Poznaliśmy się w ubiegłym roku. Od kogoś dowiedział się, że zajmuję się kotami… Zadzwonił, zapytał:
-Czy mogę przekazać karmę? Przyjadę na Pryncypalną…
Stawił się punktualnie, respektując ustalenia.
-Tak, wiem, w tym wieku nie powinny już mnie obchodzić koty, mam 86… – wyjaśnił choć kompletnie niepotrzebnie, mnie takie rzeczy nie dziwią wręcz dają nadzieję, że i mnie będzie dane w takiej kondycji i przytomności umysłu nadal latać za kotami. Otrzymałam na Mikołaja – cały bagażnik dobrej jakości puszek.
-Mam dobrą emeryturę, sam jestem, po co mam ciułać, do grobu nie zabiorę…
Tu się uniosłam:
-Proszę nie opowiadać głupot, skoro Pan do mnie trafił, jeszcze Pan po tym świecie potupta, wokół Fundacji fruwają dobre, energetyczne fluidy – upomniałam wręczając Panu koci kalendarz.
-Ależ z Pani optymistka – uśmiechnął się delikatnie – nie szkoda takiego pięknego prezentu dla człowieka, który nie wie kiedy skończy się jego droga?
Machnęłam ręką, co za dziwak, nie wypada się wadzić z osobą w takim wieku, momentalnie przypomniała mi się Babcia, jak ta sobie coś ubzdurała, to można było przysłowiowego buta zjeść, ale nie zmieniła zadnia.
Te, jak i poprzednie Święta, były trudne. Jak kot dostosowuję się do otoczenia, więc nawymyślałam sobie i Fundacji zadań, by odciągnąć uwagę od przykrej rzeczywistości.
Kilka dni przed Wielką Sobotą odebrałam telefon:
-Czy nadal Pani lata za tymi swoim kotami? – typowo moim slangiem postawione zostało pytanie.
-Tak, oczywiście w tym temacie nie przewiduję najmniejszych zmian….
-Czy mogę odwiedzić? Adres znam.
Powitaniu towarzyszył uśmiech:
– Znowu mam cały bagażnik puszek, gdzie ustawić?
Wskazałam miejsce mówiąc, że idę po fundacyjny kubek. Tym razem nie oponował. Ulitowałam się, nie pytałam czy tylko dobre dni odlicza nasz kalendarz.
Uroczy, starszy Pan, z ogromną potrzebą bycia użytecznym, trafił do Kociej Mamy i otrzymał to, czego się nie spodziewał: szacunek, uznanie, podziw. Szalenie doceniam, że nie zasklepia się w skorupie, nie zrzędzi na los, uciekający czas, korzysta jak umie z tych chwil, które jeszcze daje mu życie i przekuwa je na dobre uczynki.
Takie spotkania dodają skrzydeł, pokazują, że są i inni, którzy za nic mają tak zwaną publiczną opinię, realizują swoje potrzeby i karmią się radością wywołaną swoimi prezentami.
Dziękuję w imieniu kotów i do zobaczenia!