Jakoś tuż przed długim majowym weekendem przyjęłam dwie kotki z okolic Grembachu jednej z tych biedniejszych dzielnic Łodzi. Kotka-matka po zabiegu wróciła do pani, która ją znalazła, ale maluszki były dla opiekunki zbyt dużym obciążeniem finansowym.
Wiadomo, małe smarki rosną, więc mają wilczy apetyt. Pakiet startowy oprócz sterylizacji, dorosła kocica dostała przy okazji, ale za odrobaczenie maleństw już trzeba było płacić.
Kocięta, dwie siostry przyjęte zostały do Fundacji i już w pierwszym tygodniu zaczęły się atrakcje.