Ta kampania zrodziła się z biedy, z troski o kondycję Fundacji w czasie, kiedy była ona malutka i raczej nie znana, bez wpływowych darczyńców i sponsorów.
Napisałam kilka zachęcających słów, Emilka zrobiła stosowny plakat i szczęściem dla nas i kotów, pomysł zatrybił i co najważniejsze, przypadł do gustu wielu parom młodym. Tak się zrodziła akcja pomocowa pod hasłem: „Karma lub datek na rzecz kotów zamiast kwiatów wręczanych przy okazji życzeń”.
W ramach wsparcia dla Fundacji, młodzi ludzie decydujący się zawrzeć związek małżeński proszą gości, by zarzucili wręczanie ogromnych bukietów, a w zamian proponują im bardziej praktyczne spożytkowanie funduszy przeznaczonych na kwiaty. Opcje wybierane przez nowożeńców są dwie: zazwyczaj proszą o karmę ale coraz częściej skłaniają się też ku datkom pieniężnym. Obie formy są dla mnie cenne. Jedna pomaga w utrzymaniu oczekującego na adopcję stada, druga – opłacić lecznicowe faktury.
Od kiedy swego czasu byłam uprzejma pomylić śluby i z pokorą do tego faktu się przyznałam, jestem bardzo pilnowana, bym więcej już nie pomyliła ceremonii.
Młodzi z reguły piszą e-maila z zaproszeniem, dodatkowo przypominają mi o terminie spotkania już konkretnego dnia. Tym sposobem unikamy zabawnej ale kłopotliwej i irytującej obie strony kolizji.
Do dziś trudno mi się pogodzić z myślą jaki niefart spotkał mnie w dniu Agaty i Jakuba, w jaką konsternację wprowadziłam rodzinę Bogu ducha winnej pary młodej czyniąc im wyrzut za brak karmy. Teraz, po latach z rozbawieniem, przypominam sobie deklarację pana młodego: „Następnym razem się poprawię” i zaskoczenie młodej, kiedy w tak podniosłym dla nich dniu złożył mi tę obietnicę!
Życie Kociej Mamy składa się z małych, śmiesznych zdarzeń sprowokowanych moim nieustannym zabieganiem i pośpiechem oraz wielkich dramatów, kiedy odchodzą koty, ale i z chwil radości, kiedy pamiętają o nas ci, którym kiedyś udzieliliśmy wsparcia.
Marysia i Kacper zaprosili Fundację na swoją uroczystość.
Na tradycyjnie już pytanie dlaczego akurat chcą wesprzeć Kocią Mamę, usłyszałam także standardową odpowiedź: „Przed laty pomagała pani na Starowej Górze ogarnąć koci dramat, teraz my chcemy spłacić mruczący dług”.
Datę wpisałam w kalendarz, ustaliłam ekipę reprezentującą Fundację i przygotowałam koszyk z prezentami.
Na ślubie, podczas którego kwestowałyśmy na koty, nie mogło zabraknąć kociego prezentu. Była więc piękna kocia para nowożeńców trzymająca ogromne czerwone serce, tematyczne naklejki i stosowne linijki czyli nie zapomniałam o reklamie 1 %.
Nie bez kozery Kacper z Marysią zaprosili Fundację. Nie raz podczas tego spotkania usłyszałam: „Co tam dobrego u Pani Kocia Mamo?” Powiem szczerze, nie pamiętam tych twarzy, ale ton, w jakim pytali, świadczył o sympatii i miłych wspomnieniach. Cóż, to nie była pora na dłuższe rozmowy, za odpowiedź musiał wystarczyć tylko mój uśmiech. Gdyby było więcej czasu na przypomnienie miejsca interwencji, na bank dogrzebałabym się w swoich wspomnieniach.
Na kocim weselu nie zabrakło i kociego gościa. Jakież było zdziwienie, kiedy przed salą weselną z ogonem do góry dumnie paradowała miła, biało-bura kotka. Nie trzeba jej było zbytnio zachęcać do zabawy, kilka „kici kici” ją ośmieliło.
Kocia Mama zawsze czujna i opiekuńcza, zawsze uważna i w trosce o koty. Czekając na finał ceremonii ślubnej, Gosia wypatrzyła kleszcza w miękkim futrze.
Bożena przerażona pytała:
– I co teraz? Jak to wyjmiesz? Przecież nie masz stosownych narzędzi.
– Ale mam za to długie i ostre pazurki! – wyjaśniłam uśmiechając się szelmowsko.
Sobota udana, koci ślub pełna parą, wszystko spięło się cudnie, na koniec deszczyk pokropił Państwu Młodym, na pożegnanie stosowna deklaracja: „Stawimy się niebawem na adopcję kotka”.
Za hojność Waszą, za pomoc, za piękny prezent proponuję adopcję łączoną czyli dwa od razu.
W parze łatwiej się przecież idzie przez życie, czego Wy, kochani jesteście świetnym przykładem!
Zachęcam inne młode pary, by w dniu tak podniosłym dla siebie, pomyśleli ciepło o bezdomnych braciach mniejszych i o tym, ile dobrego można uczynić przy okazji swojego święta.
Marysiu i Kacprze, dziękują Wam koty i cała Fundacja! Tylko dobrych dni życzymy!