To, co się wyprawia w ostatnim czasie, dosłownie woła o pomstę do nieba. Agresja komunikacyjna wzrasta do takiego stopnia, że przekracza wszelkie granice dobrego tonu, wychowania, kultury osobistej, że o takcie i szacunku do uczestnika dialogu już w ogóle nie wspomnę.
Mam świadomość, że dostępne komunikatory szalenie ułatwiają życie. Doceniam czaty, bowiem dzięki nim mogę pracować i porozumiewać się, nie zaburzając nikomu pracy, codziennego życia czy realizowania pasji.
Od lat w ten sposób pracujemy w fundacji. Przesyłamy sobie w ten sposób informacje, jest to łatwa i bezkolizyjna forma, szczególnie w pracy społecznej, którą, jak wiemy od lat, każdy wolontariusz wykonuje wtedy, kiedy mu pasuje, kiedy ma wolną chwilkę.
Od pewnego czasu panuje moda na publiczne komentarze.
Fajnie, jeśli wpisy nie ociekają chamstwem, są zabawne i dowcipne. Jednak osoby, które mają, że tak to ujmę, „problemy z własną osobowością”, są sfrustrowane i mają słabą ocenę własnej wartości, nawet proste, zwyczajne, padające w czasie dialogu słowa, biorą bardzo mocno do siebie, jakby w głębi duszy faktycznie miały wyrzuty sumienia za swoje zachowanie, decyzje czy czyny.
Podam dwa kuriozalne przykłady. Publikując oddaną brudną klatkę, dodałam zabawny komentarz: Bo warto pomagać!
Nikogo nie wskazałam palcem, nikogo nie oznaczyłam i uczyniłam to, dodam, na moim prywatnym profilu. Ten dziwny proceder zwracania do fundacji brudnych, niezdezynfekowanych sprzętów, powtarza się niestety od lat. Nie jest to sytuacja jednostkowa, zdarzająca się sporadycznie. Jest to w sumie reguła. Niepotrzebny już jest nie myty! Często uszkodzony lub wręcz popsuty.
Kilka lat temu poprosiłam Emilkę o przygotowanie stosownej grafiki, by piętnować flejtuchów i brudasów.
W pracy ze zwierzętami trzeba mieć odrobinę wyobraźni i świadomość, jakim zagrożeniem jest brudny sprzęt. Zarazki, bakterie przenoszą się błyskawicznie! Epidemia jest niestety realnym zagrożeniem.
Pokazanie brudnej klatki jednych oburzyło, innych rozśmieszyło, jeszcze innych zdeprymowało. Ale, jak się okazuje, u osób zwracających brudny sprzęt, nie wywołało poczucia wstydu, zmieszania czy zawstydzenia. Bez wahania „weszły” na moją prywatną tablicę i zaczęły dosłownie zarzucać mnie obelgami, insynuacjami, sugerować intencje wpisu. Byłam w szoku, każdy winny tej sytuacji na ich miejscu siedziałby cicho. A tu kompletnie inne zachowanie, winni sami się upublicznili!
Pytam, gdzie się podziały dobre maniery, co to za kultura, żeby wchodzić obcej osobie na profil i ziać nienawiścią, pisać obelgi i kalumnie, mijające się ze stanem faktycznym i prawdą.
Do czego zdolni są i jakie kierują nimi pobudki? Żadnego do siebie dystansu.
Mnie nie obchodzi, co kto skrobie u siebie, z jakimi faktami ze swego życia się dzieli z innymi, jakie przekazuje informacje czy zdjęcia. To jest pierwsza zasada ludzi inteligentnych, pozwolić każdemu decydować, jak chce modelować swoje życie.
Jedni kochają koziołki, inni kurki, jeszcze inni hodują patyczki i motyle. Żyją z domowymi prosiakami, mają gołębie lub karmią sroki i wróbelki. Buciory i chamstwo nijak się mają do poszanowania drugiego człowieka. Żadna dyskusja nie powinna być prowadzona w stylu drapieżnym, obraźliwym czy agresywnym.
Drugi przykład jest jeszcze bardziej śmieszny. Pod artykułem uaktywniła się kobieta, której tekst kompletnie nie dotyczy. Pluje jadem, pisze obelgi, jakieś wymysły i niezaistniałe sytuacje. Własnym oczom nie wierzę w to, co czytam. Reszta fundacji również przeciera oczy ze zdumienia, czytając te wyssane z palca banialuki. Na proste odpowiedzi, na prośby o opamiętanie, na czytanie ze zrozumieniem reakcja jest jedna, tylko hejt, wymysły i obelgi. Miałam świadomość, zakładając fundację, jak trudna może być praca z ludźmi, szczególnie z tymi, których sukces omija w życiu, jednak rzeczywistość pokonała nawet moją w tym temacie wyobraźnię.