Trudne rozmowy, trudne decyzje

Pana Cerowanego kocha każdy, kto tylko ma z nim nawet minimalny kontakt. To przecudowny, przemiły, przekochany kot. Ufny niesamowicie wobec ludzi, dzieci, innych kotów i nawet psów całkiem pokaźnych gabarytów.Świetnie dogaduje się z trójłapkiem Michałkiem – kocim łobuziakiem, który nie przepuści żadnemu pacjentowi, dokucza wszystkim z takim samym zapałem, kotom zagląda do kontenerów, prowokuje swoim zachowaniem psy, paradując nawet dużym wilczurom ostentacyjnie przed nosem. Warczy, poluje i skacze na każdego kto tylko przekroczy próg przychodni. Mimo trzech łapek jest niesamowicie szybki i sprawy.

Jednak  odkąd w lecznicy pojawił się Pan Cerowany, Michałek jakby odrobinę zmądrzał, stał się mniej napastliwy, ewidentnie polubił nowego towarzysza. O ile rezydującej swego czasu Niteczce dokuczał z zapałem, o tyle z Panem Cerowanym śpi w jednym kojcu i pałaszuje posiłki ze wspólnej miski.
Czytaj dalej

Dramaty piszą się same

Takich sytuacji się nie planuje, życie pisze samo scenariusze. Z pięciu odłowionych pod Łodzią, żadna kotka nie była w stanie zdrowia nadającym się do adopcji. Cały pakiet był tak
słaby, że dość długo okupował dwa lecznicowe szpitale – w Perełce i Filemonie.
Kotka-matka, wściekła i dzika złośnica, miała obustronne zapalenie płuc. Trudności dotyczyły sposobu, jak podać jej leki, żeby nie zjadła lekarce ręki.
Gorzej się miały jednak jej dzieci przebywające w Filemonie. Z powodu kalcywirozy, dzielnie walczyły o swoje życie.

Czytaj dalej

Koty z działki

Interwencje dzielą się na klasyczne i łapankowe.
Te pierwsze polegają na doraźnej, bądź jednorazowej współpracy, podczas której instruujemy opiekuna, jak we właściwy sposób opiekować się znajdującym się pod jego opieką stadem. Czasem wystarczy kilka porad lub wskazówek i rozwiązuje się ogromny problem.

Czytaj dalej

Podsumowanie łapanki na Złotnie

To był wynik, te 24 koty odłowione na Złotnie.
Takie interwencje długo się pamięta, analizuje etapy, szczegóły.
To dla też był mnie miły sprawdzian, że nadal mam refleks, że nie zawodzi mnie instynkt, że mimo bycia Szefowa tak dużej Fundacji nie obrosłam w piórka, nie siadłam na laurach tylko nadal jestem tą samą kociarą, która z troski o koty wpakowała sobie taki ciężar na barki.

Czytaj dalej

Frania i Fela w akcji

Te koty trafiły do mnie w ramach wolontariatu „na kocią łapę”. Ich opiekunka jest związana ze mną pośrednio od 20 lat. Przyzwyczaiłam się już, że kiedy Firma dobrze prosperuje, wiele osób się przy okazji „ nakarmi”,  nie mam z tym problemu, ale z dobroci korzystać trzeba z taktem i umiarem.

Czytaj dalej

Pan Cerowany w akcji!

– Łapa zrobiona. – meldowała Madzia.
– Co tak szybko? – Zdziwienie zasadne, bo z tyłu głowy miałam wiadomość, że ma być zachowana minimum tygodniowa przerwa między zabiegami, skąd taki pośpiech, momentalnie mnie usztywniło.
– No, bo nam zaczął przeciekać…
– Słucham? – usiadłam – Może jaśniej?
– Jak się okazuje, uderzenie było raczej niezwykle mocne. Naprawdę cud, że ten kot żyje. Oba jądra pękły, w chwili, kiedy wszystkie narządy wpadły mu do krocza, było ciasno, zbierała się ropa, zrobił się stan zapalny, zaczęła się martwica. Kiedy podczas zabiegu Wojtek poukładał narządy jak należy, nie wiedzieć czemu jądra pękły. Ropa wlała się do brzucha i zaczęła przeciekać przez szwy. Wojtek znowu kilka godzin stał przy stole, oczyścił jamę brzuszną, jądra, a raczej to co z nich zostało usunął i dlatego od razu zabrał się za Pana Cerowanego łapkę.
– Zaczyna odstawiać jak Marylka…

Czytaj dalej

Zamiast podsumowania #4

– O takich jak Pani mówili przed wojną „Git kobita” albo „Do tańca i do różańca”. Piękna sprawa ta Pani Fundacja. Słów brak, jak to wszystko pięknie panie przeprowadziły. Sądziłem, że zastanie nas na tym działaniu zima – cieszył się Pan Jerzy.
– Miło nam z Państwem, ale nie mam aż tyle czasu – swoim zwyczajem sprowadziłam go na ziemię. – Generalnie ja już kotów nie łapię, chyba, że jest trudna kocia społeczność, wtedy pomagam dyscyplinować. W tym przypadku tak się złożyło, że przy okazji interwencji Gosię uczyłam zdobywać szlify fachowego łapacza. Miała lekcje przekładania, dokładania oraz poznała tajniki pracy z kocimi opiekunami, jak osiągnąć skuteczność swoich  nakazów i próśb czyli zafundowałam jej szybkie kompleksowe szkolenie.
– Pani jest super fachowcem, a o Gosi myśleliśmy, że od lat łapie – zapewnili oboje. I te określenia: socjalizacja kotów, sposób łapania… Powiem szczerze, jesteśmy nie dość, że szalenie wdzięczni ale pod ogromnym wrażaniem.
Czytaj dalej