W głowie się nie mieści…

Lato. Wakacje. Żyjemy odrobinę w innym trybie.
Jedni pakują walizki i wyjeżdżają na wakacje, inni czynią w domu generalne remonty. Każdy inaczej organizuje wolny czas.

Poniedziałek, kilka tygodni temu, bladym świtem. Pod pewien blok w Łodzi firma sprzątająca podstawiła kontener na gruz. Około godziny ósmej przybyli robotnicy.  Rozpoczęli pracę i niebawem pojawili się z wiadrami gruzu, których zawartość wrzucili do kontenera. Rozległ się potworny, śmiertelny skowyt, więc przerażeni zajrzeli do środka i zobaczyli reklamówkę z małymi kociętami… Dwa maluchy na szczęście ocalały, dwa zginęły na miejscu.

Czytaj dalej

Mówią o nich koty patrzące sercem…

Odczekałam kilka dni. To był konieczny czas na uspokojenie emocji. Na ochłonięcie.
Każdemu. Dla Werki, dla mnie, dla weterynarzy. Miałam już koty ślepe, ale nie tyle jednocześnie.

Sobota.
Narada.
Daria, szefowa Vet- Medu:
– Kiedy weszłam na szpital, zamurowało mnie, pierwsza myśl, to eutanazja, ale kiedy przeczytałam pod czyją opieką są te kociaki, natychmiast zrozumiałam, że przede mną i zespołem jeszcze jedno trudne wyzwanie.
Ja, szefowa Kociej Mamy:
– Cóż. Doktor jaki mamy plan?

Czytaj dalej

Szczyt kociego sezonu i ludzkiej głupty

Od lat tłukę do głów dla normalnych ludzi prawdy oczywiste: wyłącznie sterylizacja i kastracja jest jedyną, najlepszą, najskuteczniejszą i najmniej inwazyjną metodą ograniczania populacji kotów. Nie ma innej drogi, lepszych zamiennych środków, każdy, ale to dosłownie każdy bez wyjątku specyfik farmakologiczny finalnie prowadzi do ropomacicza, guzów listwy mlecznej lub owrzodzenia organów wewnętrznych.

Rozwiązania nieodwracalne są w tym przypadku najrozsądniejsze i najskuteczniejsze.
Dzięki współczesnej medycynie, ale i pracy na doskonałym sprzęcie, weterynarze uważają sterylizację i kastrację za zabiegi rutynowe, zaliczane do grupy korekt kosmetycznych.

Czytaj dalej

Chrzest bojowy

Wreszcie jakiś słoneczny, ciepły dzień. Siedzieliśmy w ogrodzie, tym razem moim.
– Ile ich jest? – zaczęłam rutynowo. -Masz do dyspozycji całodobową lecznicę. Dokumenty wypisane, jakby co podrzucisz, uzupełnię, w sumie pełen komfort pracy.

Dziewczyna miała niewyraźną minę, coś jej ewidentnie krążyło po głowie, brwi „pracowały” góra- dół, patrzyła niepewnie.
– No mów, odważnie – zachęciłam – Żebyś mi potem nie dzwoniła po nocy.
Profilaktycznie starałam się uniknąć domowego gęgania, że 24 godziny na dobę pełnię fundacyjny dyżur. Miałam świadomość, jaki będzie tryb łapania. Pracuje do 18, zanim zamknie i ogarnie swoją wypieszczoną kwiaciarnię, zanim dojedzie, odsapnie, nastawi klatki łapki, zanim te upiory wejdą, jak nic koło godziny 22 będzie w lecznicy, przy dobrych sprzyjających okolicznościach.
– Masz czat, jakby co to pisz, a rano nawet bladym świtem możesz dzwonić, i tak pierwsza wstaję, w moim przypadku z kotami!

Czytaj dalej

Prorocze słowa czyli zanim coś powiem, powinnam się dobrze zastanowić

O tych kotach usłyszałam jakoś wiosną.
Bożena zapytała czy znam opiekunki karmiące koty na Kozinach. Spacerując z Ciapkiem dosłownie oniemiała, kiedy zobaczyła stado codziennie zjawiające się na karmienie.
-Ich jest tam masa, normalnie zatrzęsienie, małe, duże, podrostki, wielkie kocury i wyleniałe kotki. Żyją, latają, czują się bezpiecznie w kwartale ulic: Aleja Włókniarzy- Wapienna- Lutomierska – Mokra. Jest taki plac koło kościoła, obok opuszczony częściowo ogród, mają normalnie raj na ziemi, tylko żeby ich nie było aż tyle. Karmią taksówkarze, mieszkańcy bloku, kamienic i kilku jednorodzinnych domków. Miski są dwa razy dziennie pełne, one nie muszą nawet myszy ani szczurów łapać. Na pytanie o zabiegi, ujrzałam oburzone miny i ripostę: „Nie po to je karmimy by im robić krzywdę.” Toż dopiero świadomość – furczała do telefonu. – Może przyjedź i przemów im do rozumu, zanim całą Łódź zaleją. Jak można działać, kiedy co rusz natrafiasz na taką kontrabandę?!
Czytaj dalej

Nikt dramatu nie wróży…

Zawsze tak jest. Kiedy otrzymało się pomoc raz i to skutecznie, chętniej się znowu do znajomych drzwi stuka.

