Nie można odmówić wolontariuszom aktywności w dziedzinie obejmującej gromadzenie pieniędzy na codzienne wydatki związane z prowadzeniem fundacji. Wraca temat jak bumerang z prostej przyczyny, ponieważ nikt nie jest w stanie zapewnić komfortu pracy bez określonych dość istotnych nakładów. Uczciwie traktując społeczną aktywność, muszę zapewnić wszystkie środki, by domy tymczasowe nie czuły się w żadnym stopniu źle zaopiekowane. Dużą rolę odgrywają weterynarze prowadzący nasze zwierzęta, ponieważ w dużej mierze od ich decyzji zależy wysokość faktury jaką mi przyjdzie zapłacić. Poruszając temat eutanazji, opowiedziałam o swojej roli, trudnej i przykrej, ale niestety mnie przypisanej. Mając świadomość emocji i nastrojów wolontariuszek prowadzących domy tymczasowe, nie utrudniam im w żaden sposób pracy poprzez blokowanie diagnostyki, wręcz przeciwnie. To u mnie z tyłu głowy siedzi prawie 20-letnia Scheda i jej delikatny stan zdrowia.
Jest naszym najstarszym kocim rezydentem rozpatrując kwestię wieku nadal łożymy na profilaktykę, eliminując ewentualne stany depresyjne. Scheda jest naszą wielką dumą, ponieważ klinice udało się wyciągnąć kotkę z przerażającej depresji, a opiekująca się nią wolontariuszka zapewnia takie warunki, że stan chorobowy na szczęście nie powraca. Jest to ogromny sukces, a życie Schedki w domu Eli jest spokojne bez zbędnych wzruszeń, które mogłyby zaburzyć psychikę i emocje kotki. Wygrana kilka lat temu z ciężką chorobą nie jest zmarnowana i za to także jestem Eli szalenie wdzięczna, za walkę o utrzymanie kotki. W głowie nadal wisi mi inne zwierzę, także leczone przez fundację, nie dość, że opiekunka nie unormowała zobowiązania finansowego wobec fundacji, to jeszcze w dość dużym stopniu przyczyniła się do jej lotu za Tęczowy Most.
W tym konkretnym przypadku nie ma miejsca na jakiekolwiek usprawiedliwienia. Fundacja nie żałuje środków na finansowanie operacji, zabiegów ratujących życie czy specjalistyczną diagnostykę, jednak należy mieć świadomość, w jaki sposób te pieniądze są gromadzone. Nikt się nami nie przejmuje, nikt nie wystawia pięknej laurki, kochamy koty, więc staramy się jak najwięcej ich uratować. To, że Iza, Gosia, Dorota czy Ilonka pójdą z radością obsługiwać kiermasz nie jest niczym nadzwyczajnym, ale osoby prowadzące koty powinny posiadać wiedzę, że ich niefrasobliwe decyzje przekładają się na wysokość faktury.
Wolontariuszki wykonują sumiennie powierzone im zadania. Zawsze starannie dobierają fanty, pięknie komponują stoisko zachęcając do zakupu, ale ich wysiłek nie może być w żadnej mierze zmarnowany. Weterynarz jest szczególnym człowiekiem, nie dość, że wykonuje trudny zawód, to współpracując z fundacją jest w obowiązku mieć na uwadze w takiej samej mierze dobro zwierzaka jak i nasze finanse.
Zawsze zamykam współpracę, kiedy zaczyna się Kocią Mamę traktować komercyjnie.
Nie stać mnie na takie relacje z prostej przyczyny, zbyt dużo przyjmujemy interwencji od opiekunów, którym odmówili inni. Partnerskiego traktowania oczekuje od każdej pracującej z nami osoby, czy jest to lekarz, technik, menadżer, prawnik czy opiekująca się fundacją księgowa. Wszyscy wiedzą, że dla mnie nie ma trudnych pytań, na każde nawet kontrowersyjne odpowiem z ochotą.
Jednak, tak jak wolontariuszki konsultują ze mną formy sprzedaży i rodzaj wprowadzanych do oferty fantów, tak samo weterynarze mają obowiązek rozważać ze mną pomysł na diagnostykę. Niedopuszczalne jest otwieranie rachunku na ratowanie śmiertelnie chorego kota bez wcześniejszego omówienia wszystkich aspektów związanych z tym konkretnym przypadkiem. Komunikacja i racjonalnie przedstawienie faktów leży bezwarunkowo w gestii lekarza, nie ma miejsca na samodzielne decyzje, ponieważ opiekunem prawnym nie jest osoba lecząca, a Kocia Mama.
Przykro mi, że czasem moje zaufanie jest tak źle odbierane. Na szczęście ja się szybko uczę, a mając na sercu stabilność fundacji, błyskawicznie wprowadzam dyscyplinujące zmiany.
Zaufanie, to podstawa każdej współpracy, tym bardziej w tak delikatnej dziedzinie, kiedy pacjentami są wyciągnięte z różnych okoliczności środowiskowe zwierzęta. Generowanie wydatków w momencie, gdy ewidentnie nie możemy oczekiwać poprawy jest naganne, bowiem w ten sposób odbiera się możliwość pomocy rokującemu kotu. W przypadku pracy w oparciu o budżet składający się całkowicie z darowizn, nie ma nigdy sytuacji komfortowej czy bezpiecznej, bo nikt nie zdoła określić nigdy wpływów. Zawsze jest to balansowanie nad przepaścią, więc tym bardziej powinnam liczyć na zrozumienie i wsparcie weterynarzy, którzy doskonale wiedzą na jakie interwencje wyrażam przyzwolenie.
Kiermasz, w którym uczestniczyła Iza z Małgorzatą, okazał się fiaskiem. Zbliża się zima, więc ta aktywność zostanie zawieszona. Szukamy innych metod na zarabianie, jedną z nich jest dążenie do eliminacji zbędnych niczym nie uzasadnionych wydatków, szczególnie tych wynikających ze źle podjętych decyzji. Nie ekscytując się zbyt mocno, zwyczajnie jak zwykle wprowadzić muszę drobne nowelizacje poprzez zwiększenie kontroli oraz ograniczyć dowolność decyzji.