że wędrowca to wiadomo, natura zawsze o sobie daje znać.
Mimo intensywnej edukacji w temacie kocich obyczajów, nadal w społeczeństwie pokutują skostniałe stereotypy: że kotka musi mieć małe i być głodną, by dobrze łowiła myszy i szczury, wtedy jest z niej pożytek w wiejskim obejściu, a kocur musi znać siłę swego męstwa, wtedy walczy, jest dzielny i przegania intruzów z podwórka.
Świat leci naprzód w błyskawicznym tempie, ale niestety pewne kwestie pozostają niezmienne.
Czytaj dalej
Apel o szczególną ostrożność!
Tak jak przypuszczałam, zbieramy żniwo opieszałości urzędników, ich nonszalancji i kompletnej niewiedzy o cyklu życiowym zwierząt.
Ta akcja organizowana jest w stylu dziecka, które sprząta pokój pod presją rodziców: ma przykazanie zrobienie porządku, więc upycha klamoty gdzie popadnie, do szafy, pod łóżko, tak, by zachować pozory, że wypełniło nakaz-prośbę. Tak samo jest z wprowadzeniem w życie przepisów wynikających z Ustawy o ochronie zwierząt.
Druga miejscówka, czyli jeden dzień z życia wolontariuszki
Tym razem raporty były krótkie i rzeczowe.
Pierwsza miejscówka została ogarnięta w sumie dość sprawnie, w związku z czym wolontariuszki przeszły do porządkowania drugiej.
Hejnał i Syrena, czyli na ratunek dwóm małym grzdylkom
Tradycyjnie kocie sprawy omawiamy najczęściej rano albo późną nocą. Taki już mamy system wzajemnej pracy. Przy okazji zawiązał się nam fajny trójkącik: Magda z Żyrafy, Anna z Filemona i ja, szefowa tej mojej kochanej Kociej Mamy.
Słowa i fakty
Wynik rekonesansu spacerowego Maryli i Anny, nie tyle mnie przeraził odnośnie stanu bytujących tam kotów, ile uświadomił, że w tym przypadku muszę szczególnie przygotować się logistycznie i udrożnić DT. Nie może być precedensu, że dziewczyny wchodzą w teren, zastają oprócz matek małe kocięta i zostawiają je bez opieki.
Ten czas jest podwójnie trudny: tradycyjnie nasila się wysyp maluchów, do tego zaopatrzyć trzeba kocie sierotki, które nagle z przyczyn różnych zostały bez matek, a na to wszystko nakłada się nasilona aktywność interwencyjna w zakresie łapania wolno bytujących kotów.
Paradoksy żądzą niestety naszym życiem.
Na nowej drodze życia
Pobyt w Fundacji zawsze zaczyna się od wizyty w lecznicy.
– Mamy desant! Miks kolorów i charakterów – powiedziałam do Ani na powitanie, podczas gdy Paweł wnosił koszyki. – Wszystkie domowe, choć niektóre bardzo wycofane, szczególnie te starsze. Podejrzewam, że tata dewon nie ma łagodnego charakteru i głupio się nimi zabawiał.
– Tyle dzieci o tej porze? Trafiłaś jakąś pseudo?
– Prawie! To miksy po dachowych buraskach i morelowym dewonie. Wszystkie mają znamiona rasy, wąskie pyszczki i długie uszy oraz ogony. Ale to nie koniec, jeszcze jeden czteropak rośnie, mają dopiero dwa tygodnie.
Na jakim ja świecie żyję?
Tym razem wtorek. Tradycyjnie Maryla! Zaczęła sakramentalnym:
– Jak się czujesz? Stosujesz zalecenia? Musisz dbać o siebie, pomyśl o kotach, nie szarżuj – dodała zawieszając znacząco głos nawiązując do ostatnich moich przeżyć – Co one biedne bez Ciebie poczną? zatem apeluję do Twego rozsądku.
– Chyba nie dzwonisz wyłącznie z troski o moją kondycję. Jeśli mam Cię uspokoić, to zapewniam, że jem pietruszkę, szpinak i kalarepkę.
– Humor Ci wraca, to dobrze. Zatem słuchaj, dzwoniła pani, która ma w domu, bagatela, coś ponad dwadzieścia kotów. Zna ich dokładne daty urodzenia, ktoś tam był kiedyś na interwencji, jakaś fundacja czy towarzystwo, pani nie zna nazwy, obiecali pomoc w efekcie nic nie zrobili. Standard.
Tobołkowa łapanka
– Usiądź- poprosiła Maryla.
– Spokojnie, nic nie jest w stanie mnie zadziwić. Opowiadaj, ja sobie będę układać klamoty, zrobiłam tu niezły bałagan mówiąc bardzo delikatnie.
Każda coś przynosi i zostawia, a ja potem mam dwa wyjścia: albo spędzam godziny porządkując siedzibę albo zapraszam blisko mieszkające dziewczyny. Wtedy praca wre i oczywiście przy okazji omawiamy wszystkie bieżące kwestie.
– Byłam na spacerze. Znajoma Doroty mnie zaprosiła.
– O fajnie, że masz czas na takie dziwne rzeczy.