Trzy lata mijają odkąd prowadziłyśmy interwencję w Uniejowie.

Znamy wszyscy sławne już termy, nieopodal położony jest Borysew z mini zoo i ciekawymi zwierzakami, wioska indiańska z atrakcjami, zamek Cystersów, rzeka Warta zapewniająca ukojenie nerwów dla wędkarzy i fajne grzybowe lasy i w tym wszystkim tkwią niestety kociarze kompletnie skazani na samych siebie.

Kiedy działała Filia w Szadku znaleźli drogę do Kociej Mamy.
Czytaj dalej

Ze specjalną dedykacją dla tych z brakiem wyobraźni

Wiem, że powinnam być bezstronna.
Wiem, że żyjemy w państwie prawa.
Wiem, że każdy ma prawo do decyzji o swoim życiu, zawodzie, wykształceniu, hobby.
Wiem to wszystko, ale i tak gotuję się z wściekłości.
Mam świadomość, że wiele osób się obruszy, oburzy, poczuje dotknięta, ale aż zbyt dobrze,  znam koty mieszkające w moim domu, by pochwalać rozmaite hodowle.
Mam obecnie trzy rasowce! Wszystkie skrzywdzone przez człowieka. Każdy kwalifikuje się do trudnych adopcji.

Czytaj dalej

Cztery dni wycięte z życia i niestety nieostatnie takie

– Hej, mam desant smarków z Filemona, pozdrowienia od dr. Anny –  tymi słowami Danuta wręczyła mi kontener. – Są samodzielne, stabilne, mają koszmarny apetyt, całe pakują się do misek, korzystają z kuwety, odrobaczone, wchodzą w piąty tydzień, proszę, oto ich książeczki zdrowia. Przypominają małe pterodaktyle – rzuciła na do widzenia i już jej nie było.

„A jak mają wyglądać?” pomyślałam lekko rozbawiona „Jakby nikt nie zabrał im matki, to by były domyte.”

Trzy małe upaprane, poklejone mlekiem i karmą kocie dzieci patrzyły na mnie z napięciem, no może bardziej z ciekawością.

„Hej, to ja! Wasza nowa mama!” Pogładziłam brudne łebki. „Nie przejmujcie się tym, co powiedziała Danuta, ona zajmuje się raczej dużymi kotami, nie domyśla się nawet jakie wyrosną z Was cuda”  pocieszałam tą przemową chyba bardziej siebie, pakując maluchy do jednej z moich słynnych kocich czapek.

Czytaj dalej

Podejście kolejne, nieostatnie

Ogarniały od ponad dwóch tygodni dwie kocie miejscówki: starą, zamkniętą zajezdnię i pustostan nieopodal. Sukcesywnie, systematycznie czyniąc porządek w stadzie, sterylizując, kastrując, zabierając małe. Nadzorowałam, pomagałam logistycznie, stawiając niejednokrotnie przed faktem dokonanym akcyjne lecznice. Na moje szczęście, na szczęście kotów, w tym roku w Akcji uczestniczą współpracujące z Fundacją lecznice. To bardzo ułatwia wiele spraw, rozwiązuje wiele czasem kłopotliwych kwestii. „Nasze” lecznice znają tryb pracy Kociej Mamy, zasady, szanują obowiązujące reguły. Rozumieją kłopotliwość łapania dzikich, są przygotowane na niespodziewane atrakcje i niestety muszą być elastyczne w ustaleniach.

Czytaj dalej

Po raz kolejny tropimy kocie sierotki!

Jeszcze trochę roztrzęsiona, jeszcze zła na ludzką głupotę, trochę wściekła z bezsilności, próbowałam nie tyle złapać dystans, co równowagę. Kilka pytań wracało uporczywie. Zastanawiałam się dlaczego tyle lat obserwacji pracy Kociej Mamy nie nakłoniło innychdo refleksji i weryfikacji metod postępowania, czy sama Kocia Mama może zmienić kocią przykrą rzeczywistość?
Jaka miłość pozwala na zabijanie? Gdzie jest miejsce na szacunek dla kotek matek? Gdzie się zagubiła ich misja ochrony kotów, że sięgają po rozwiązania aż tak radykalne i nieodwracalne? Eutanazja powinna być czynem ostatecznym, a nie sposobem walki z bezdomnością!

Czytaj dalej