Bezinteresowność

Pracując tyle już lat na rzecz zwierząt, ale nie tylko, bo Fundacja wspiera i troszczy się szczególnie o dzieci z przeróżnymi niepełnosprawnościami, chorobami czy ograniczeniami, spotykam przeróżnych ludzi. Nie dzielę ich na dobrych, złych, sympatycznych czy, delikatnie mówiąc, „trudnych”. Z niektórymi z czasem łączą nas miłe układy, innych żegnam z ulgą, wypychając ze swej pamięci mało sympatyczne, niekiedy wręcz brzydkie relacje.

Ustawiłam swój organizm na odbiór i przyjmowanie wyłącznie miłych dla mnie zdarzeń, bowiem karmiąc się negatywnymi przypadkami, nie miałabym siły dalej ciągnąć tej trudnej, społecznej pracy. Jak dziecko, które szybko zapomina o przykrym upadku, mimo iż ma do krwi starte kolano, podnosi się i dalej bawi, tak samo ja, tuż po zamknięciu drzwi kompletnie zapominam o przykrej wizycie, bo ten intruz gościł w mojej przestrzeni tylko przez mało ważną chwilę. Sprawa załatwiona z korzyścią dla kotów to dla mnie ważniejszy cel niż rozpatrywanie, czy opiekun był świadomie niemiły i mało kontaktowy, czy była to tylko poza, wynikająca z nieumiejętności komunikacji ze mną.

Reguły i zasady działania Fundacji od samego początku prowadzenia Kociej Mamy znają wszyscy w mieście i nie tylko. Promuję zawsze indywidualną aktywność, wdzięczna jestem za każdą formę wsparcia, jednak nie pozwalam sobie stawiać warunków. Szalenie doceniam szeroką pojętą gospodarność. Nie wybrzydzam, nie kręcę nosem nawet na lekko uszkodzony kontener, resztkę karmy po zmarłym przyjacielu, używane drapaki czy lekarstwa po zakończonej kuracji. Są na szczęście w moim otoczeniu osoby, które tak samo jak my, Fundacja, nie lubią marnować produktów, akcesoriów czy narzędzi. Kiedy ktoś podaje mi palec, nie jem całej ręki. Umiem być wdzięczna. Jest dość liczne grono osób, w sumie dość przypadkowo poznanych, w pierwszym zamyśle miał to być dla nich incydent, a z biegiem czasu systematycznie wracają z darami.

I nie zawsze są to już tylko produkty przeznaczone dla kotów. Przekazują domowe, niepotrzebne zasoby, świadomi faktu, iż czego nie wykorzystam przy futrach, korzystnie sprzedam na Pchlim Targu.

Mija dzień za dniem, koty przychodzą i wędrują do nowych domów. Z każdym oddanym kotem w świat idzie przekaz o nietypowej, wolontariackiej pracy. Każdego niemalże dnia odbieram sygnały poparcia, nie tylko w postaci pięknych pozdrowień od mruczków, rozpieszczanych przez zauroczonych opiekunów. Zaglądają do mnie z fantami, z karmą, z lekami. Nie zaburzają przestrzeni, w pośpiechu rozładowują auta i w przelocie zamieniają kilka zdań, z czego wnioskuję, że są bardzo w temacie i na bieżąco z tym, co się u nas dzieje. Dziękuję za ostatnią wizytę podczas burzy, mimo kłopotliwej pogody, karma została sprawnie przekazana.